Spokojnie, to nie było trudne. Przestawcie torpedownię o parę kilometrów w głąb zatoki i wyszpachlujcie do gładkości ścianę po której się wspinaliśmy-może wtedy będzie to jakieś wyzwanie.
Mimo to-fakt-wiatr płatał figle-kiedy wracaliśmy na ląd miotało nami dośc mocno-spychało dosłownie na pozostałości wysadzonych elementów. Trzebe było się trochę nawiosłowac. I nie radzę za nic w świecie wpływania w środek obiektu, nie środkiem transoprtu o miękkich, dmuchanych elementach. Ściany nie są gładkie i o katastrofę tu na prawdę łatwo.