Probs nas przydybał z daleka krzycząc, że już inni szukali i nie ma. Obiecał za to pokazać oryginał tryptyku. Jak obiecał, tak zrobił. Po wyjściu udało się jednak wymacać keszynkę. Coś tam wiedział ale poprosił o pokazanie i wyjaśnienie co się z tym robi, czy zostawia, czy zabiera i po co ten papier skoro jest Internet? Po chwili pogawędki ruszyliśmy na śniadanie. TFTC!