Pies Günther
Niewiele osób wiedziało, że równolegle do programu Vogelauge OP8LKZ Niemcy prowadzili również badania z wykorzystaniem psów. Pierwszy, "ptasi" ośrodek jak pamiętamy znajdował się w Ludwikowicach, natomiast drugi "psi" kompleks postanowili zlokalizować zaledwie 10km dalej w w Ścinawce Dolnej, wtedy noszącej jeszcze nazwę Niedersteine. Była to mała, niczym nie wyróżniającą się wioska zamieszkana przez zwykłych ludzi. Składało się na nią kilkanaście chałup, kościół, dwa młyny, folwark, sierociniec a także zajazd dla podróżujących. I właśnie ten zajazd został przed samą wojną przejęty przez niemieckie wojsko i odizolowany od reszty wsi. Nikomu nie wolno było zbliżać się do zabudowań, był pilnie strzeżony dzień i noc. A nocą słychać było ujadanie psów i kursujące to w jedną to w drugą stronę ciężarówki....
były zajazd w Ścinawce Dolnej, widok obecny
Zatrudnieni w tym miejscu naukowcy, podobnie jak ci z Ludwikowic pracowali nad wykorzystaniem zwierząt, w tym przypadku psów w warunkach bojowych. Niestety w odróżnieniu do ich kolegów bez sukcesów. Właściwie to ich działania można określić jako pasmo porażek, zarówno od strony sprzętowej, jak i w dziedzinie tresury. Rozkaz był jasny: Stworzyć psi mini oddział, który byłby zrzucany na spadochronach za linią wroga w celu odnajdywania (wywąchiwania) min, pułapek a także wskazywania możliwych zasadzek wroga. Kryptonim zadania Parahund. Niestety cel nie został osiągnięty, po kilkunastu miesiącach prób użycia musiano zrezygnować z tego pomysłu. Nadzorujący także i ten projekt dr Clemens Klauss określił swoich podwładnych jako "nieudaczników" i nie omieszkał w depeszy do Berlina poinformować samego Erharda Milcha, generalnego inspektora Luftwaffe o fiasku badań nad psami. Kara nadeszła szybko i była sroga - wysłanie na front wschodni, no i potem oczywiście Stalingrad....
W teorii pomysł użycia psów spadochroniarzy był genialny, do tego celu wykorzystano spadochrony wcześniej używane do zrzucania rowerów. Jednakże w praktyce jakoś to wszystko nie chciało działać. Niby psy idealnie nadają się do tresury i rzeczywiście nauczono je odpowiednio ustawiać się w trakcie lotu i do lądowania (tylne łapy nisko, przednie wyżej) jednakże z wykonaniem kolejnego zaplanowanego zadania już był problem. Bo kto miał dać nagrodę w postaci przysmaku po wykonaniu skoku? Dodatkowym kłopotem było sterowanie lotem i drzewa, części skoczków niestety zdarzało się wpaść w gałęzie i zawisnąć bez możliwości oswobodzenia.
Nie rozwiązano również kwestii wypięcia z uprzęży po udanym skoku, próbowano użycie ładunków pirotechnicznych odstrzeliwujących niepotrzebny spadochron, jednak zbyt często raniły one psy. Anglicy również eksperymentujący w podobny sposób zdecydowali się na towarzyszenie psom człowieka, ale niemieccy zwierzchnicy w Luftwaffe nie chcieli o tym słyszeć, psy miały być samodzielne!
Inżynierowie zatem dwoili się i troili ale efekt ich wysiłków był mizerny. Aż dziwne, że niemiecka technika nie sprostała wymaganiom, sami zresztą zobaczycie na miejscu, gdy znajdziecie Günthera - jednego z pierwszych, którego zrzucono z samolotu i nawet nie starano się odszukać... naprawdę słabo to wygląda, więc jeśli chcesz zobaczyć raczej się pospiesz ...
Tradycyjnie, spoilery i wpisy typu "TFTC" lub "znaleziona z Wackiem" będą z automatu kasowane!
Powodzenia!