Jak po nocnym niebie sunące białe obłoki nad lasem,
jak na szyi wędrowca apaszka szamotana wiatrem.
O, cudne manowce. Jest rano. Nowy dzień. Na zrąb właśnie przyszliśmy z leśniczym. Kawałek drogi jest od wioski do leśniczówki i kawałek drogi od leśniczówki do zrębu. Będzie razem z pięć kilometrów. Im zrąb dalej w lesie, tym dalsza strefa i większy dodatek do wypłaty — zapodał mi po drodze leśniczy. Oparte o drzewa widziałem parę rowerów i jeden motocykl. Pojazdami więc sobie dojeżdżają z wioski na zrąb. Wynalazkami cywilizacji. Kto ma, ten jeździ. Ja zaś piechotą będę codziennie przemierzał pięć kilometrów padołu w jedną stronę i pięć kilometrów padołu w drugą. Razem okrągła cyfra. Nachodzę się, nie da się ukryć. Na razie stoję. Ja stoję, a drzewa padają.
(E. Stachura, „Siekierezada albo Zima leśnych ludzi”)
Spacerując śladami Janka Pradery, warto dotrzeć także tutaj. Jeśli sięgnięcie do książki, dowiecie się, co tu się działo, tylko kartek proszę nie wyrywać - lepiej wyrwać skrzyneczkę, która ukryła się na współrzędnych. W razie problemów skorzystajcie z szyfrowanej podpowiedzi. Powodzenia.