Wczoraj w nocy mieliśmy pierwszą próbę podejścia do kesza... Mokro, ciemno.. Dezerterka jak zwykle spanikowała i musieliśmy sobie odpuścić. Słaby z niej chuligan stadionowy
Dziś Dezerter postawił sprawę na ostrzu noża: albo idziemy po kesza, albo nie będziemy keszować wcale
No jak mus to mus! Ludzieeee ale miejsce! Takiego betonu jeszcze nie zwiedzaliśmy, zupełnie różny od pozostałych keszy Gotów. Jak zawsze warto było się pomęczyć.. i to maskowanie bunkrowe heheh niezłe :> Reko jak kiedyś wykaraskamy się z długów! Dzięki za pokazanie tego zawijaska, uwaga na nietoperki!