SKRZYNKA
Jest to pojemnik ukryty na terenie muzeum, żeby się do niego dostać musicie kupić bilet do zamku, lub chociaż na krużganki.
Bilet kosztuje 17zł cały, 12zł ulgowy a 10zł na dziedziniec i krużganki.
Jeśli chcecie złapać kesza bezpłatnie - śledźcie stronę https://mnkd.pl
- tam znajdziecie informację o dniu darmowego wstępu
(co miesiąc jest to inny dzień w tygodniu).
Bardzo proszę o ostrożność, jest to miejsce zabytkowe.
Zamek w Janowcu jest czynny:
SEZON ZIMOWY:
codziennie oprócz środy: 9.00 - 15.00
(ostatnie wejście 30min przed zamknięciem)
SEZON LETNI: (od 1 kwietnia do 31 sierpnia)
codziennie: 10:00 -17:00
dziedziniec i krużganki dodatkowo w godz. 17:00 - 20:00
(ostatnie wejście 30min przed zamknięciem)
*************
Witajcie, to znowu ja, Czarna Dama. Jak już wiecie z poprzedniej skrzynki, która znajduje się na terenie janowieckiego parku, jestem duchem tego miejsca. Obiecałam Wam moją smutną historię..
Dawno temu, gdy mieszkali w Janowcu potężni magnaci- Lubomirscy, zamek był przepiękną rezydencją. Podzielony był na dwa dziedzińce, w pierwszym były stajnie, wozownie i mieszkania przeznaczone dla zamkowej straży i dworzan, w drugim dziedzińcu mieszkali rezydenci i rezydentki. Znajdowało się w nim prawie 100 komnat, 7 dużych sal, w tym przepiękna sala balowa, portretowa i jadalnia. Na srebrnych łańcuchach wisiały kunsztowne, weneckiej roboty pająki, w których co wieczór jarzyło się po kilkadziesiąt świec, a płomienie igrały w załamaniach kryształu rozpraszając światło w blaski kolorowe. Na ścianach widniały portrety rodowe, malowane al fresco. A uczty i bale jakie się tu odbywały są wręcz nie do opisania. A ja byłam jedną z mieszkanek zamku, córką magnata.
Do zamku z rybami przychodził biedny młodzieniec i nieszczęśliwie nasze drogi się zeszły. Serce było silniejsze niż rozum. Zakochaliśmy się w sobie, a schadzki odbywały się w parku. Niestety, ktoś doniósł na nas ojcowi, który zdenerwował się okrutnie za ten mezalians i oczywiście zakazał nam spotkań. Nic jednak te zakazy nie dały, widywaliśmy się dalej. O tym też się dowiedział ojczulek i nie było przeproś. Zamknął mnie w komnacie w wieży, a rybakowi zabronił zbliżania się do zamku. Zamknięta byłam zrozpaczona, nie wyobrażałam sobie życia bez ukochanego. Po kilku dniach męki, założyłam czarną suknię i wyciągnęłam sztylet ze starego kufra. Przebiłam nim serce ginąc na miejscu.. (niektórzy opowiadają też, że rzuciłam się z wieży przez otwarte okienko, ale już jak było naprawdę to miesza się w głowie, tak dawno to było temu) i właśnie od tamtego czasu snuje się w tej czarnej sukni pomiędzy murami zamku, a czasem też i po parku i okolicy. Ale nie straszę, choć porywa za serce mój smutny los...
PS. czy wiecie że w okresie letnim możecie przenocować na zamku?To te dwie pary czarnych drzwi na krużgankach. Jedna komnata nosi nawet moje imię. Jeśli się odważycie, kto wie, może się spotkamy..
W przypadku zaginięcia kesza NIE wyrażam zgody na jego reaktywację.