Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy
Musisz być zalogowany, by wpisywać się do logu i dokonywać operacji na skrzynce.
stats
Zobacz statystykę skrzynki
Brzyska Wola – pomnik upamiętniający zamach na Knüsslinga - OP93EK
Właściciel: geokuba
Ta skrzynka należy do GeoŚcieżki!
Zaloguj się, by zobaczyć współrzędne.
Wysokość: m n.p.m.
 Województwo: Polska > podkarpackie
Typ skrzynki: Tradycyjna
Wielkość: Mała
Status: Gotowa do szukania
Data ukrycia: 10-11-2019
Data utworzenia: 14-11-2019
Data opublikowania: 16-11-2019
Ostatnio zmodyfikowano: 16-11-2019
24x znaleziona
0x nieznaleziona
0 komentarze
watchers 0 obserwatorów
45 odwiedzających
17 x oceniona
Oceniona jako: znakomita
2 x rekomendowana
Skrzynka rekomendowana przez: grafen, J&M
Musisz się zalogować,
aby zobaczyć współrzędne oraz
mapę lokalizacji skrzynki
Atrybuty skrzynki

Można zabrać dzieci  Dostępna rowerem  Szybka skrzynka  Umiejscowiona na łonie natury, lasy, góry itp  Miejsce historyczne 

Zapoznaj się z opisem atrybutów OC.
Opis PL

Pomnik upamiętniający zamach na Knüsslinga, tak potocznie nazywa się to miejsce, gdzie stoją dwa krzyże: jeden stary drewniany (postawiony zaraz po wojnie), a obok nowy z 1998 r., który postawiono zapewne razem z położonym obok kamieniem pamięci.
Nawet strona www.kurylowka.pl podaje:

[Pomnik] upamiętnia wydarzenia, które miały miejsce w dniu 1 sierpnia 1943 r. Wówczas to oddział partyzantów "Ojca Jana" dokonał udanego zamachu na hitlerowskiego urzędnika Qislinga.

Tymczasem w rzeczywistości wcale tak nie jest. Faktycznie, to pomnik upamiętnia dwóch leśników, którzy byli w AK. Napis na tablicy na kamieniu pamięci głosi:

W lasach Leśnictwa Brzyska Wola polegli za ojczyznę leśniczowie:
ppor. AK inż. Zygmunt Sikorski, zastrzelony przez oberbansturmführera Knüsslinga w dniu 1.08.1943r,
ppor. AK inż. Stanisław Diakiewicz rozstrzelany przez NKWD w dniu 25.03.1945r.,
Cześć ich pamięci.
Leśnicy i żołnierze Armii Krajowej z Leżajska oraz synowie inż. Sikorskiego.
Leżajsk, 1998 r.

Zygmunt Sikorski miał 43 lata, a Stanisław Diakiewicz 31 lat.

Jak widać z powyższej tablicy na pomniku o zamachu ani słowa, jedynie napis przywołuje nazwisko niemieckiego urzędnika jako sprawcę mordu.  

A wiec, jak to było, skąd wzięła się informacja o zamachu? Ano, było tak, posłuchajcie.

1 sierpnia 1943 roku niemiecki urzędnik niejaki Quisling inspektor lasów, inż. leśnik wybrał się na polowanie do Brzyskiej Woli, do lasów należących wówczas do hr. Alfreda Potockiego. Quisling był inżynierem leśnikiem, przyjeżdżał często na inspekcje do Brzyskiej Woli. Zarządcą lasów Ordynacji Potockich w Brzyskiej Woli był nadleśniczy inż. Zygmunt Sikorski, służbowo podlegał Quislingowi. Sikorski mieszkał w dworku należącym wówczas do hr. Alfreda Potockiego.  
Zygmunt Sikorski, który współpracował z partyzantami Ojca Jana poinformował partyzantów o planowanym przez Quislinga polowaniu. Ci urządzili zasadzkę na polujących, nieopacznie, któryś z partyzantów został zauważony, doszło do wymiany strzałów, podczas których zginął Sikorski.
Pan Wojciech Sikorski
[syn Zygmunta Sikorskiego] wspominał: 
Jak Ojciec zginął to ciało przywieźli do domu, natomiast ciała Quislinga Niemcy nie odnaleźli. Partyzanci podobno zakopali zwłoki Quislinga w wykopanym dole i dla zatuszowania śladów polali benzyną i podpalili. Potem przetransportowali zwłoki w nieznane miejsce. Furman, który im towarzyszył skoczył między konie i w ten sposób się uratował, ale nie chciał opowiadać o zaistniałych wydarzeniach.
(fragment z artykułu Anny D. Ordyczyńskiej zamieszczonego na https://aordycz.blogspot.com/2017/08/ )

Tak więc wszystko możliwe, że Sikorski mógł nieopatrznie zginąć z broni partyzantów, a nie z rąk Knüsslinga, gdyż ponoć nie zostali poinformowani, że Sikorski będzie razem z Knüsslingiem.
O samym Knüsslingu bardzo trudno znaleźć informacje, zwłaszcza że raz pisany jest Quisling, raz Qisling, z kolei na tablicy pomnikowej Knüssling (imię nieznane). I tropem tej ostatniej pisowni poszedłem podczas wyszukiwania informacji o nim. Udało się i wydaje się, ze taka pisownia jest prawidłowa. Wyobraźcie sobie, że odnalazłem artykuł z 2001 roku autorstwa Anny Laszczki, która opisuje wspomnienia Antoniego Bieguna ps. „Czarny Antek”, który brał udział w zamachu na Knüsslinga. Posłuchajcie:
 

