Kordy są tutaj baaardzo umowne, więc punktu startowego trochę się naszukaliśmy. W międzyczasie pojawił się zbłąkany owczarek niemiecki - pies w środku nocy w lesie akurat nie był specjalną atrakcją, bo łaził za nami wszędzie. Nie wiemy skąd się tam wziął, ale na drugi dzień spotkaliśmy go najpierw przy Krynicy a później w pobliskiej wiosce.<br />
<br />
Co do kesza - trzech facetów biegających z baterią po mokrym lesie i cieszących się jak dzieci

Wszystko świeci, jeden z ostatnich etapów jest trochę rozkalibrowany (świeci po liściach 2m od źródła), ale jakoś sobie poradziliśmy. Do ostatnich styków Cichy musiał przykładać kilka razy bateryjkę, bośmy się nacieszyć nie mogli