Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy
You have to be logged-in in order to perform operations on this cache.
stats
Show cache statistics
Tu, gdzie rzeczywiście stała Reduta Ordona - OP255D
W ramach rozwiewania mitów historycznych
Owner: Johnny224
Please log in to see the coordinates.
Altitude: 113 m. ASL.
 Region: Poland > mazowieckie
Cache type: Traditional
Size: Micro
Status: Ready for Search
Date hidden: 15-04-2010
Date created: 15-04-2010
Date published: 15-04-2010
Last modification: 04-09-2014
232x Found
15x Not found
14 notes
watchers 14 watchers
159 visitors
122 x rated
Rated as: Good
7 x recommended
This cache is recommended by: Azymut, Elvis7, Namarie, Rysa, smashin, Tataminiakus, wania95
In order to view coordinates and
the map of caches
you must be logged in
Cache attributes

Go geocaching with children  Monumental place 

Please read the Opencaching attributes article.
Description PL

Prawdopodobnie większość warszawiaków wie, gdzie znajduje się pomnik Reduty Ordona (N52°12.855' E20°56.881'). Znacznie mniej powszechna jest wiedza o tym, że nie jest to jej faktyczna lokalizacja. Podobnie zresztą, za sprawą naszego wieszcza, duża część Polaków myśli, że Ordon zginął śmiercią bohatera w obronie reduty nr 54, zwanej później jego nazwiskiem. Nasz bohater tułał się jeszcze ponad 30 lat po po Europie, by gdzieś we Florencji odebrać sobie życie. Jego zwłoki zostały sprowadzone do Lwowa, gdzie spoczywa na Cmentarzu Łyczakowskim.

Nie wiem dlaczego pomnik postawiono tam, gdzie jest, ale rzeczywiste położenie reduty Ordona jest właśnie tu, gdzie założony jest cache. Miejsce ostatnio stało się o tyle głośne, że nieopodal (niemal w zasięgu pracy żurawia) jest budowane centrum kultury muzułmańskiej, co miałoby się w jakimś stopniu kłócić ze sobą. Tak czy inaczej, okolica jest mało sympatyczna i jak na taką historię trochę niegodna.  Syf jak sto tysięcy. Warto zwrócić uwagę na samotnie stojący w pobliżu dom pętrowy, który przetrwał zawieruchę wojenną, i w którym działa do dziś sklep metalowy. Może to nic dziwnego, ale pamiętam, że po śrubki chodziłem tu jescze jako dziecko. Bliżej reduty jest jeszcze rudera z mieszkańcami bez zameldowania, ale po wykarczowaniu terenu chyba się wynieśli.
Ulica Na Bateryjce również była jeszcze przed wojną. Stało wzdłuż niej wiele domów (domków - jeszcze je trochę pamiętam). Dziś już pozostało tylko kilka ruder, a okolica jest wykupiona przez dewelopera, który nie dostał zgody na budowanie od P. Prezydent Warszawy HGW. Wink. Może to i dobrze.

Warto połazić po okolicznych wzgórkach. Teren został wprawdzie przeczeczesany przez archeologów, ale może jeszcze jakieś guziki z epoki da się znaleźć.

EDIT 2014.09.3
Ostatnio coraz głośniej się mówiło o tym miejscu. Została rozwiana tajemnica lokalizacji reduty. Już teraz wszyscy wiedzą, gdzie naprawdę była. Dobrze to i źle, bo prysł pewien czar tego miejsca. Powstał nawet prowizoryczny pomnik, pojawiły się tablice informacyjne. Pewnie dlatego, że nieopodal wyrósł meczet.

I na koniec warto przypomnieć sobie poemat, bo jest wyjątkowej urody. 


Reduta Ordona - Adam Mickiewicz

Nam strzelać nie kazano. — Wstąpiłem na działo
I spójrzałem na pole; dwieście armat grzmiało.
Artyleryi ruskiej ciągną się szeregi,
Prosto, długo, daleko, jako morza brzegi;
I widziałem ich wodza: przybiegł, mieczem skinął
I jak ptak jedno skrzydło wojska swego zwinął;
Wylewa się spod skrzydła ściśniona piechota
Długą czarną kolumną, jako lawa błota,
Nasypana iskrami bagnetów. Jak sępy
Czarne chorągwie na śmierć prowadzą zastępy.

Przeciw nim sterczy biała, wąska, zaostrzona,
Jak głaz bodzący morze, reduta Ordona.
Sześć tylko miała armat; wciąż dymią i świecą;
I nie tyle prędkich słów gniewne usta miecą,
Nie tyle przejdzie uczuć przez duszę w rozpaczy,
Ile z tych dział leciało bomb, kul i kartaczy.
Patrz, tam granat w sam środek kolumny się nurza,
Jak w fale bryła lawy, pułk dymem zachmurza;
Pęka śród dymu granat, szyk pod niebo leci
I ogromna łysina śród kolumny świeci.

Tam kula, lecąc, z dala grozi, szumi, wyje.
Ryczy jak byk przed bitwą, miota się, grunt ryje; —
Już dopadła; jak boa śród kolumn się zwija,
Pali piersią, rwie zębem, oddechem zabija.
Najstraszniejszej nie widać, lecz słychać po dźwięku,
Po waleniu się trupów, po ranionych jęku:
Gdy kolumnę od końca do końca przewierci,
Jak gdyby środkiem wojska przeszedł anioł śmierci.

