Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy
You have to be logged-in in order to perform operations on this cache.
stats
Show cache statistics
Żryć! Ach żryć! - OP5D12
Kuchnia i jadalnia
Owner: meteor2017
Please log in to see the coordinates.
Altitude: 124 m. ASL.
 Region: Poland > łódzkie
Cache type: Multicache
Size: Small
Status: Archived
Date hidden: 15-11-2012
Date created: 14-11-2012
Date published: 15-11-2012
Last modification: 27-01-2017
57x Found
2x Not found
13 notes
watchers 2 watchers
58 visitors
51 x rated
Rated as: Excellent
21 x recommended
This cache is recommended by: bartekt1702, Cripex, daroo88, Doc with the dog, dziwakus, Galka, kierovnick, Mario&Monia, michael50, MojszaNiżTwojsza, morrison-1986, nilu, ogór, rubin, Safrin, tygryskris, Victor+, wanda, Warkocz, Werrona, yoshio
In order to view coordinates and
the map of caches
you must be logged in
Cache attributes

Dangerous Cache  Torch needed  Offset cache 

Please read the Opencaching attributes article.
Description PL

Budynek ten jest prawdopodobnie powojenny, jest podzielony na dwie części - od zachodu była kuchnia, a od wschodu jadalnia . Pomiędzy nimi zaś - punkt wydawania posiłków. Przed wejściem do jadalni do tej pory stoją donice w których rosły kwiaty.

Z żywieniem było różnie na przestrzeni dziejów, o czym można sie przekonać czytając wspomnienia żołnierzy tu służących. Zapewne zależało to między innym od kwatermistrza. A że temat jedzenia zawsze wzbudza emocje, toteż i sporo informacji na ten temat znalazłem - poniżej obszerne cytaty  dotyczące jedzenia i  różnych okołokuchennych ciekawostek:

ryszard:
Wigilia 1976 - Zaraz po obiedzie zbiórka, hełmy , OP1 i pogonili nas na strzelnicę zwierzyniec. nawet napotkani zawodowi po drodze mówili do kaprali i d-cy plutonu "już w ten dzień dalibyście im spokój" (myślę że oni tu mało zawinili - musieli mieć rozkaz "z góry") Strzelanie ze wszystkimi "rozkoszami" typu przegonienie w maskach za niewykonanie , domarsz taktyczny i przed sama kolacją powrót do jednostki. Zaprowadzili nas na kolację, owszem na stołówce była choinka , ale menu to był kawał serdelowej kiełbasy, margaryna i chleb no i świątecznie każdy dostał po pół paczki herbatników. Wszyscy byli zgonieni i zgłodnieni więc wsunęliśmy to wszystko od razu , nikomu nawet do głowy nie przyszło ze to nie postne. No i major Mickiewicz czyli z-ca dcy pułku d/s politycznych mógł napisać w raporcie o dobrym wychowaniu światopoglądowym żołnierzy żołnierzy którzy dali antyklerykalna postawę w postaci zjedzenia potrawy mięsnej w wigilie.O opłatku oczywiście nie było mowy. Swoja droga chytrze. "STARYCH" którzy mogliby się trochę zbuntować w większości wysłano na przepustki a elewi walili służby i dawali wyraz dobrego światopoglądu. Po kolacji żeby nam głupoty nie przychodziły do głowy to skierowano nas na obierak....

wariag:
Jako elew kilka razy byłem dyżurnym na kuchni a raz podoficerem dyżurnym kuchni (i wystarczy, to wcale nie taka lekka służba). Często obieraliśmy kartofle siedząc w kółko koło wielkiej kadzi z wodą. Ci siedzący dalej celowali do niej opryskując kolegów. Jako dyżurni wychodziliśmy z kuchni uświnieni jak nieboskie stworzenia. Brudni, zatłuszczeni, ale przynajmniej najedzeni do syta. Na zapleczu stała maszyna - myśleliśmy że do obierania kartofli. Uruchomiliśmy to cudo techniki i rzeczywiście wylatywały z niej kartofle ale w kolorze buraczkowym. Szef kuchni nie docenił naszej inicjatywy, zgłosił to szefowi naszej kompanii- no i wiadomo. A tego dnia na obiad gotowane kartofle miały śliczną amarantową barwę. To były maszyny do obierania buraków i chyba w ogóle warzyw. Ziemniaków w nich nie wolno było obierać.

Żarcie było nie najlepsze i mało. Konserwa rybna na 3-ch, a mięsna (jak była) na 6-ciu. Kostka margaryny na 10-ciu a masła (było rzadko) na 17-tu - był problem z podzieleniem. Jak na obiady w czwartki była ryba to czuć było już za torami jak wracaliśmy z poligonu. Dobra była pasta z twarogu i konserwowej słoniny. A tak to najczęściej podeszwa (pieczeń wołowa cienka jak listek) albo granaty (pulpeciki z mięsa i bułki tartej). Na śniadania zupa mleczna (ale mleczka było w niej mało, więcej wody) z makaronem albo ryżem, marmolada, serki topione. Na 2 śniadania wątrobianka albo szynkowa krojona pod takim skosem aby wyglądało że jest jej b. dużo. Drugie śniadania nosili na poligon dyżurni kompanii w termosach. Na kolację najczęściej serwowano w tym lokalu białe szaleństwo (twaróg z mlekiem) i czarne szaleństwo (kaszanka na talerzach). Wystawny był tylko obiad na pożegnanie rezerwistów - schabowy z buraczkami do czego przygrywała orkiestra pułkowa. W wigilię 1978 podano nam na kolację zepsute i piekielnie słone śledzie. Oczywiście bunt nie wchodził w grę - wypiliśmy tylko herbatę i zjedli chleb. Niektórzy rozrzucali śledzie po stołówce, ciskali nimi w ściany. Parę razy widziałem jak się robi wojskową kawę albo herbatę. Brało się kawę z cukrem w kostkach i wrzucało do kotła. Gdy sie rzuciło mniej wychodziła herbata, gdy więcej wychodziła kawa. Najlepsza jednak była konsumowana na sucho.

