A wracając z geohotelu do hotelu wpadłem jeszcze do doktora. Mimo wieczornej pory musiałem dobre 20 minut udawać że czytam. Ruch jak w jakimś Zakopanem. W końcu mugole sobie poszli, a ja szybciutko podjąłem.
Niestety kretów ("Równica 883 m" i "Bramkarz") nie było (ktoś mnie najwyraźniej ubiegł) ale za to zostawiłem swojego
(GK "Ciuwik").
Świetny keszyk - dzięki!