Kordy wskazują miejsce, gdzie przez 100 lat przebiegała granica między Kongresówką, a Prusami. Granica ta podzieliła dotąd jednorodną Wielkopolskę na dwie części, a skutki tego podziału są widoczne po dziś mimo upływu kolejnych 100 lat od odzyskania niepodległości (polecamy: 100+ skrznek na 100 rocznicę Powstania Wielkopolskiego).
Oba państwa zaborcze dzieliła nie tylko granica - zresztą niezupełnie szczelna - ale przede wszystkim przepaść cywilizacyjna. Skutkiem tego są nadal zauważalne różnice w gwarze, a nawet w wynikach wyborów do parlamentu oraz w mentalności mieszkańców i ich tożsamości, szczególnie w stereotypowym postrzeganiu „swój-obcy” i we wzajemnym przypisywaniu odmiennych cech kulturowych. Na zachód od byłej granicy mieszkańcy określają siebie jako poznaniaków, a region jako poznański niezależnie od faktycznego podziału administracyjnego zaś mieszkańcom wschodniej części odmawiają nawet miana Wielkopolan. Zamiast Wielkopolski do określenia przynależności regionalnej używają określeń takich jak Kongresówka, łódzkie, Polska Centralna, a nawet Małopolska zaś jej mieszkańcy nadal przezywani bywają (Bosymi) Antkami, Łańcuchami, czy Chadziajami. Po wschodniej stronie określenia poznańskie i Wielkopolska nie są tożsame, a mieszkańcy zachodniej części nazywani są Bażantami. Ciągle, nawet dla przyjezdnych, widoczne są różnice infrastrukturalne objawiające się w jakości i gęstości sieci dróg oraz kolei, odmiennej zabudowie, a przede wszystkim w wielkości gospodarstw i pól po obu stronach byłej granicy. Zwłaszcza na mapach i zdjęciach satelitarnych ciągle „widać zabory”.
Przykłady podobnych map można mnożyć w nieskończoność
Wielkość pól
Niezależnie od różnic przejawiających się w tak wielu aspektach obie części społeczności zawsze mniej lub bardziej ściśle ze sobą współpracowały. Przez granicę przebijali się konspiratorzy, powstańcy, przekraczano ją by uniknąć poboru do wojska oraz, a może przede wszystkim w obie strony przemycano najróżniejsze towary, od wyrobów przemysłowych, przez żywność aż po zwierzęta: konie, całe stada bydła, a szczególnie gęsi. Ptactwu, by uniknąć skaleczeń podczas długiej wędrówki po drogach bitych granitem, przeprowadzano zabieg zwany „podkuwaniem gęsi” polegający na oblepieniu łap smołą i obtoczeniu w piasku. Proceder przemytu był tak powszechny, zwłaszcza przed św. Marcina, że wybuchła z jego powodu nawet prusko-rosyjska „gęsia wojna”.
Jak znaczny udział miała kontrabanda w dochodach ludności mieszkającej po obu stronach kordonu niech świadczy anegdota o uchwale pyzdrskich rajców z okazji odzyskania niepodległości. Owszem, wyrażona w niej została radość i duma z tego faktu jednak proszono o pozostawienie granicy między Pyzdrami, a Borzykowem.
Na pocztówce z ok. 1910 roku
Dziś
Magnetyczny mikrus schowany latem 2017 roku w pobliżu oryginalnego kamienia granicznego, na terenie zrekonstruowanego w 2004 przejścia granicznego.