Bronek pracował w cegielni już od 21 lat i zajmował się układaniem cegieł po wypaleniu i potem przekładał je w odpowiednie miejsca. Był bardzo lubianym i rubasznie wesołym pięćdziesięciolatkiem. Pewnego dnia w trakcie zdejmowania cegieł, półka na której były poukładane, przechyliła się i cegły spadły na nogi Bronka. Zaczął przeraźliwie krzyczeć, aż wszystkie ptaki gnieżdżące się na gliniankach poderwały się do lotu. Wtedy koledzy przybiegli i uwolnili jego nogi, jednak jedna tak bardzo go bolała, że musiał trafić do szpitala na badanie, tam po wykonaniu rentgena okazało się że kość piszczelowa jest pęknięta. Na rehabilitację Bronka urządzono zbiórkę pieniędzy, sprzedawano cegiełki – tym razem były to ściereczki kuchenne zrobione ze starych obrusów przez Hoffmanową z produkcji. Mikro w większym maskowaniu.