Zamarzył się raz Hrabiemu ogród jak ta lala, czyli jak z żurnala.
- Tu niewielka glorieta z żardynierą... Tam posąg nimfy... A jezioro damy tu! - planował z zapałem.
Kartkując najnowsze katalogi przywiezione prosto ze stolycy, notował, rozrysowywał, kalkulował.
I wszystko szło dobrze, póki jaśnie pani nie wróciła z wojaży z pamiątką nabytą przy gościńcu.
Czemuż to ferwor Hrabiego ulotnił się w mig?