Pułkownik Knüssling był zasłużonym działaczem NSDAP, znanym jeszcze przed wybuchem wojny z zaangażowania w sprawy nowego, nazistowskiego państwa. Posiadacz legitymacji partyjnej opatrzonej, jak na ironię, magiczną siódemką, był nie tylko oddanym Hitlerowi żołnierzem, ale także jego serdecznym przyjacielem. Został ranny na wschodnim froncie i wódz, zaniepokojony stanem zdrowia przyjaciela, zaproponował mu rekonwalescencję w swojej siedzibie w Alpach. Knüssling odmówił jednak. Stwierdził, że najlepszym odpoczynkiem dla leczącego rany żołnierza będzie likwidowanie grasujących po lasach "bandytów". Jego wybór padł na powiat biłgorajski. (…)
Dla dowództwa AK nie ulegało wątpliwości, że sytuacja stała się niebezpieczna. Partyzanci wydali na Knüsslinga wyrok śmierci.
Wydanie przez AK wyroku na pułkownika Knüsslinga zbiegło się w czasie z niemieckim ogłoszeniem następującej treści: Na terenie powiatu biłgorajskiego przebywa pułkownik Knüssling. Jeśli spotka go coś złego ze strony podziemia, trzy wsie: Brzyska Wola, Kulna i Kuryłówka znikną z powierzchni ziemi razem z mieszkańcami.
 Wobec groźby pacyfikacji trzech miejscowości, podziemie podjęło decyzję o zmianie rozkazu - miast wykonania wyroku śmierci pułkownik miał zostać uprowadzony i przewieziony do tamtejszego sztabu AK. Do akcji, która miała być przeprowadzona w okolicach wsi Brzyska Wola, wyznaczono oddział "Ojca Jana". Partyzanci wymaszerowali wieczorem i do celu dotarli we wczesnych godzinach porannych. Ustalenie miejsca pobytu Knüsslinga nie było jednak łatwe.  (…)
Nagle na biegnącej w pobliżu zbocza drodze pojawił się nieduży konny pojazd zwany linijką. Siedział w nim pułkownik Knüssling i jego ludzie, zaprzęgiem powoził zaś młody chłopak, późniejszy członek oddziału o pseudonimie "Skowronek". Widocznie Niemcy czuli się bardzo pewnie, bo nie zauważyli, że partyzanci na migi porozumiewają się z chłopakiem. Kiedy linijka podjechała bliżej, woźnica wstrzymał zaprzęg. Od tego momentu wszystko rozegrało się błyskawicznie. Partyzanci, krzycząc, by Niemcy odrzucili broń i podnieśli ręce do góry, dopadli zaprzęgu. Knüssling odwrócił się i wypalił z dubeltówki. Śrut trafił "Lecha" w obie ręce, a trzymany przez niego automat upadł na ziemię. Zaczęła się strzelanina, w której zginęło trzech towarzyszy pułkownika. Czwarty został ciężko ranny. Sam Knüssling zdążył wyskoczyć do przydrożnego rowu, skąd zaczął się ostrzeliwać. Ponieważ miał być wzięty żywcem, partyzanci celowali w jego ręce, by wytrącić broń. Jedna z kul trafiła go jednak śmiertelnie.
 W chwilę po strzelaninie do grupy dołączyła reszta oddziału. Stali nad ciałem ze świadomością, że za ich czyn Niemcy obiecali puścić z dymem trzy wsie. Wtedy zrodził się plan godny powieści MacLeana - wojenna przebieranka. Pułkownik i towarzyszący mu ludzie z powodu pięknej, słonecznej pogody jechali ubrani tylko w koszule i spodnie. Bluzy mundurów leżały złożone na linijce i nie zostały poplamione krwią. "Ojciec Jan" w raz z oddziałem przemaszerował do nadleśnictwa w Brzyskiej Woli po samochód Knüsslinga - skodę 1100. Kiedy przybyli na miejsce, nie omieszkali zawiadomić telefonicznie Niemców o porwaniu pułkownika i planie przewiezienia go do partyzanckiego sztabu. Rozmowę zakończyli groźbą zlikwidowania Knüsslinga w razie jakiejkolwiek próby zaatakowania konwoju.
 Reakcja Niemców okazała się pełna pokory. Prosili o oszczędzenie pułkownika, wspominając jednocześnie, iż żywego będzie można wymienić za kilku partyzanckich dowódców. Zapewnili też, że nie będą podejmować żadnych prób odbicia Knüsslinga.
 Po rozmowie jeden z partyzantów o pseudonimie "Jacek", podobny do zabitego pułkownika, założył jego mundur. "Czarny Antek", "Tata" i "Pilot" ubrali się w bluzy towarzyszących mu Niemców. Ciało Knüsslinga zostało zawinięte w koc, ułożone na wozie i przykryte słomą. Pozostałe cztery trupy wywieziono do lasu i zakopano. Później przebierańcy wsiedli do samochodu i pod eskortą konnej, partyzanckiej straży oraz pieszej reszty oddziału ruszyli w drogę.

To są tylko fragmenty pozostałości tego artykułu i ciąg dalszy przewozu ciała niemieckiego pułkownika możecie doczytać tutaj: https://dziennikpolski24.pl/zabilem-przyjaciela-hitlera/ar/2350964

O Stanisławie Diakiewiczu nic mi się nie udało dowiedzieć.

 

Kilka słów o keszu: mały pojemnik PET w maskowaniu leśnym.

Dodatkowe informacje
Musisz być zalogowany, aby zobaczyć dodatkowe informacje.
Obrazki/zdjęcia
Pomnik
Wpisy do logu: znaleziona 24x nieznaleziona 0x komentarz 0x Wszystkie wpisy