Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy
You have to be logged-in in order to perform operations on this cache.
stats
Show cache statistics
Azazel - OP8GFK
Młyn
Owner: Sir Black
This cache belongs to GeoPath!
Please log in to see the coordinates.
Altitude: 60 m. ASL.
 Region: Poland > pomorskie
Cache type: Puzzle
Size: Micro
Status: Ready for Search
Date hidden: 26-07-2016
Date created: 29-05-2016
Date published: 26-07-2016
Last modification: 21-02-2023
23x Found
0x Not found
0 notes
watchers 2 watchers
69 visitors
22 x rated
Rated as: Excellent
19 x recommended
This cache is recommended by: abigeo, areckis, Badzia Gadzia - (BG), baloniarz, bamba, Ćwir, Maleska, MałaMii&Włóczykij, Miki., MPG, Nati., pichu., Qbacki, Rausz, RedKrosss, Serengeti, Skyqen, smashin, TEDI02
In order to view coordinates and
the map of caches
you must be logged in
Cache attributes

Take something to write  Nature  Monumental place 

Please read the Opencaching attributes article.
Description PL

Wszechobecny mech porastał wszystko - pnie drzew, kamienie, rozrzucone wśród paproci belki.

Pachniało mokrą ziemią i pleśnią.

W głębi lasu nawoływał jakiś ptak.

Wędrowiec położył na ziemi tobołek i oparł się plecami o pień drzewa. Poczuł jak przenika go niemiły chłód.

Mieszkańcy wsi mieli rację ostrzegając go przed tym miejscem.

Gdzieś w wąwozie za jego plecami szumiał potok.

Gdzieś nad jego głową splatały się gałęzie starych drzew. Ocierały się o siebie skrzypiąc.

Wędrowiec wstał. Jego ubranie było nieprzyjemnie wilgotne. Otrzepał rękaw kurtki i ruszył przed siebie, w stronę parowu.

Woda była zielona, płynęła powoli niosąc ze sobą liście i drobne kawałki kory. Pachniała zbutwiałym drewnem.

Zanurzył rękę tam gdzie wśród kamyków uwijały się maleńkie rybki. Na powierzchni wody dostrzegł zarys swojej twarzy.

Uśmiechnął się do siebie jak do kogoś kogo nie spotkał od dawna.

Nie słyszał niczego prócz szumu wody i skrzypienia gałęzi.

Kiedy zobaczył obok swojego odbicia czyjąś twarz powoli wyprostował się i spojrzał w tył.

Nieznajomy miał na sobie długi płócienny kaftan. Był bosy. Jego stopy tonęły w mchu.

Chwilę spoglądali na siebie nie odzywając się ani słowem.

- To niedobre miejsce - powiedział na koniec nieznajomy.

- Już to słyszałem - odparł.

Nieznajomy spojrzał w górę, tam gdzie spomiędzy gałęzi prześwitywało wyblakłe niebo.

Wędrowiec zarzucił na ramię swój tobołek.

- Bywaj - rzekł.

- Zaczekaj.

Nieznajomy niespodziewanie zastąpił mu drogę. W jego długie, spadające na ramiona włosy zaplątało się kilka źdźbeł trawy, zupełnie jakby spał na gołej ziemi.

- Skoro już tu przyszedłeś…

- Przypadkiem - odparł. - Po prostu przypadkiem.

- Jeszcze jeden łowca przygód.

- Nie.

Chwilę przyglądali się sobie. To naprawdę niedobre miejsce, pomyślał wędrowiec.

I nie miała na to wpływu obecność długowłosego świra. Bo, że nieznajomy był świrem nie ulegało najmniejszym wątpliwościom.

Najprawdopodobniej zaszył się w tej dziczy żeby móc faszerować się grzybkami albo pilnować jakiejś zakazanej plantacji.

Tak czy siak należał do ludzi których trzeba było unikać.

Odwrócił się i począł iść w górę używając wystających korzeni jak naturalnych stopni.

Widać świr miał jakiś własny patent na poruszanie się w zakazanym terenie bowiem wyrósł przed nim jak z pod ziemi i na dodatek wyciągnął do niego chudą, żylastą rękę.

- Tu jest ślisko - wyjaśnił i uśmiechnął się przepraszająco.

Ręka była wilgotna i chłodna i wędrowiec wzdrygnął się z obrzydzeniem.

- Wiem, że nie jestem zbyt miły…w dotyku - rzekł nieznajomy.

Miał rację, ale nie powiedział tego głośno. Chciał znaleźć się na skraju lasu do którego wszedł przed godziną.

Teraz trudno będzie się od niego odczepić, pomyślał kierując się w stronę ścieżki.

- Spieszysz się?

Miał szczerą ochotę rozpocząć zdanie podobnie, także od SP… ale coś go powstrzymało.

- Tak - odpowiedział.

- Jest pewien problem - nieznajomy stawał się coraz bardziej natarczywy.

Wariatom należy ustępować, przypomniał sobie cytat z kogoś tam i westchnął.

- Dobra. O co kaman?

Zapadła chwila irytującej ciszy.

- No?

Nieznajomy zaczerpnął w płuca powietrza zupełnie jakby szykował się do skoku na głęboką wodę.

- Jestem aniołem - powiedział.

- O kurwa - wyrwało mu się mimo woli. Miał do czynienia z prawdziwym świrem.

- Jestem aniołem - powtórzył nieznajomy i począł rozpinać kaftan.

Wiać, trzeba natychmiast wiać, przemknęło mu przez myśl. Ale kiedy nieznajomy odwrócił się do niego plecami…

To sen. Kurwa, to jest sen, pomyślał. Z chudych łopatek nieznajomego starczały dwa żałośnie łyse skrzydła.

