Niby zwykły kościół, a jaką ciekawą historię skrywa!
Dla wkraczającego na teren Wawra nieprzyjaciela szczególne znaczenie ze względów strategicznych miała osiemdziesięciometrowa wieża, którą od razu zajęli niemieccy oficerowie. Wybijająca się na tle pustej wokół przestrzeni sylwetka kościoła stanowiła jeden z najdogodniejszych w okolicy punktów obserwacji walczącej Warszawy. Temu też przypisać należy przyjazd Hitlera w asyście Himmlera w dniu 22 września 1939 r. Jak wynika ze wspomnień sióstr po tej mało zaszczytnej dla felicjanek wizycie, Niemcy tłumnie przybywali oglądać wieżę, gdzie przez chwilę stało ich bożyszcze. W krótkim czasie wykupili też wszystkie pocztówki kościoła, których przez wiele lat nie udało się siostrom sprzedać na jego wykończenie.
Najcięższe jednak chwile przeszedł budynek kościoła w 1944 r. Najpierw były to momenty grozy związane z zaminowywaniem go przez Niemców, które zostało przerwane przez wkroczenie wojsk sowieckich i polskich, później ciężkie bombardowanie 21, 22 i 25 listopada. Ostrzał ciężkiej niemieckiej artylerii skierowany na kościelną wieżę uszkodził jej kolumnadę i poczynił ogromne zniszczenia w całym obiekcie. Ostatecznie, pragnąc zapobiec dalszym bombardowaniom oraz zawaleniu się wieży na ocalałą część chóru zakonnego, Matka M. Symplicyta poprosiła polskich saperów o wysadzenie wieży na zewnątrz. Z pozbieranych z niej kamieni siostry własnymi rękoma zbudowały przed kościołem, po zakończeniu wojny, jako wyraz wdzięczności za swoje ocalenie, grotę Matki Bożej z Lourdes. Dla upamiętnienia trudnych czasów wmurowano tam również fragmenty bomb, których w 1944 r. na teren klasztorno-kościelny padło około sześćdziesięciu.
Kesz został ukryty w okolicach groty. Stojąc na jej tyłach, twarzą do kościoła należy szukać tam, gdzie prawy łuk wchodzi w ziemię. Niziutko, przykryta białymi kamieniami.