W wiosce położonej na skraju puszczy nie dzieje się zbyt wiele Zwłaszcza podczas bezśnieżnych zim i deszczowych wiosen. Zmyślni mieszkańcy mają na to swoje sposoby. Każdy zna Bodzia Bimbrownika. Zaczynał od małej produkcji w lesie i ukrywaniu swych wyrobów w króliczych dziurach. Jednak w momencie, gdy króliki się dowiedziały, co skrywają flaszki, zaczęły się kłopoty. Pijane daniele rozbijały się po drogach, narwane bobry powalały słupy energetyczne, zwłaszcza, że schowek blisko takowych się znajdował. Mewy znad morza przyleciały i drąc dzioby od rana do wieczora uwagę służb leśnych zwracały.
Pod lupę wzięto ten kawałek lasu, nietoperze nocami uszu nadstawiły, a leśniczy szlaban do lasu zamykać zaczął.
Zakrojona na szeroką skalę akcja doprowadziła do spalenia skrytki. Na szczęście wróble Bodziowi wyćwierkały co się dzieje i zasadzki uniknął.
Bodzio wnet niecny plan wdrożył.
Legalną pracę w wodociągach zaczął. Miał dzięki temu dostęp do czystej wody z głębinowych źródeł i ... zbiorników. Są ich trzy: dwa z wodą, a trzeci hmm... podobno nieczynny. Idealne, widoczne miejsce, a zarazem ukryte i niedostępne. Brama zamknięta i nikt obcy szukać tam nie ma czego. Od pewnego czasu, o określonej porze dziwne rzeczy w kranach się dzieją. Mieszkańcy wioski się radują i mało który wtedy wodę gotuje.
Finalnie spaloną skrytkę bez obserwacji pozostawiono i nikogo do więzienia nie wsadzono.
Jednak plotki głoszą, że nową lepszą, niczym żółwia uśpiono i tylko na wymianę darów już bez wkładania procentów przeznaczono.
Wędrowcze, jeśli chcesz poznać godzinę, kiedy bimber Bodzio w rury tłoczy, spójrz jego licznej ochronie prosto w oczy. Wpisu na listę dokonaj, dary od siebie zostaw i opłać geokretami. Jeśli czasu więcej potrzeba, tańcz, tańcz, skacz, śmiej się i spalonej skrzynki wystrzegaj.
Na dobry początek w skrzynce Bodzio Bimbrownik zostawił: ołówek, loogbok, certyfikaty 3+ 10, geokrety i coś na wymianę.
EDIT.
Najlepiej tańczy się w słoneczne dni.