Musiałem coś zjeść. Nie, nie próbował żadnych jagód ani nie przyjął od nikogo papierosa. Udar słoneczny nie wchodził w grę. Podobnie jak jad kiełbasiany.

Nieznajomy poruszył skrzydłami.

- Boisz się - zapytał.

- Nie - odparł zgodnie z prawdą wędrowiec. - To po prostu jest mocno odjechane.

- Ciekawe.

Świr założył kaftan.

- Wszyscy się boją.

Wędrowiec uszczypnął się w ramię. Zabolało. Zatem nie był to sen. To była jawa. Kompletnie porąbana jawa.

- Boją się anioła, tak? - zapytał czując że musi coś powiedzieć.

- Niestety.

Nieznajomy rozsiadł się na kamieniu. Cóż było robić.

- Zdaje się, że chciałbyś mi coś opowiedzieć - zaczął ostrożnie. + Czuję, że chcesz się wygadać.

Świr westchnął.

- Jestem prawdziwym skurwysynem - powiedział.

- Każdy z nas ma coś na sumieniu - odezwał się wędrowiec. - Każdy ma prawo popełniać błędy. Nawet kurwa anioł.

- Powiadasz.

Świr podrapał się w głowę.

- Jakieś siedemdziesiąt…- spojrzał w niebo - …może sześćdziesiąt lat temu stał tu jeszcze młyn. Dostałem go pod opiekę.

- Serio? - wędrowiec ukrył uśmiech.

- Naprawdę. Postawili młyn, przyszedł ksiądz i poświęcił. A ja dostałem za zadanie czuwać nad tym wszystkim.

- Założę się że coś spieprzyłeś.

Nieznajomy spuścił wzrok.

- Wal. Przecież nikomu nie powiem. Pójdę sobie grzecznie dalej, a tobie spadnie kamień z serca.

Na twarzy świra pojawił się blady uśmiech.

- Córy ziemi - bąknął. – No wiesz…Ujrzeli aniołowie córy ziemi…

No tak, jasne.

- Niech zgadnę. Skusiła cię.

Nieznajomy skulił się nieco.

- I tak i nie. Chodziła kąpać się obok młyna. A ja chowałem się w krzakach i gapiłem się na nią.

- To normalne że facet gapi się na kobietę, nie?

Świr spojrzał mu prosto w oczy.

Dopiero wtedy dostrzegł, że jego oczy wyglądały jak dwa kawałki szkła - przezroczyste, niebieskie. Bez źrenic.

- Było ich trzech - ciągnął anioł. - Weszli do środka, zabili młynarza. Zabrali pieniądze.

A ja gapiłem się na nią.

- No tak - mruknął wędrowiec. - Niedopatrzenie obowiązków służbowych. Za to można wylecieć z pracy.

- Zostałem skazany na to miejsce.

Teraz wszystko stało się jasne.

- Dopóki ktoś nie wysłucha mojej historii.

- Uważasz że słuchałem wystarczająco pilnie?

Świr skinął głową.

- Czyli jesteś wolny, tak? Możesz sobie pójść…frrrru, do nieba, tak?

- Nie do końca. Mogę zaledwie oderwać się od ziemi - odpowiedział, a na jego twarzy pojawił się uśmiech.

Wstał i ponownie zrzucił kaftan. Powoli rozłożył wyskubane skrzydła i poruszył nimi z wysiłkiem.

- Zaczekaj - wędrowiec poderwał się z ziemi. - A ta kobieta? Dziewczyna? No, ta…jak to powiedziałeś córa ziemi?

- Wyszyła za mąż za jakiegoś barona. Podobno.

Poruszył skrzydłami i ciężko oderwał się od podłoża. A potem zniknął pomiędzy gałęziami drzew.

Wędrowiec chwilę śledził dyndające pomiędzy liśćmi brudne, bose stopy.

- Wyszła za mąż za jakiegoś barona - powtórzył. - Suka.

- Hej, ty - świr nie dawał za wygraną.

- Masz jeszcze jakiś problem? - rzucił wędrowiec.

- Żebym mógł odlecieć stąd…musisz nadać mi imię.

No nie. Przecież ja kurwa nie potrafiłem nawet wymyślić imienia dla mojego psa, pomyślał wędrowiec. Daj mu palec a wyrwie ci rękę z połową łopatki.

- Nie mam do tego głowy.

Co to ja jestem? Urząd Stanu Cywilnego? Wielka księga imion? Dupek. Tak, to byłoby całkiem niezłe imię.

Ale oczywiście zachował je dla siebie.

Zarzucił na ramię tobołek i wyszedł na ścieżkę. Musiał opuścić to miejsce. Najszybciej jak mógł.

Autor tekstu: Katarzyna Ryrych

Anioła uwolnił: pichu.

ZANIM WYRUSZYSZ NA TRASĘ KONIECZNIE PRZECZYTAJ OPIS GEOŚCIEŻKI !!!

 

Skrzynka

Aby otrzymać informacje o miejscu ukrycia wszystkich skrzynek z projektu, musisz mi odpowiedzieć na pytanie: Ilu aniołów mieści się na ostrzu szpilki?

Patent "wyszedł", tymczasowo zwykła skrzynka.

Rules of reactivation Reaktywacja jest zabroniona i nie ma od tego wyjątków.
Read more about reactivation of geocaches here
Additional hints
You must be logged-in to see additional hints
Pictures
Spoiler
Log entries: Found 23x Not found 0x Note 0x All entries Show deletions