Skrzynka założona w ramach dolnośląskiego projektu:
Losuj Ukrywaj Znajduj [LUZ]
Wylosowano:
Typ: multi
Rozmiar: mała
Temat: miłość / nienawiść / emocje
Ukrycie: kamuflaż / maskowanie
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przyjaciel pies...
Michał otrzymał na swoje 10-e urodziny w prezencie psa. Rasa - mieszaniec owczarka niemieckiego z rottweilerem. Chłopak otrzymał go, kiedy ten miał niespełna miesiąc. Guliwer, bo tak nazywał się piesek, był bardzo mądrym psem. Dziecko było przeszczęśliwe posiadając czworonoga, który chętnie towarzyszył mu w jego zabawach. Można powiedzieć, że razem dorastali.
Kiedy pies miał już 5 lat zdarzyła się bardzo smutna rzecz. Rodzice Michała dostali propozycję pracy za granicą. Zabranie ze sobą psa było niestety niemożliwe. Zarządca budynku, w którym miała mieszkać cała rodzina, nie zezwalał na trzymanie jakichkolwiek zwierząt. Michał był załamany, nie chciał nawet słyszeć o wyjeździe. Pomijając fakt, że musiał zostawić swoich szkolnych kolegów, których znał już przecież długo, to dodatkowo musiał zostawić swojego przyjaciela. Piętnastoletni Michał miał wielki żal do rodziców o to, że nie próbują wymyślić czegoś, co pozwoliłoby zabrać im ze sobą pieska. Rodzice z kolei obdzwonili wszystkich swoich znajomych z nadzieją, że ktoś przygarnie Guliwera.
"Taki mądry pies, więc na pewno ktoś się nim zaopiekuje" - mówili.
Podczas wizyt rodzinnych, jak i sąsiedzkich - pies był przez wszystkich wychwalany, jako mądry i ułożony. Niestety, teraz nikt nie chciał go przyjąć pod swój dach, bo: pies jest zbyt duży, bo córka ma alergię na psy, bo do późna pracujemy, a pies przecież musi wychodzić na spacer regularnie itd. Argumentów przeciw było sporo. Nie było rady, pies trafił do schroniska dla psów...
Rodzina wyjechała za granicę, a pies trafił do boksu 5x5 m z czterema innymi psami. Pies piszczał po nocach z tęsknoty, nie chciał jeść, a weterynarze zastanawiali się, czy psa nie trzeba będzie uśpić?
Rodzina po przyjeździe do Austrii, miejsca w którym rodzice Michała otrzymali intratną posadę, szybko się zaaklimatyzowała. Nie raz przywoływano na myśl psa, z którymś kiedyś żyli. Nie było dnia, żeby Guliwera nie wspominał Michał. Miał z nim masę zdjęć, zwłaszcza jak ten był jeszcze szczeniakiem. Oglądając je, często wzruszał się, nie wiedząc, co teraz dzieje się z jego czworonożnym przyjacielem?
(...)
Po tygodniu, schronisko odwiedzała pani Teresa ze swoją wnuczką. Szukała psa, którego będzie mogła zabierać ze sobą na działkę. Pani Teresa potrzebowała ruchu, bo tak jej zalecał lekarz, a pies był do tego dobrym pretekstem. Przechadzając się pomiędzy boksami dla psów, pokazywała swojej wnuczce co raz to różniejsze rasy. Kiedy doszli do klatki Guliwera, wnuczka zawołała:
"Babciu, weźmy tego pieska!"
Na co stojący obok pracownik schroniska powiedział:
"Lepiej wziąć innego pieska, bo ten ma już swoje lata, a do tego jest chudy, bo mało je". Na odchodne dodał: "(...) ten pies i tak zostanie niedługo uśpiony". Wnuczka, słysząc wypowiedziane słowa, z płaczem błagała babcię, aby wzięła właśnie tego psa. Na samą myśl, że pieska czeka rychła śmierć, była gotowa zrobić wszystko. Od próśb błagalnych, przez obfity płacz, po obietnice, że będzie mieć porządek w pokoju i dobre oceny w szkole.
