Gmach o ponurej historii, przy ul. Powstańców 31 wzniesiony został na początku XX wieku. Podczas hitlerowskiej okupacji nie cieszył się zbyt dobrą reputacją. Nic w tym dziwnego, skoro owe miejsce stało się lokalną rezydencją tajnej policji państwowej III Rzeszy. Przedsionek piekła, a czasem nawet miejsce ostatniego pobytu córek i synów Śląska, odcisnął swoje piętno w historii miasta już od samego początku okupacji.
Przesłuchiwanych tutaj więźniów torturowano, począwszy od zwyczajowego bicia po twarzy i kopniaków, aż po bardziej wyrafinowane metody, jak wlewanie wody do nosa, wbijanie szpilek pod paznokcie i wykorzystywanie prądu. Ten, który miał szczęście przetrwać, i tak trafiał do katowickiego aresztu śledczego bądź wprost do obozu w Auschwitz. W obu jednak wypadkach szansa na przeżycie była znikoma. Ofiary trafiały tutaj często dzięki informacjom udzielanym przez bogatą siatkę konfidentów, których w samych Katowicach szacuje się na około 200 osób. Wśród oprawców najgorszą sławą cieszył się nigdy nieosądzony szef katowickiej placówki, Johannes Thummler, który doraźnie wydawał też wyroki śmierci w oświęcimskim obozie. W czasach powojennych gmach na swoją siedzibę przejął komunistyczny UB. Kaźń trwała dalej. Za ciekawostkę należy uznać fakt, że osoby sprzątające podziemia budynku w 2006 roku trafiły na nietknięte od tamtych czasów cele. Ponadto budynek jest połączony podziemnym przejściem z gmachem Sejmu Śląskiego i Urzędem Wojewódzkim. Obecnie na terenie obiektu znajduje się Zespół Przychodni Specjalistycznych NFZ. 27 stycznia 2011 roku na głównej fasadzie budynku odsłonięto pamiątkową tablicę poświęconą katowiczanom pomordowanym w Auschwitz.