Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy
Musisz być zalogowany, by wpisywać się do logu i dokonywać operacji na skrzynce.
stats
Zobacz statystykę skrzynki
Wymarła wioska by Niemen - OP8MWU
Piskorzowice - Peiskerwitz
Właściciel: niemen
Zaloguj się, by zobaczyć współrzędne.
Wysokość: 108 m n.p.m.
 Województwo: Polska > dolnośląskie
Typ skrzynki: Tradycyjna
Wielkość: Mała
Status: Gotowa do szukania
Data ukrycia: 25-06-2017
Data utworzenia: 08-07-2017
Data opublikowania: 08-07-2017
Ostatnio zmodyfikowano: 19-03-2020
17x znaleziona
1x nieznaleziona
0 komentarze
watchers 5 obserwatorów
135 odwiedzających
13 x oceniona
Oceniona jako: dobra
1 x rekomendowana
Skrzynka rekomendowana przez: reddox
Musisz się zalogować,
aby zobaczyć współrzędne oraz
mapę lokalizacji skrzynki
Atrybuty skrzynki

Można zabrać dzieci  Dostępna rowerem  Szybka skrzynka 

Zapoznaj się z opisem atrybutów OC.
Opis PL

"Piskorzowice to były wrota piekieł, masowy grób 11 kompanii." 
Piękne widoki wiosną, mnóstwo kwitnących drzew owocowych i krzewów, małe 
zarośnięte pagórki i jedyny zachowany dom, robią niesamowite wrażenie. Tak 
dziś wyglądają Piskorzowice... Wbrew przypuszczeniom, nie była to wcale taka 
mała wieś. Przed wojną znajdowała się tutaj szkoła, niewielki zajazd i 
mieszkało około 200 osób pracujących głównie na roli. Przedwojenny średzki 
regionalista Rudolf Smolla w swoim piśmie pt. "Heimatblater fur den Kr. 
Neumarkt", w numerze z 1924 roku pisze, że osiedle ma słowiański rodowód a 
jego nazwa wywodzi się od polskiego słowa "piskorz". Pierwsza wzmianka o 
miejscowości "Piscoruice" pochodzi już z 1217 roku, a kolejna napisana ponad 
sto lat później, w 1326 roku informuje nas, że "Piscorowicz" zostają nabyte 
przez rycerza Guntera von Lukowa. Piskorzowice są często potem wymieniane w 
licznych dokumentach, gdzie podaje się kolejnych właścicieli i ceny, które 
zapłacili za miejscowość. Ciekawe wiadomości przynosi nam dokument z 1786 
roku, w którym możemy przeczytać o tym, że w "Peiskerwitz" znajdowała się 
szkoła, gospoda i mieszkało 17 gospodarzy. W XVIII wieku była to średniej 
wielkości wieś. Piskorzowice bez większych zmian rozwijały się aż do lat 40. 
XX wieku. Dorobek kilkunastu pokoleń zniszczyła jedna noc z 29 na 30 
stycznia 1945 roku. Wioska w grudniu 1944 roku stała się ważnym punktem 
strategicznym wojsk niemieckich. Jej położenie (zaledwie 200 metrów od rzeki 
Odry) przyczyniło się do tego, że miejscowość została włączona w pas obrony 
o nazwie "Oder-Breslau", z którym Niemcy żywili nadzieje powstrzymania 
radzieckiego marszu na Berlin. Doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że 
jeżeli linia Odry zostanie przełamana, nic już nie powstrzyma "czerwonej 
zarazy przed zalaniem Rzeszy" - jak podawała goebbelsowska propaganda. Aby 
ostatecznie zamknąć pierścień wokół Twierdzy Wrocław Armia Czerwona musiała 
zdobyć ten przysiółek i wyprzeć całkowicie oddziały niemieckie w kierunku 
miasta. Pierwsze natarcie, z marszu, nie powiodło się i żołnierze radzieccy 
ze znacznymi stratami musieli się cofnąć na prawy brzeg Odry. Drugi atak, 
powtórzony kilkanaście godzin później (29 stycznia) zdołał uchwycić 
przyczółek na drugim brzegu rzeki. Prawie całkowicie wycięty został broniący 
się tutaj batalion SS "Speckman". Dowództwo niemieckie, przeczuwając 
ostateczną klęskę wysłało broniącym się najbardziej elitarny pułk SS 
"Besslein". Tak swoje walki w Piskorzowicach wspomina jeden z esesmanów 
Georg Haas, który w latach 70. wydał książkę pt. "Płomienie nad Odrą": Na 
skutek naszego silnego obstrzału natarcie radzieckie zaczęło się załamywać, 
byliśmy już prawie we wiosce i myśleliśmy, że idziemy dobić "Iwana", kiedy 
nagle zza budynków wyjechały przeklęte czołgi Stalina, wybuchła potworna 
panika, byliśmy wprost dziesiątkowani. (...) Następnie żołnierz opisuje 
odwrót swojej kompani w stronę Wrocławia, ciężkie walki w lasach Piskorzowic 
i "morze krwi", jakie zostało tam przelane. Autor pisze również, że wszędzie 
było czerwono od krwi i wybuchów (...). Piskorzowice to były wrota piekieł, 
masowy grób 11 kompanii. (...). Ze 123 ludzi należących do tej kompanii, 
wchodzącej w skład pułku "Besselein", zdolnych do dalszej walki przetrwało 
23. Niemcy w trakcie desperacji przerzucili w to miejsce jeszcze cały 
oddział Volkssturmu, słabo wyszkolony i uzbrojony. W niedługim czasie został 