Babcia uległa swojej wnuczce Kasi. Zabrali Guliwera ze schroniska. Pies był duży i strasznie ciągnął. Już w drodze powrotnej pani Teresa zastanawiała się, czy poradzi sobie z opieką nad tak dużym psem.
Wnuczka wróciła ze swoimi rodzicami do siebie, a pani Teresa pozostała sama z Guliwerem.
"Muszę ciebie wykąpać brudasku, bo strasznie śmierdzisz schroniskiem".
Pies chyba zrozumiał, co się do niego mówi, bo tylko odwarknął. Jako, że było lato, pies został wykąpany w ogrodzie, za pomocą węża do podlewania roślin. Guliwer oczywiście uciekał jak się tylko dało, aby ominąć kąpiel, ale u babci Teresy by to nie przeszło. Już wykąpany, otrzepał się i usiadł obok huśtawki ogrodowej. Pod wieczór wybrali się razem na długi spacer i ku zdziwieniu pani Teresy, pies szedł spokojnie przy nodze i ani razu nie pociągnął. Pies zrozumiał, że pani Teresa jest dobrą osobą i dba o niego, więc postanowił odwzajemnić się tym samym. Nad ranem, na wycieraczce czekała złapana przez Guliwera mysz - to taki podarunek, w podzięce za dobre traktowanie.
Mijały tygodnie, miesiące, a pies dalej wiernie towarzyszył swojej nowej właścicielce. Pewnego dnia, idąc na spacer z psem, pani Teresa spuściła psa ze smyczy, aby sobie pobiegał. Guliwer ochoczo obwąchiwał trawkę i okoliczne drzewka. Co drugie drzewo musiało być obsikane. Poranna gazeta w postaci psich zapachów dostarczała masę informacji. Jaki pies, jak duży i skąd wędrował drogą przed Guliwerem? Każdy nawet najmniejszy szczegół miał znaczenie. Pies oddalił się nieco. W tym samym czasie pani Teresa źle się poczuła, oparła się o szlaban, po czym osunęła się na ziemię. Wracający z pracy robotnik zauważył leżącą kobietę i wezwał pogotowie. Karetka, która przybyła na miejsce, zabrała panią Teresę, a pies został sam na miejscu, obserwując całą sytuację z boku. Niestety, w drodze do szpitala, starsza kobieta odeszła. Pies chyba zrozumiał co się właśnie stało, znowu został sam. Mijały godziny, a pies siedział bez ruchu w miejscu. Kiedy zgłodniał, postanowił ruszyć w drogę. Jego psi zmysł zaprowadził go ścieżką w miejsce, które dobrze znał, pod schronisko. Liczył na to, że uda mu się uzyskać tam jedzenie i ciepłą budę. Przynajmniej tak mu podpowiadał instynkt.
W tym samym czasie do miasta powrócił z zagranicy Michał, który miał zacząć naukę na polskiej uczelni. Oczywiście chłopiec pod pretekstem nauki, miał ukryty swój cel, wracając do rodzinnego miasta - odnaleźć swojego czworonożnego przyjaciela. Odwiedził swoją ciotkę Wandę, u której miał teraz mieszkać i gdy tylko nadarzyła się okazja, udał się wprost do schroniska.
Jakie było zdziwienie chłopca, kiedy na miejscu przed budynkiem schroniska zobaczył swojego psa. Pies - pomimo tak długiej rozłąki - poznał Michała i rozpoczął swój taniec szczęścia. Podskakiwał, skacząc na chłopca i wymachując energicznie ogonem. Radości nie było końca! Michał usiadł na pobliskiej ławce, a obok niego jego wierny towarzysz. Mając przy sobie chrupki serowe, poczęstował nimi swojego psa, a ten bez żadnego sprzeciwu (będąc głodnym jak wilk) zajadał się nimi w najlepsze.
