Dawno, dawno temu w osadzie pojawiła się Anna. Wygląd miała dziki, odziana w łachmany, nie wiadomo skąd się wzięła. Nic dziwnego, że nikt nie chciał jej przygarnąć. Czasem tylko rzucali jej jedzenie wołając "Masz Anno", a czasem z takim samym wołaniem "A Masz" rzucili kamieniem, stąd ją później Anną Masz zwano.
Anna dorastała i nie była grzeczną dziewczynką. Większość czasu spędzała w lesie, żywiąc się runem leśnym, pomagając w pędzeniu bimbru. Ponoć pijała go jak wodę, a na pewno częściej niż mleko.
Pewnego lata spotkała w lesie lisa (zob. skrzynkę Lisek Lilanosek). Anna Masz stworzyła z nim nietypową parę, włóczyli się po okolicy, popijając procenty, zagryzając grzybkami różnej maści.
Gdy jeszcze Anna zaczęła przymilać się do młodych mężczyzn (a może odwrotnie) w wiosce wzrastało wzburzenie. Zbliżała się kolejna wiosna, z nią obecność Anny Masz mogła być jeszcze bardziej problematyczna.
Zapadła decyzja - pogonić Annę, a najlepiej utopić ją na pobliskich mokradłach - co nigdy zwłok nie zwracały!
Co się naprawdę tego pierwszego dnia wiosny zadziało nie wiadomo.
Wiemy tylko, że nastał czas spokojny, a coroczne wspominki wydarzenia, z upływem czasu, stały się tradycją ludową "Topienie Masz Anny". Wiele lat później zanikła pamięć o jej źródłach, więc i nazwa uległa zniekształceniu.
Dopiero niedawno, badając okolicę udało się dotrzeć w pewien rejon i sprawdzić czy zostały jakieś ślady po Annie.
Zachęcamy do poszukiwań i nie mówimy, że będą w łatwym terenie.
(Dalsze losy liska można sprawdzić w skrzynce Lisek Lilanosek)
O skrzynce: Maskowanie leśne. Obejrzyjcie jak to jest zamocowane aby podjąć wygodnie i odłożyć prawidłowo. Odkręcamy nie wyjmujemy, w środku mikrocertyfikaty. Najlepiej podejmować od strony mokrego ale pewnie wszyscy pójdą na łatwiznę i będą szukać od strony co nie widać kesza. Nie zapomnijcie wziąć pisadła.
Atrybut potrzebne narzędzie , jest sugestią zabrania odpowiedniego obuwia,
Co prawda słyszeliśmy, że kąpiele wodne mogą być zdrowe - na wszelki przypadek daliśmy jednak atrybut niebezpieczna