Morski Dywizjon Artylerii Przeciwlotniczej został sformowany rozkazem Ministra Spraw Wojskowych z 26 października 1931 r. jako 9. Dywizjon Artylerii Przeciwlotniczej. Późniejszym rozkazem z 8 lutego 1933 został przemianowany w Morski Dywizjon Artylerii Przeciwlotniczej. Z dniem 1 listopada 1935 r. jednostkę znów przemianowano, tym razem na 1. Morski Dywizjon Artylerii Przeciwlotniczej.
Dywizjon posiadał cztery baterie:
1.Bateria Gdynia-Oksywie-Wąwóz Ostrowicki
2.Bateria Gdynia-Redłowo
3.Bateria Gdynia-Grabówek
4.Bateria Gdynia-Pogórze.
W skład uzbrojenia każdej baterii wchodziło:
Dwie Armaty Schneider 75 mm
NKM 13,2 mm
Dwa CKM'y 7,92 mm
Przyrząd centralny celowniczy PZO-Lev
Reflektor przeciwlotniczy
We wrześniu 1939 roku wszystkie baterie dywizjonu brały czynny udział w walkach. Według nieoficjalnych danych udało im się łącznie strącić od 30 do 50 samolotów samolotów Luftwaffe (sama bateria na Grabówku około 9 samolotów).
Z baterii na Grabówku zachował się jedynie schron amunicyjny, który po wojnie służył za schron przeciwlotniczy w tamtejszej jednostce (dziś już nie istniejącej). Z obecnego układu budynków ciężko jest jednoznacznie wskazać miejsce, w którym znajdowały się stanowiska dział.
We wrześniu 1939 załogę stanowił:
dowódca baterii – kpt. Władysław Faczyński (do 17 IX)
dowódca 1 plutonu – por. rez. Jerzy Szczepkowski (od 17 IX dowódca baterii)
dowódca 2 plutonu – ppor. rez. Antoni Stanisław Jeżyński
oraz (w czasie pokoju) 45 podoficerów i marynarzy.
Na archiwalnym zdjęciu bliźniacza bateria i działo na półwyspie helskim, ponieważ prawdopodobnie nie zachowały się zdjęcia gdyńskich baterii z tamtego okresu, lub znajdują się w zbiorach prywatnych.
Historia skrzynki :
Schron jest zamieszkały i to od kilku lat przez jakiegoś człowieka, któremu najwidoczniej życie nie ułożyło się jak powinno. Podobno nie jest to zwykły "kloszard" a człowiek ponoć nawet wykształcony. Wiem, jak on wygląda, bo często spotykam go idącego przez moją dzielnicę, jednakże jak dotąd- nie odważyłam się zagadać...
Skrzynka pierwotnie założona została w środku. Ale po długich i burzliwych przemyśleniach oraz biciu się z myślami postanowiłam przenieść skrzynkę na zewnątrz, aby go niepotrzebnie nie niepokoić a poza tym też dla dobra istnienia skrzynki, którą to mógłby celowo zniszczyć, by nie mieć więcej nieproszonych gości -> ( wpisy na ten temat w logach w poprzednim keszu w tym miejscu). Potem okazało się, że wyposażenie pokoju, w którym mieszkał uległo całkowitemu spaleniu, więc byłam pewna, że wyniósł się na dobre i skrzynka z powrotem wróciła do środka schronu. Jednakże okazuje się, że on nadal tam mieszka a skrzynka po kilku miesiącach żywota nagle zniknęła. I tym samym postanowiłam, dla jej dobra, już nie umieszczać kesza w środku.
Edit: 17.08.2015
Po wielu miesiącach postanowiłam jednak wskrzesić kesza i tym samym sprowadziłam go z zaświatów z powrotem na ziemię. Od teraz oryginalny pojemnik stricte w klimacie skrzynki. Uszanuj, nie niszcz, nie zabieraj!
Powodzenia !!!