on praktycznie zmiażdżony. Niemieckie niedobitki przedostały się do 
oblężonego Wrocławia, gdzie wzmocnione przez nowych ludzi brały udział w 
obronie Twierdzy. Bitwa, a zwłaszcza jej finał, była wielkim sukcesem wojsk 
radzieckich. Został złamany jeden z najsilniejszych punktów oporu armii 
niemieckiej. Nie jest znana dokładna liczba poległych, ale musiała być 
znaczna, skoro jeszcze wiele lat po wojnie można było natrafić tutaj na 
ludzkie szczątki. Do dzisiaj natura nie zdołała zatrzeć śladów tamtych 
zażartych walk. Prawie wszędzie w okolicy Piskorzowic można natknąć się na 
liczne okopy, transzeje i leje po pociskach artyleryjskich oraz granatach 
moździerzowych. A przy odrobinie szczęścia można natrafić na łuskę, odłamek 
lub zniszczoną maskę przeciwgazową. Alfred Dziak, jeden z pierwszych 
osadników w Pisarzowicach, w wiosce położonej zaledwie 1,5 km od opisywanej 
miejscowości, wiele lat przepracował na naszej średzkiej ziemi i wiele 
pamięta z tamtych trudnych czasów. A tak wspomina swój pierwszy pobyt w 
Piskorzowicach w 1947 roku: - Byłem wtedy młodym chłopakiem. zatrudniłem się 
przy wycince drzew. W Piskorzowicach było mnóstwo starych dębów, mocno 
uszkodzonych przez działania wojenne. Wszystkie drzewa wycinaliśmy wtedy 
ręcznie, piłą "moja-twoja". Odgarniając liście wokół następnego drzewa, 
które mieliśmy wyciąć, moja ręka natrafiła na jakiś twardy przedmiot. 
Wyrwałem go z podłoża. Był to skorodowany hełm niemiecki, z którego wypadła 
ludzka czaszka. Po chwili zauważyłem, że pod ściółką znajduje się kompletny 
szkielet żołnierza. Był na nim pas, ładownice, manierka, nawet karabin, 
który po przeładowaniu jeszcze działał. Był to okres po zdaniu broni, więc 
wyrzuciłem go do pobliskiego stawu... Od pana Alfreda dowiedziałem się 
również, że w Pisarzowicach mieszka jeszcze jeden człowiek, który może znać 
więcej szczegółów na temat wspomnianych walk, ponieważ przymusowo pracował w 
tej miejscowości od 1943 roku. Pan Jan - mój kolejny rozmówca - przedstawił 
mi swoją relację z pobytu w Piskorzowicach: - W Pisarzowicach mieszkam od 
1943 roku. Dostałem się tutaj jako przymusowy robotnik. W trakcie samej 
bitwy nie było mnie w tej miejscowości. Zostałem wywieziony wraz z innymi w 
głąb Rzeszy. Wróciłem tutaj dopiero w maju 1945 roku. Chciałem zamieszkać w 
tej wsi. Chodziłem wtedy na spacery do Piskorzowic. Wioska praktycznie nie 
istniała, wszędzie unosił się nieznośny fetor i na każdym kroku leżały ciała 
poległych żołnierzy. W trakcie jednego ze spacerów natknąłem się na spaloną 
stodołę. Musiała być czymś w rodzaju szpitala polowego. W środku znajdowało 
się około 10 zwęglonych trupów niemieckich żołnierzy. Wszędzie leżały hełmy, 
puszki na maski gazowe, manierki i broń, a z pobliskich drzew sterczały 
tylko kikuty... Natomiast żadne źródła nie informują o żołnierzach 
słowackich, walczących po stronie niemieckiej. Pan Jan otrzymał w latach 60. 
list ze Słowacji z prośbą żony o informację na temat poległego tutaj jej 
męża, żołnierza słowackiego. Piskorzowice były miejscowością najbardziej 
zniszczoną w skali powiatu średzkiego i nie zdołały się już podnieść z ruin. 
Jak widać historia wsi jest bardzo burzliwa i skłania do refleksji o 
przemijaniu wszystkiego. Choć nie ma tej wsi na prawie żadnej mapie, nie należy 
skazywać jej na zapomnienie. 

Paweł Duma 

Ze strony http://naszestowarzyszenie.webpark.pl/dzieje_piskorzowic.htm 

inny link z ciekawostkami: http://czasopismo.legeartis.org/2015/05/peiskerwitz-tajemnice-piskorzowic.html

z tejże stronki w komentarzach przeczytałem:

Krzysztof Kozak, 3 lat temu (2017)
Po zakończeniu wojny, w Piskorzowicach, osiedliło się kilkanaście rodzin polskich osadników, ale decyzją władz zostali przeniesieni do sąsiednich miejscowości, natomiast budynki zostały rozebrane a cegłę wywieziono na odbudowę Warszawy.Pozostał tylko jeden dom, w którym mieszkał p.Wojciechowski – miał pasiekę.W latach 70-dziesiątych przesiedlono go do Wilkszyna, a w budynku była gajówka, opuszczona, została rozebrana w latach 90-dziesiątych.Znałem osobiście kilka rodzin mieszkających w Piskorzowicach.
Tomasz Łękarski (2017)
Ostatni dom stał jeszcze w 2005 roku. Gdy ponownie zajechałem tam w 2008 już nic nie było.

Dodatkowe informacje
Musisz być zalogowany, aby zobaczyć dodatkowe informacje.