10 sierpnia 1979 r. Parę minut po godz. 21.
Człuchów, jezioro Rychnowskie
Był piątkowy wieczór. Pani „X” łowiła ryby kilkadziesiąt metrów od wejścia do niewielkiej zatoki. Nad gęsto zalesionym brzegiem jeziora panował półmrok. Wpatrzona w granatową taflę spokojnego jeziora, nagle kątem oka dostrzegła przesuwający się po niej jakiś kształt. Spojrzała uważnie i w zapadających ciemnościach dostrzegła ciemniejszą bryłę czegoś niskiego i długiego, co przypominało łódź rybacką, a w niej dwie osoby. Płynęła ona w odległości około 30 m, ale na tle ciemnej toni i zalesionego brzegu jeziora nie była dobrze widoczna. W ciągu kilku sekund pokonała spory odcinek i zniknęła za cyplem przy wejściu do zatoki. Kto też mógł o tej porze przypłynąć w ten rejon jeziora? Pani „X” pomyślała, że są to kłusownicy. Cicha zatoka to idealne warunki do połowu ryb i kłusownicy często tu zaglądali. Po chwili zdała sobie jednak sprawę, że w tym wszystkim jest coś dziwnego. Ta łódź płynęła szybciej od jakiejkolwiek znanej jej łodzi, a poza tym nie wydawała żadnego odgłosu, nawet plusku wody! Powierzchnia jeziora była gładka, nie było fali dziobowej. Na wszelki wypadek okrzykiem uprzedziła pana „Y”, który znajdował się na brzegu, ale on nie odpowiedział. Zaniepokojona jego milczeniem zaczęła składać wędkę z myślą o powrocie do przystani.
Pan „Y” znajdował się na przystani gdy spostrzegł przemieszczający się po wodzie obiekt, który płynął w poprzek zatoki kierując się w stronę porośniętego trzcinami brzegu. Po chwili tajemniczy kształt zniknął w trzcinach 50 m od niego. Kto to mógł być? Gdyby to był ktoś znajomy, przybiłby do pomostu, a nie w gęstych szuwarach. Zawołał psy i ruszył w tamtym kierunku. Gdy minął budynek, w odległości 20 m, w gęstym młodniku ok. 5 m od brzegu jeziora zobaczył dwie postacie. Psy rzuciły się za nimi w pościg, ujadając i nie reagując na wołanie pana „Y”. Gdy dobiegły do przemieszczających się postaci, te odwróciły się w ich stronę. Psy momentalnie ucichły, zawróciły i zaczęły uciekać. Pan „Y” krzyknął: Stójcie! Tędy nie wolno chodzić!
Nikt mu nie odpowiedział, a istoty zaczęły się szybko oddalać.
„Mieli około 150cm wzrostu. Ubrani byli w coś, co przypominało ciemny, brązowy skafander. Przez cały czas górne części ich rąk ściśle przylegały do tułowia, a od łokci w dół były odchylone na boki. Byli nienaturalnie szerocy w biodrach, a na plecach mieli spore garby. Wyglądali jakby nie mieli szyi, a na wysokości oczu znajdowała się błyszcząca, podłużna płytka. Cały czas byli w ruchu, nawet w momencie zwrotu. Nogi mieli złączone i ślizgali się po powierzchni ziemi, jakby jakaś niewidzialna siła pchała ich po równej powierzchni”.
Pan „Y” zaczął ich gonić, ale w gęstym młodniku potknął się i stracił ich z oczu, około 30m od linii lasu. Gdy do niego dobiegł, nikogo już nie widział. Wkroczył między drzewa i nasłuchiwał, ale otaczała go cisza. Musieli przecież zostawić łódź! - pomyślał i zawrócił. Idąc w kierunku z którego przybyli odwracał się co chwilę, patrząc czy nie wyszli z lasu. To co zobaczył nad lasem zupełnie go zaskoczyło.
Pani Wanda skończyła pracę na pobliskich ogródkach działkowych i miała właśnie iść do domu gdy ujrzała jak nad lasem unosi się „jakaś oświetlona rzecz”. Zdumiała z wrażenia i zawołała Wiesława, który pracował na sąsiedniej działce. Wskazała na obiekt na niebie.
„Miało to kształt prostopadłościanu z zaokrąglonymi narożami i było oświetlone jasnozielonym światłem na całej powierzchni. W środku, na połowie wysokości znajdowały się trzy jednakowe jasnopomarańczowe kręgi. Światło nie promieniowało w przestrzeń, wokół obiektu było już zupełnie ciemno. Kierowało się na południe, z początku powoli, później coraz szybciej, aż znikło daleko na horyzoncie”.
Pan „Y” przeszukał całą okolicę, ale nie znalazł żadnych śladów. Nie było łodzi, nie było śladów lądowania w lesie, a w młodniku odnalazł tylko ślady własnych kroków. Jakiś czas później psy zachorowały, co objawiło się postępującym paraliżem kończyn i „Y” musiał je uśpić.
Jak się później okazało był to dopiero początek tajemniczych wydarzeń jakie miały się wydarzyć w Człuchowie w ciągu najbliższych lat.
Opis przebiegu wydarzzeń z 10 sierpnia 1979 oparto na artykułach:
O Skrzynce
Współrzędne wskazują zatokę na jeziorze Rychnowskim która była areną wydarzeń z 10 sierpnia 1979 r. Aby odnaleźć skrzynkę należy podążyć śladami dwóch tajemniczych istot aż do miejsca nad którym widziano wznoszący się niezidentyfikowany obiekt. Pomoże w tym mapa z raportu „Klubu Kontaktów Kosmicznych”. Pamiętaj że młodnik po którym poruszali się tajemniczy przybysze jest dziś dorodnym lasem. Skrzynka ukryta jest po południowej stronie podmokłego zagłębienia terenu, pod kamieniami między dwoma klonami.
Skrzynka postała z okazji 40 rocznicy przedstawionych wydarzeń. Na pierwszych znalazców czekają trzy certyfikaty.