Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy
Musisz być zalogowany, by wpisywać się do logu i dokonywać operacji na skrzynce.
stats
Zobacz statystykę skrzynki
głaz narzutowy Bogudar - OP97Y4
Właściciel: szabla
Zaloguj się, by zobaczyć współrzędne.
Wysokość: m n.p.m.
 Województwo: Polska > wielkopolskie
Typ skrzynki: Tradycyjna
Wielkość: Mała
Status: Gotowa do szukania
Data ukrycia: 06-07-2020
Data utworzenia: 06-07-2020
Data opublikowania: 06-07-2020
Ostatnio zmodyfikowano: 06-07-2020
14x znaleziona
1x nieznaleziona
1 komentarze
watchers 3 obserwatorów
64 odwiedzających
12 x oceniona
Oceniona jako: znakomita
1 x rekomendowana
Skrzynka rekomendowana przez: JAsiek.
Musisz się zalogować,
aby zobaczyć współrzędne oraz
mapę lokalizacji skrzynki
Atrybuty skrzynki

Można zabrać dzieci  Weź coś do pisania  Dostępna tylko pieszo 

Zapoznaj się z opisem atrybutów OC.
Opis PL

głaz narzutowy „Bogudar”- od 1975 r. pomnik przyrody. Jest  pochodzenia lodowcowego (granitoid skandynawski) jest częściowo zagrzebany w ziemi i ma kształt trójkątny. Głaz ma wymiary: 15,7 m w obwodzie i 2,15 m wysokości.

 

