W 1989 roku w Walimiu z jednego z mieszkań zaczynał ulatniać się smród, mieszkańcy od tygodnia nie widzieli sąsiada Kazimierza Kowalskiego (imię i nazwisko zmienione). Naczelnik gminy po otrzymaniu zgłoszenia zadzwonił na komisariat milicji. Ci wyważyli drzwi i znaleźli lokatora, który nie żył. Z uwagi, że mieszkał samotnie, naczelnik postanowił zlecić zabezpieczenie majątku zmarłego gdyby przypadkiem odnalazła się jego rodzina. Po ok. półtorej godzinie naczelnik otrzymał telefon z milicji, że zmarły nie był Polakiem a Niemcem. W mieszkaniu odnaleziono legitymację zmarłego z jego zdjęciem, która zawierała pieczątkę ze stycznia 1945r., zmarły był na niej w mundurze ss, a nazwisko na legitymacji było zniemczone. Komendant MO były żołnierz 1 Dywizji LWP był pewien, że dokumenty są autentyczne. W mieszkaniu odnaleziono także mapy. Sprawę przejęła WSI, po jakimś czasie ogłoszono, że znaleziony mężczyzna nie był ss-manem a strażnikiem w zakładach lniarskich i robotnikiem przymusowym. Jednak jak się okazało nikt nie sprawdził, czy zmarły posiadał tatuaż, ponadto zmarły nie chodził do lekarza, nie miał nawet kartoteki w ośrodku zdrowia. Kim był zmarły naprawdę?
Proszę o dokładne maskowanie. Dzięki na pierwszych 3 znalazców czekają certy.