Znalezione, ale nieznalezione...
Najpierw historia z dnia dzisiejszego:
Już od rana razem z blaal'em wiedzieliśmy, że jeśli chodzi o kesze to ten dzień będzie ciężki. Nie, nie mówię tu o trudności keszy z serii, bo wszystkie są w miarę proste, przyjemne i niesamowicie kreatywne! Mówię tu o tym, że przez przypadek rozwaliliśmy wejście ładowania w naszym GPS'ie. Zawsze keszujemy z GPS'em samochodowym, więc na naszych smartfonach nie mieliśmy odpowiedniego oprogramowania do nawigacji. Wszystkie znalezione dzisiaj kesze były poszukiwane na resztce baterii GPS'a. No i wreszcie GPS padł...
No to teraz o tym keszu:
Odpaliliśmy jednak opisy i GPS na smartfonach i idziemy szukać. Pierwszy etap namierzony dość szybko - pierwszy raz widzę kesza w takiej formie - super
Drugi etap też poszedł dość szybko - super pomysł z... no nie będę pisał
Trzeci etap - tutaj już szukania było sporo... No i załamka - nie dość, że na ten etap poświęciliśmy dobre 30 minut bo GPS strasznie szalał, to jeszcze coś się stało z tym etapem i nie mogliśmy zdobyć wskazówki odnośnie finału... :P
No nic - i tak tu jeszcze wrócimy :D
Trójmiasto pozdrawia i gratuluje świetnej serii! :)