Historia ma swoje momenty doniosłe, uroczyste i smutne, są rzeczy, o których nie chce się pamiętać lub chce się zapomnieć.
Podobnie jest z historią przejściowego obozu dla żołnierzy polskich w Prabutach. Obóz ten powstał w dawnych koszarach dla wojsk pruskich, wybudowanych w latach 1885 – 1887, w których wojsko pruskie stacjonowało do 1918 roku. Na początku II wojny światowej w tych budynkach mieścił się obóz dla oficerów i podoficerów polskich oraz pracowników służb mundurowych. Obóz był filią stalagu I A. Przebywało w nim około 2 tysięcy polskich oficerów i podoficerów a wraz z nimi major Henryk Sucharski – dowódca obrony Westerplatte
Obóz przejściowy w Prabutach (Übergangslager Riesenburg Westpreussen) powstał jesienią 1939 r. w miejscu dawnego zakładu psychiatrycznego. Część pacjentów szpitala w Prabutach została wymordowana wcześniej w ramach prowadzonej przez Niemców programu eutanazji „istnień niewartych życia" I pochowana w pobliskich lasach. Pozostałych przy życiu pacjentów z zakładów psychiatrycznych w Prusach Wschodnich, w tym z Prabut (Riesenburg), jesienią 1939 r. wywieziono wraz z niemieckimi lekarzami i innymi pracownikami, do zakładu psychiatrycznego Konradstein (Kocborowo). Stopniowo zostali oni rozstrzelani w Lesie Szpęgawskim, nieopodal Starogardu. W wyniku dokonanego podziału administracyjnego okupowanej Polski Prabuty (Riesenburg), wchodzące przed wojną w skład Rejencji zachodniopruskiej (Regierungsbezirk Westpreußen), po 1939 r. przemianowanej na Rejencję kwidzyńską, weszły wraz z całą rejencją w skład Okręgu Rzeszy Gdańsk -Prusy Zachodnie. Głównym celem gauleitera Okregu Gdańsk - Prusy Zachodnie Alberta Forstera, było całkowite zniemczenie Pomorza. Działające od grudnia 1939 r. na Pomorzu komisje rasowe (tzw. Rassenkomission) dokonywały selekcji w celu wyodrębnienia ludności polskiej nadającej się do zniemczenia. Wobec niektórych przesłuchiwanych osób zapadały decyzje o wysiedleniu ich do Generalnego Gubernatorstwa, część kobiet pomorskich w kwietniu 1940 r. skierowana została do obozu koncentracyjnego dla kobiet Ravensbrück, część zaś wyselekcjonowanych rodzin wysyłano do obozu przejściowego w Prabutach (Übergangslager Riesenburg Westpreussen zwanym również Umschulungslager Riesenburg - obóz szkoleniowy Prabuty). Wśród skierowanych do obozu w Prabutach rodzin znajdowali się mieszkańcy dawnego Wolnego Miasta Gdańska, Polacy z Tczewa, Gniewu, Starogardu, mieszkańcy Pelplina. Pierwsze transporty więźniów do Übergangslager Riesenburg rozpoczęły się w grudniu, przed świętami Bożego Narodzenia, 1939 r. Kolejne transporty rodzin polskich z Gdańska, Gniewu, Pelplina, w tym takie więźniów obozu Stutthof (Zivilgefangenenlager Stutthof) przybyły do Prabut w styczniu, lutym i w marcu 1940 r. Po przybyciu do obozu więźniowie umieszczeni zostali w pięciu blokach dawnego zakładu psychiatrycznego. Witold Banacki, wspominając tamte czasy pisze, że po przybyciu do obozu: Rozdzielono na grupy, osobno mężczyźni ,osobno matki z dziećmi. Ostrzyżono nam włosy, kazano ubrać piżamy po psychicznie chorych - białe w granatowe pasy. Warunki bytowe w obozie były bardzo ciężkie. Więźniowie głodowali [wspomina Rajmund Głembin). Dorośli dostawali dziennie ćwierć, a dzieci jedną ósmą Komissbrotu, czyli ciemnego, twardego i kwaśnego chleba foremkowego. W obozie każdemu przydzielono pracę. Mężczyzn zatrudniono do prac w gospodarstwie rolnym, które należało do obozu, w gospodarstwach rolnych niemieckich bauerów oraz w mieście. Do obozu przyjeżdżali okoliczni właściciele ziemscy i wybierali spośród uwięzionych osoby do pracy. Młodsze dzieci wysyłane były do pobliskiego lasu do zbierania chrustu na opal. Osoby znające język niemiecki, zatrudnione zostały w kancelarii obozowe), co umożliwiało swobodniejsze poruszanie się po obozie. Kobiety mające małe dzieci, pracowały na terenie zakładu - w kuchni obozu, pralniach, przy szyciu worków. Dzieci do lat siedmiu pozostawiono przy matkach, starsze dzieci musiały przez około 3 miesiące uczęszczać do szkoły niemieckiej, gdzie przez kilka godzin uczono je języka niemieckiego. Komendantem obozu był Joseph Müller, który według zeznań świadków, rządził obozem z pistoletem w dłoni. Zawsze pijany, w stosunku do więźniów był chamski i nieobliczalny. Więźniów obozu zastraszano, grożąc wywózką do obozu Stutthof lub całych rodzin do Generalnego Gubernatorstwa, jak również rozstrzelaniem. Pod koniec stycznia 1940 r. rozpoczęły się wywózki rodzin na roboty przymusowe do Niemiec, tylko w kilku przypadkach niektóre osoby ,,urlopowano'' z obozu, jednak z zakazem powrotu do miejsca zamieszkania i nakazem meldowania się w miejscowej placówce Gestapo. Z obozu w Prabutach nie wolno było wysyłać żadnych wiadomości, jak również po jego opuszczeniu nie wolno było przekazywać żadnych informacji o obozie.
Materiały częściowo wykorzystane z tablicy znajdującej się przy kamieniu pamiątkowym.
O KESZU
Kesz na kordach w maskowaniu leśnym, miejsce ruchliwe, wiec
podczas podejmowania uważaj na mugoli
podejmuj delikatnie!!!
Powodzenia!!!