Zmiejscem związana jest legenda. Przeklęta gospoda - legenda o powstaniu kamienia w Rudzie zwanym Bogudar
Było to w czasach, gdy w stolicy książęcej w Poznaniu zasiadał Odon, syn Mieszka III z Piastów. Pośród borów, na szlaku handlowym z grodu Krotosa do Pleszewa, a tuż obok Dobrzycy leżał gród zwany Lutynią. Osada ta na początku dostania była. Powiadają, że to z bożej łaski. Opatrzność bowiem mieszkańców Lutyni wszystkim dobrem obdarzyła. Woda w rzece Lutyni ryb była pełna, a i samą czystością niby kryształ widniała. W lasach zwierza rogatego hasało pod dostatkiem, a jego mięsiwo pierwszą jakością się odznaczało. Nieopodal grodu ziemie skrywała mnogość rudy żelaza. Toteż mężczyźni z Lutyni górnictwem, hutnictwem, kowalstwem i snycerstwem się pałali. Swoje warsztaty przy kopalniach mieli, a podgrodzie to wszyscy w skrócie „Rudą” zwali. Interesy kwitły, miejscowość się bogaciła. A i kiesa każdego mieszkańca pełna dukatów krajowych i zamorskich była.
Tak mijały lata. Bogaci mężowie lutyńscy coraz mniej hożo do pracy chadzali. W głowie im za to hulanki i trunki siedziały. Czas ciągle gnał do przodu, sakwy chudły, a i od roboty wszyscy się już odzwyczaili. Warsztaty puste stały, piece wygaszono, kowale narzędzia w kąt rzucili. Za to jedną z kuźni w Rudzie na karczmę zamienili, kryjąc ją strzechą. Stary snycerz Tworzymir nazwę jej nawet wymyślił. – Zwijmy ją „Koźliłep” – rzekł kiedyś. Nazwa się przyjęła. Szynk bowiem dach miał strzelisty, z suszonej trzciny, a na jego szczycie blaszana niby koźla głowa dla ozdoby stała przytwierdzona. Mężczyźni się tam spotykali, co by w dostatecznej odległości od swoich białogłów napitków kosztować. Kobiety tymczasem w rozpacz popadły, nie mając, czym swych pociech karmić. Kasztelan, co go Blizbordem zwali, plan oszczędnościowy zaczął wprowadzać. Na początku, postanowił żywność wydzielać, aby na zakup trunków z kasy grodowej starczało. Potem plebana precz przepędził, żeby na tacę kościelną łożyć nikt nie musiał. A i samego księdza i kościoła utrzymywać nie było trzeba. Pobożne kobiety z Lutyni o sakramenta więc księdza Macieja z pobliskiej Dobrzycy prosiły.
Wielebny Maciej raz, a czasami i nawet dwa razy w tygodniu do grodu nad Lutynią zaglądał. Dziatwie o bożej dobroci opowiadał, mszę odprawiał, starszym komunię dawał. Nigdy na nikogo pokuty nie nakładał. „Bóg sam cię odpowiednio ukarze i sposób odkupienia win obmyśli” – powiadał. A że ubogi i skromny to był duchowny, to na mule zwykł przez dukty leśne jeździć. Ludzie się nawet podśmiewali, że księdza jeszcze nie widać, a już słychać. Zwierzę jego bowiem na szyi wielki dzwonek miało uwieszony i w ten sposób wszystkim obecność księdza Macieja obwieszczało. Tak oto ksiądz z Dobrzycy przez siedem lat dziećmi i kobietami z Lutyni duchowo się opiekował. Mężowie ich za to coraz bardziej na zdrowiu podupadali, ale wciąż pili, pili i pili... I choć dzwonek księżego muła nieraz słyszeli, to nigdy na spotkanie wielebnego z karczmy wychodzić nie chcieli. Niewiasty lamentowały nad swymi małżonkami i ratunku dla nich żadnego nie widziały. Tylko wielebny Maciej spokojny był i za każdym razem powtarzał: „Przyjdzie dzień kiedy Sprawiedliwy Sędzia pokutę dla nich przygotuje”.
Było akurat święto Bożego Ciała w piątym roku panowania Odona. Wielebny Maciej do Lutyni przez bór podążał. I jak zazwyczaj karczmę pod strzechą po drodze mijał. Na piersi jego, na wysokości serca tabernakulum spoczywało, a w nim hostie przygotowane. Ich liczba dokładnie odpowiadała ilości wszystkich lutynian mogących przyjmować sakrament, w tym bezbożnych mężów. Tymczasem w szynku akurat zabawa na całego trwała. „Heja!, jeszcze!, polej” – to jeno słychać było. Wśród bywalców zasiadał i Bogudar – syn Prosimira, niegdyś górnika. Chłopak to był młody, a na jego kilkunastoletnim licu jeszcze rumieniec się jawił. Wizyty w karczmie niezbyt mu były po myśli i każdą okazję, aby się z niej wyrwać, wykorzystywał. Wtem wśród knajpianego gwaru głos dzwonka usłyszał. Przypomniały mu się słowa matki: „Gdy wędrownego księdza wraz z hostią zobaczysz, uklęknij przed nim i Bogu cześć oddaj”. Wybiegł, więc Bogudar z karczmy i przed Maciejem się pokłonił. Ksiądz na nim znak krzyża uczynił, a gdy to zrobił, prawica jego na chwilę słońce prze oczyma młodzieńca słońce przysłoniła. Ciemność jeno widział skruszony Bogudar i skwierk słyszał – niczym palonego drewna głos. Lecz dymu żadnego ni ciepła nie poczuł. Kiedy jasność prze źrenice mu wróciła, wstał i głowę odwrócił. Zobaczył, że przeklęta gospoda zniknęła. W jej miejscu olbrzymi kamień się pojawił. „Gdzie ojciec, gdzie kompani?” – nerwowo pytał księdza Macieja. „Bóg im karę obmyślił” – wyszeptał ksiądz.
Powiadają, że Sędzia Sprawiedliwy sam zamienił karczmę w kamień, a opamiętane serce Bogudara od śmierci ocalił. Stąd strzelisty kształt szczytu głazu. Ponoć jak w Boże Ciało ucho do kamienia przyłożysz, to usłyszysz gwar przeklętej gospody...
Od tego czasu ludzie mówią, że to w Rudzie koło Dobrzycy jest głaz w kształcie serca, zwą go Bogudar.

 

Uwaga na psy w pobliżu;)auto najlepiej zaparkować przy drodze i dalej ruszyć trawiastą ścieżką pomiędzy kamieniami. 

Skrzyneczka powstała nieco spontanicznie z inspiracji Norbiego. 

P.S. wejść na szczyt głazu to nie taka prosta sprawa;)na znalazców czekają certy.

Dodatkowe waypointy
Symbol Typ Współrzędne Opis
Parking --- tu można zostawić keszowóz
Dodatkowe informacje
Musisz być zalogowany, aby zobaczyć dodatkowe informacje.
Obrazki/zdjęcia
Bogudar
droga do kesza
gdzieś tutaj
Wpisy do logu: znaleziona 14x nieznaleziona 1x komentarz 1x Wszystkie wpisy