Podana wyżej lokacja kryje z lekka sypiące się bunkry nieznanego przeznaczenia. Mniej więcej do końca lat 90 tych w tej okolicy stacjonowała jednostka obrony przeciwlotniczej. Nie można wykluczyć, iż to jej pozostałości, przy czym całość nie wygląda jak siedziba typowego dywizjonu rakietowego. Brak np. bunkra dowodzenia. Dziwne ... Budowle posiadają podwójne ściany. Warstwa zewnętrzna zbudowana jest z cegiel, a wewnętrzna została odlana z żelbetu. Pomiędzy obiema warstwami istnieje szczelina na szerokość ok. dłoni. Cegły co prawda się sypią, ale wewnętrzna, żelbetowa konstrukcja jest chyba nienaruszona. Co ciekawe, właz znajduje się na górze. Do wnętrza prowadzi wąska studzienka z metalowymi klamrami, co sprawia, że do bunkra dosyć łatwo wejść, natomiast niekoniecznie łatwo wyjść, ponieważ klamry w pewnym momencie się kończą ... dosyć wysoko nad podłogą...
Widok z góry nie jest za ciekawy. Z wnętrza bije zapach stęchlizny i duszne powietrze. Możliwe, że coś tam wlazło i po prostu zdechło. Pomieszczenie bunkra - na tyle, na ile jest widoczne - sprawia ponure wrażenie. Trudno sobie wyobrazić, że ktoś mógłby się tam DOBROWOLNIE dać zamknąć. No i samo to, że wejście znajduje się dosyć nietypowo - na górze bunkra - również skłania do refleksji. Możliwe, że pierwotnie jedno z wejść było z boku, a z czasem zostało zasypane. Nie wiem.
Co prawda nie da się wejść do bunkra, gdzie ukryłem skrzynkę, ale wystarczy przejść nieco na wschód, by zobaczyć bliźniaczy budynek. Nieznane formy życia ustawiły tam drabinę (!) Można po niej wejść i zajrzeć przez luk do środka. Drabina jest solidna, skoro nie załamała się pode mną ...
Tego miejsca nie można zobaczyć z googlemap. Dopiero użycie geoportal daje pewne efekty. W środku lasu widoczny jest pająkowaty twór, którego końce "odnóży" to właśnie te bunkry, jak również betonowe platformy, które mogły służyć jako solidna podstawa pod wyrzutnie rakiet. Wokół tej pseudobazy widoczne są pozostałości płotu i drutu kolczastego.
Leśne owady stanowią istotny "czynnik entymologiczno - dopingujący". Co oznacza, że poruszanie się z prędkością poniżej 18 km/h może być zasadniczo niehigieniczne i "obrzękowo". Z tego też względu dotarcie tutaj pieszo uważam za dosyć poważne wyzwanie. No chyba, że nie przeszkadzają nam napuchnięte od żądeł, ssawek, lizawek ( i co tam jeszcze mają w miejsce TWARZY te latające palanty) tyłki...
Potencjalny "rowerzysta - eksplorer" musi zatem utrzymywać stosowną prędkość, aby - kiedy przyjdzie pora - zsiąść z roweru, znaleźć skrzynkę, dokonać wpisu, zapakować ją i schować z powrotem. I to wszystko w czasie, w którym ww. "czynnik ..." nie pozbawi go więcej niż litra krwi, uniemożliwiając tym samym omdlewającemu osobnikowi ucieczkę rowerem ... Z tego też względu postanowiłem ukryć Geocache w taki sposób, aby wykonanie powyższych czynności zajęło nie więcej niż 2 minuty. To wystarczająco dużo.
Zanim czas się skończy i pójdzie fama po lesie, że "mamy kolejnego frajera", nasz rowerzysta będzie już rozwijał bezpieczną prędkość marszową, umożliwiającą "oderwanie się od przeciwnika".