"Koniec jedzenia! Powstań! Wychodzić!" - ciągle się słyszało tę komendę na kuchni. Najgorzej miał ten, który był ostatni w kolejce po posiłek. Biedaczyna coś zakąsił i już było po. Moi elewi byli ciągle głodni, jak my. Na szczęście miałem znajomego kucharza z Chochołowa, który mi przynosił cały talerz "granatów" i chleba skolko ugodno. Dokarmiałem więc moje sierotki. Zwracałem tylko uwagę aby nie wypychali sobie kieszeni chlebem bo wyglądali jak ostatnie łajzy.

Pamiętam że na przełomie 1977 i 1978 często stołowali się tutaj oficerowie radzieccy. Siedzieli przy osobnym stoliku koło okienek skąd wydawano posiłki. Mieli piękne futrzane papachy o fioletowym odcieniu, z rubinowymi maleńkimi gwiazdkami. Strasznie mnie wtedy kusiło aby podprowadzić sajuznikom taka papachę na pamiątkę.

ziutek:
Karaluchów było tyle że wystarczyło na zapleczu koło kotłów na parę zgasić światło choć na parę minut a wychodziło tego całe plagi..kucharze zmywali ich ze ścian gorącą wodą płynąca węzami.Kratki ściekowe się zapychały... posiłki wydawane były z plastikowych talerzach..głęboki i płytki no i kubki plastykowe na deser(kompot..kisiel..rzadko budyń..no i kawa na śniadanie czy kolacje)całość kładło sie na nierdzewnej metalowej tacy. Ale po 13 grudnia 81r. podawali nam jedzenie do "menażek", przybyła do pułku rezerwa i milicja. Rezerwa miała gotowane na zewnątrz w kotłach i jedli pod namiotami... coś jak na poligonie. Oj jedzenie wtedy zeszło na psy..... odchodził tylko kapuśniak a raczej ugotowana kapusta na wodzie i chleb do tego.Ale przed tym to jedzenie było niezłe. Solone śledzie, to nie spotkałem się z tym. Konserwy rybne a raczej z ikrą to były często. Każdy był syty... w każdym bądź razie. Pamiętam że w całej 1WDZ w niedzielę na śniadanie podawali kiełbaskę na gorąco i kawałek ciasta a do tego KAKAO.....czy tak zawsze?????

wariag:
Ziutek, nie osłabiaj mnie..... Ciasto w wojsku na śniadanie jadłem tylko raz i dlatego dokładnie pamiętam kiedy: w Wielkanoc 1978 roku. Było pyszne. Natomiast co do kiełbasy to masz rację, choć raczej chyba to były parówki z musztardą. To była istotnie niedzielna specjalność. Kakao też czasem było w niedzielę, o ile tam można nazwać ten napój kakaopodobny

 

SKRZYNKA:

NOWY OPIS OD 14.09.2013: Obiekt jest już niedostępny, ale skrzynkę zdążyłem ewakuować i ukryć gdzieś na terenie Garnizonu, zachowując jednocześnie klimat poprzedniej miejscówki (jest nawet bardziej ciasno i klaustrofobicznie). Jednak współrzędne startowe nadal prowadzą do budynku jadalni i kuchni, a konkretnie do zamurowanego wejścia kuchennego. Stań tyłem do wejścia i na wprost, lekko po prawej zobaczysz liczbę na sąsiednim budynku - to będzie AB. Spójrz teraz bardziej w lewo, tam jest kolejny budynek z kolejną liczbą na cegłach: CD.

Współrzędne N 51° 5(10-D).(B-D)CD' E 20° 08.BCA' doprowadzą Cię do pewnego budynku na terenie garnizonu. W nim należy znaleźć pionową, nieciągłą rurę (spoiler), a następnie do niej wleźć... skrzynka jest ukryta w tym kanale.

 

Uwagi o dostępności terenu:

Wszystkie etapy znajdują się w ogólnodostępnej części jednostki, przy czym etap pierwszy na terenie Wyższej Szkoły Zawodowej i wszystkie cyferki da się spisać bez przechodzenia przez płot.

Additional hints
You must be logged-in to see additional hints
Pictures
Punkt wydawania posiłków
Na kawę zaprasza starszy szeregowy
Piwniczne malunki
Droga do starej miejscówki (z lewej u góry hop do dziury)
(SPOILER) Hop do rury, czyli tego szukasz w etapie 2