Droga
szperaczko, drogi szperaczu - tego kesza założyłem specjalnie dla
Ciebie poświęcając swój czas i pieniądze. Nawet jeśli nie trafia on w
Twój gust, proszę - szanuj go. Podejmuj dyskretnie, odłóż w to samo
miejsce dobrze maskując. Zadbaj o kesza i jego otocze
Gnomy - smutna prawda ...
Spytacie kim lub czym są gnomy? Skąd pochodzą? Tego niestety nie wiem.
Ani ja ani nikt z moich rozmówców. W tytule tej historii użyłem
określenia "gnomy" gdyż, według mnie, swoim wyglądem są najbardziej
zbliżone do istot zwanych gnomami - opisywanych w bajkach i baśniach.
Lecz ta historia wcale nie jest bajką, a tym bardziej baśnią...

Z relacji świadków, jakie udało mi się zebrać wynika, że istoty te na
pewno zamieszkiwały najbliższe okolice Barda. Z racji istnienia sporej
ilości relacji zamieszczę tutaj tylko dwie wybrane. Poniższa, jest
pierwszą relacją o zauważeniu takiej istoty, na jaką udało mi się
natknąć. Pochodzi ona z 1978 roku. Jej autorką jest Katarzyna Wiącek.
"...to było w lecie. Byłam wtedy jeszcze młodą dziewczyną. Wracałam już
pod wieczór, ze studzienki, jak już zaczęło się na dobre ściemniać.
Szłam drogą biegnącą za „warszawianką” na ulicę Krakowską. Gdy byłam
przed punktem widokowym ogarnęło mnie przeczucie, że ktoś za mną idzie.
Przestraszyłam się wtedy nie na żarty. Nie zatrzymując się odwróciłam
głowę do tyłu i wtedy go zobaczyłam. Jakieś dziesięć metrów za mną.
Nigdy tego nie zapomnę! Był wysoki gdzieś tak do kolan. Miał małe,
śmieszne grube nogi. Ubrany był w ciemnozielone zniszczone spodnie i
sponiewierany brązowawy kaftan do pasa, z kapturem narzuconym na głowę.
Ubrania miał zrobione z takiego grubego materiału z jakiego kiedyś szyto
szaty mnichom. W momencie gdy go zobaczyłam zatrzymałam się. On też się
zatrzymał. Mimo, że nie widziałam dokładnie rysów twarzy bo miał
naciągnięty na głowę ten kaptur to jestem pewna, że się uśmiechnął.
Uśmiechnął się i od razu skoczył w chaszcze po prawej stronie drogi i
straciłam go z oczu..."
Autorem drugiej relacji jest Jakub Sowiński. Zdarzenie to miało miejsce w 1995 roku:
"...to był późny jesienny wieczór. Było już zimno, ciemno i wiał mocny
wiatr. Ulice opustoszałe. Wracałem właśnie do domu, idąc w dół ulicą
Męki Pańskiej. Gdy wyszedłem zza zakrętu, w stronę tego ronda za
pierwszą kapliczką różańcową, zobaczyłem go. Był w połowie drogi po
lewej stronie, między płotem, a tą dużą starą lipą, która rośnie na
środku tego ronda. Szedł odwrócony do mnie bokiem, lekko zgarbiony, nie
widziałem w ogóle jego twarzy bo miał naciągnięty na głowę kaptur.
Wysoki był gdzieś na około 40 cm. Ubrany w starą zniszczoną opończę aż
do ziemi, z kapturem z takiego grubego parcianego materiału. W momencie
gdy go zobaczyłem on musiał mnie usłyszeć, bo rzucił się biegiem w
kierunku prawej strony - jest tam strome pobocze, które wtedy było
porośnięte gęstymi krzakami, tak, że straciłem go z oczu tuż za tą lipą w
ciemnościach. Był cholernie szybki! Wydaje mi się, że wracał od
kurnika, który był tuż za płotem po lewej stronie. Wcześniej pamiętam,
jak rozmawiałem zupełnie przypadkiem z człowiekiem, który jest
właścicielem tego kurnika. Był zły, mówił mi, że jakieś zwierzę, chyba
lis, dobiera mu się ciągle do kur..."
Im bliżej naszych czasów tym coraz mniej jest relacji osób, które
widziały gnomy. Ostatnia relacja pochodzi z 1999 roku. Wydaje się, że
wraz z postępem cywilizacyjnym, z niszczeniem naturalnego środowiska
przez człowieka, zniszczyliśmy również te istoty. Gnomy nie mając szans
na szybką adaptację do zmieniającej się radykalnie sytuacji, nękane
głodem i innymi plagami prawdopodobnie wymarły. Być może istota widziana
przez Jakuba Sowińskiego, wykradająca jaja z kurnika, była jedną z
ostatnich. Być może głód zmusił je do tego by wejść do miast, zbliżyć
się do siedlisk ludzi. W efekcie stało się to ich zgubą.
Imiona i nazwiska świadków zostały celowo zmienione.
Powodzenia
Bedekkk