Po długim powitaniu trzeba było udać się w podróż powrotną do domu ciotki. Był tylko jeden problem, nie wiadomo było jak ciotka przyjmie informację, że chłopiec wraca do domu z psem? Odchodząc spod schroniska, Guliwer spotkał suczkę rasy Jamnik, wabiącą się Saba. Oczywiście psim zwyczajem nie można było przejść obok obojętnie. Oba psy obwąchiwały się wzajemnie i goniły na zmianę. Michał był wzruszony, widząc taki widok, dlatego też pozwolił się swojemu psu pobawić z przedstawicielem swojego gatunku na małej polanie. W międzyczasie, kiedy psy były zajęte sobą, właściciel Saby powiedział do Michała, że jego pies ma niespożytą energię.
"Ona tak szaleje, że w ubiegłym tygodniu zgubiła piękną brązową obrożę, normalnie 3 światy z tym psem!"
"Niech się pan nie przejmuje, widać, że zdrowy pies" - odparł Michał i na co obydwoje się zaśmiali.
Po godzinie harców, chłopiec wrócił z Guliwerem do domu. O dziwo - ciocia, która rozpoznała psa, sama wyraziła chęć zatrzymania czworonoga. Stwierdziła, że to musiało być przeznaczenie, a z nim należy się zgadzać. I tak Michał wraz z Guliwerem - po długiej rozłące - znów mogli się cieszyć swoim towarzystwem.
Podobno dalej widuje się ich w Lasku Osobowickim podczas długich, psich spacerów...
O keszu:
4 etapowy mulciak (miejsca startu nie wliczam). Jeden z etapów nie jest częścią przystanku autobusowego. Podczas poszukiwań przyda się Wam pęseta i coś do pisania. Kesz zawiera jedynie logbook (W pierwszej edycji skrzynki był także geokret "Przyjaciel pies", 10 certyfikatów i ogłoszenie o zaginionym psie).
Aby wyruszyć z miejsca startu, wykonujemy szybkie obliczenie:
Do kordów startowych ( N 51° 09.X' E 16° 59.Y') dodajemy ilość miejsc parkingowych na przeciwko przystanku, gdzie: X = 175 + miejsca parkingowe + ilość czynnych fontann obok przystanku - 48, Y = 792 + miejsca parkingowe + ilość sterowców przelatujących nad głową w tym momencie - 59 bo tak)
I etap
II etap
III etap => N51.09.XXX, E17.00.XXX za X-y podstawiamy cyferki od kota (dla tego etapu przewidziany opensprawdzacz)
IV etap - finał
ZALECANE OGLĄDANIE SKRZYNKI NA KOMPUTERZE BO C:GEO GUBI KOLORY, KTÓRE MOGĄ WAM BARDZIEJ POMÓC.
Od autora:
Moi Drodzy! Ta skrzynka powstała dla Was i Waszej rozrywki, dlatego proszę, abyście ją szanowali.
Z niczym się nie siłujemy. Wszystko otwiera się w sposób intuicyjny. Kordy wskazują start, ale nie miejsce ukrycia skrzynki. Wylosował mi się mulciak, więc trzeba było ukryć co nieco w terenie. Wasze zadanie, to iść po nitce do kłębka. Etapy są 4, ostatni jest finałem (nie liczę kordów początkowych).
Jadąc w okolicę skrzynki, możecie zabrać ze sobą jakąś karmę dla czworonogów, które pewnie Wam nie podziękują, ale ich serduszka będę bić w radosnym rytmie. Można zabrać ze sobą także niepotrzebne garnki i miski na wodę, a także koce, jeśli nadają się do wyściełania budy. Dokładny regulamin oraz co i jak znajdziecie na stronie: http://schroniskowroclaw.pl/pomoc-materialna
Jeśli coś jest zawinięte lub owinięte, to w taki sam sposób proszę odkładać. Prosta skrzynka. Na pewno zdobędziesz ją szybciej niż ja ją zrobiłem ;)
Powodzenia i miłej zabawy!
PS. Zachęcam Was do dokarmiania czworonogów z ośrodka, wokół którego będziecie spacerować. Dziękuję.
Miło zobaczyć na koniec jakiś komentarz, no chyba że robisz to dla statystyk ;)
Proszę nie spoilerować w logach.