Oczywiście zamiast pójść trasą łatwiejszą ja wybrałam krzaki z suchymi badylami i wyniosłam ich połowę w moich włosach. Co do kesza to bezproblemowo go znalazłam, bo kamień leżał na boku, a sama skrzyneczka bezwstydnie odsłonięta. W to miejsce i tak pewnie mało kto zajrzy, ale jeśli już by się tam zapuścił to łatwo byłoby się na niego natknąć. Zamaskowany ponownie wg planu. A wieża wielokrotnie widziana, bo znajduje się w bliskim kręgu mojego domostwa i niejednokrotnie siedziało się obok i piło soczek

No i kto by pomyślał, że to drewniak.