Jest taka poznańska legenda o wielkim pożarze i czerwonej latarni Oto ona:
Z początkiem XIX wieku szalał w Poznaniu ogromny pożar, który obrócił w popiół dużą część dolnego miasta. Małe Garbary i część Wielkich Garbar, ulice Żydowaską, Szewską, Dominikańską, Wielką (zwaną wtedy Szeroką) i Woźną (dawniej Butelską czyli katowską) - stanęły w płomieniach. Także ulica , która wydawała się poza zagrożeniem nagle objął pożar, który szybko się rozprzestrzeniał. Wtedy to cudowne ocalene spotkało stojący do dziś dom pod numerem i jego ówczesnych mieszkańców. Już palił się dach, a ogień objął także schody, tak że uratowanie mieszkańców drugiego piętra było niemożliwe. W zwątpieniu i strachu przed śmiercią rzucali się na kolana przed obrazem Matki Bożej, który wisiał w pokoju i błagali o zmiłowanie i ocalenie. Ich prośba została wysłuchana: nagle zgasły płomienie wdzierające się już drzwiami i oknami, ludzie byli ocaleni. Dom stał. Ulewny deszcz stłumił pożar, który tak wielu ludzi przypłaciło życiem. A często opowiadano, że Matka Boża sama się ukazała i wymodliła ugaszenie ognia Uratowana rodzina Miruckich chciała teraz, w podzięce za uratowanie i na wieczną pamiątkę tego zdarzenia, złożyć jakąś ofiarę i dlatego jeszcze do dziś widzimy na zewnętrznej ścianie domu, między oknami drugiego piętra czerwoną latarnię, która w dzień i w nocy płonie na cześć Matki Bożej.
To tylko legenda bo dziś na opisanym domu nie ma czerwonej latarni. Wielki pożar miał natomiast miejsce w 1803r. I ta informacja powinna przydać Wam się do znalezienia opisanej kamienicy i odszukania kesza.
Miejsca bardzo ruchliwe - proszę o zachowanie konspiracji i bezpieczne podejmowanie i odkładanie kesza.
Dla trzech pierwszych znalaców małe certyfikaty. Powodzenia
Reakrywacja 11.07.2012r. Pojemnik finałowy mikro