Łomzing z MiszkaWu. Schron zaatakowany od strony rzeczki. Początkowo prowizoryczny mostek z gałęzi wydawał mi sie nie do przejścia, ale po haśle "co ja k... nie dam rady" pokonałem tę przeszkodę. Na powrót nie miałem już ochoty i poszedłem do drogi asfaltowej.