Gdzież jest król, co na rzezie tłumy te wyprawia?
Czy dzieli ich odwagę, czy pierś sam nadstawia?
Nie, on siedzi o pięćset mil na swej stolicy,
Król wielki, samowładnik świata połowicy;
Zmarszczył brwi, — i tysiące kibitek wnet leci;
Podpisał, — tysiąc matek opłakuje dzieci;
Skinął, — padają knuty od Niemna do Chiwy.
Mocarzu, jak Bóg silny, jak szatan złośliwy,
Gdy Turków za Bałkanem twoje straszą spiże,
Gdy poselstwo paryskie twoje stopy liże, —
Warszawa jedna twojej mocy się urąga,
Podnosi na cię rękę i koronę ściąga,
Koronę Kazimierzów, Chrobrych z twojej głowy,
Boś ją ukradł i skrwawił, synu Wasilowy!

Car dziwi się — ze strachu drzą Petersburczany,
Car gniewa się — ze strachu mrą jego dworzany;
Ale sypią się wojska, których Bóg i wiara
Jest Car. — Car gniewny: umrzem, rozweselim Cara.
Posłany wódz kaukaski z siłami pół-świata,
Wierny, czynny i sprawny — jak knut w ręku kata.

Ura! ura! Patrz, blisko reduty, już w rowy
Walą się, na faszynę kładąc swe tułowy;
Już czernią się na białych palisadach wałów.
Jeszcze reduta w środku, jasna od wystrzałów,
Czerwieni się nad czernią: jak w środek mrowiska
Wrzucony motyl błyska, — mrowie go naciska, —
Zgasł — tak zgasła reduta. Czyż ostatnie działo
Strącone z łoża w piasku paszczę zagrzebało?
Czy zapał krwią ostatni bombardyjer zalał?
Zgasnął ogień. — Już Moskal rogatki wywalał.

Gdzież ręczna broń? — Ach, dzisiaj pracowała więcej
Niż na wszystkich przeglądach za władzy książęcej;
Zgadłem, dlaczego milczy, — bo nieraz widziałem
Garstkę naszych walczącą z Moskali nawałem.
Gdy godzinę wołano dwa słowa: pal, nabij;
Gdy oddechy dym tłumi, trud ramiona słabi;
A wciąż grzmi rozkaz wodzów, wre żołnierza czynność;
Na koniec bez rozkazu pełnią swą powinność,
Na koniec bez rozwagi, bez czucia, pamięci,
Żołnierz jako młyn palny nabija — grzmi — kręci
Broń od oka do nogi, od nogi na oko:
Aż ręka w ładownicy długo i głęboko
Szukała, nie znalazła — i żołnierz pobladnął,
Nie znalazłszy ładunku, już bronią nie władnął;
I uczuł, że go pali strzelba rozogniona;
Upuścił ją i upadł; — nim dobiją, skona.
Takem myślił, — a w szaniec nieprzyjaciół kupa
Już lazła, jak robactwo na świeżego trupa.

Pociemniało mi w oczach — a gdym łzy ocierał,
Słyszałem, że coś do mnie mówił mój Jenerał.
On przez lunetę wspartą na moim ramieniu
Długo na szturm i szaniec poglądał w milczeniu.
Na koniec rzekł; "Stracona". — Spod lunety jego
Wymknęło się łez kilka, — rzekł do mnie: "Kolego,
Wzrok młody od szkieł lepszy; patrzaj, tam na wale,
Znasz Ordona, czy widzisz, gdzie jest?" — "Jenerale,
Czy go znam? — Tam stał zawsze, to działo kierował.
Nie widzę — znajdę — dojrzę! — śród dymu się schował:
Lecz śród najgęstszych kłębów dymu ileż razy
Widziałem rękę jego, dającą rozkazy. —
Widzę go znowu, — widzę rękę — błyskawicę,
Wywija, grozi wrogom, trzyma palną świécę,
Biorą go — zginął — o nie, — skoczył w dół, — do lochów"!
"Dobrze — rzecze Jenerał — nie odda im prochów".

Tu blask — dym — chwila cicho — i huk jak stu gromów.
Zaćmiło się powietrze od ziemi wylomów,
Harmaty podskoczyły i jak wystrzelone
Toczyły się na kołach — lonty zapalone
Nie trafiły do swoich panew. I dym wionął
Prosto ku nam; i w gęstej chmurze nas ochłonął.
I nie było nic widać prócz granatów blasku,
I powoli dym rzedniał, opadał deszcz piasku.
Spojrzałem na redutę; — wały, palisady,
Działa i naszych garstka, i wrogów gromady;
Wszystko jako sen znikło. — Tylko czarna bryła
Ziemi niekształtnej leży — rozjemcza mogiła.
Tam i ci, co bronili, — i ci, co się wdarli,
Pierwszy raz pokój szczery i wieczny zawarli.
Choćby cesarz Moskalom kazał wstać, już dusza
Moskiewska, tam raz pierwszy, cesarza nie słusza.
Tam zagrzebane tylu set ciała, imiona:
Dusze gdzie? nie wiem; lecz wiem, gdzie dusza Ordona.
On będzie Patron szańców!
— Bo dzieło zniszczenia
W dobrej sprawie jest święte, Jak dzieło tworzenia;
Bóg wyrzekł słowo stań się, Bóg i zgiń wyrzecze.
Kiedy od ludzi wiara i wolność uciecze,
Kiedy ziemię despotyzm i duma szalona
Obleją, jak Moskale redutę Ordona —
Karząc plemię zwyciężców zbrodniami zatrute,
Bóg wysadzi tę ziemię, jak on swą redutę.

Additional hints
You must be logged-in to see additional hints
Pictures
zaimprowizowany pomnik
Log entries: Found 232x Not found 15x Note 14x Picture 15x All entries Gallery