Idąc ulicą Wojska Polskiego, za ulicą Obrońców Westerplatte mija się pobielony budynek z okazałą bramą. To tzw. Stara Kuźnia, jedyna pozostałość obozu cygańskiego wydzielonego na terenie Litzmannstadt Ghetto. Trudno uwierzyć, że w kwartale ulic Wojska Polskiego (wówczas Brzezińska), Obrońców Westerplatte (wówczas Towiańskiego), Starosikawskiej i Głowackiego o powierzchni zaledwie 0,019 km kw. hitlerowcy uwięzili ponad 5000 osób.
Jeśli getto było piekłem, to obóz cygański można uznać za jego siódmy krąg. Koszmarny tłok i fatalne warunki bytowe (początkowo nie było tu kuchni, łaźni, izby chorych, a nawet latryn) dziesiątkowały mieszkańców, wśród których nie brakowało przywykłych do wygód przedstawicieli romskiej arystokracji. Teren ten był ściśle strzeżony — od strony aryjskiej przez funkcjonariuszy Schupo (policji porządkowej), a od strony getta przez policjantów żydowskich. Cały kwartał otoczono podwójnymi zasiekami z drutu kolczastego, natomiast ulice sąsiadujące z gettem zostały oddzielone szerokim rowem, wypełnionym do połowy wodą. Wszystkie okna od strony zewnętrznej zabito deskami. Na teren obozu można było się dostać przez bramę przy ulicy Brzezińskiej (dziś Wojska Polskiego). Do jej przekroczenia upoważnieni byli tylko Niemcy, Żydzi dostarczający Romom jedzenie i lekarze z getta. Jednym z nich był Arnold Mostowicz, który w książce „Żółta gwiazda i czerwony krzyż” tak wspominał wizytę w obozie cygańskim: „Nawet dla mnie, nawykłego do katastrofalnie zagęszczonych mieszkań gettowych i obozów dla przybyszy z Niemiec czy Austrii, obraz, jaki przedstawiały obydwa pomieszczenia, był przerażający. [...] Nie było tam, jak i w widzianych przeze mnie kątem oka pokojach ani prycz, ani tym bardziej łóżek. Rozrzucona na podłodze słoma, pokryta szmatami, służyła za legowisko dla – ilu? Trzydziestu? Czterdziestu? Stu mieszkańców tego mrowiska? To było wstrząsające”.
W listopadzie 1941 r. wybuchła epidemia tyfusu, co przyspieszyło decyzję o wywózkach. Ostatni transport do obozu zagłady Kulmhof w Chełmnie nad Nerem wyjechał 12 I 1942 r. Nikt nie ocalał. Dziś o tragedii, jaka rozegrała się w tym miejscu, przypomina głaz z tablicą pamiątkową oraz murale pamięci przedstawiające małych mieszkańców Zigeunerlager.
********
Pojemnik z recyklingu, bo pewnie trzeba będzie często reaktywować, a poza tym dobrze wtapia się w otoczenie. Proszę o ostrożne podejmowanie - na Bałutach okna mają oczy!