bł. Edward Kaźmierski
"Eda" to chyba najbardziej barwna postać z "piątki". Urodził się 1 października 1919 r. Ojciec zmarł gdy Edward miał zaledwie cztery lata. Śmierć obficie zebrała żniwo w rodzinie Kaźmierskich - w wieku trzech lat zmarła jego siostra Zofia, a w szóstym miesiącu życia - Kazimiera. Kolejnym na tej smutnej liście miał być Edward.
Był jedynym synem i miał jeszcze trzy siostry. Matka sama utrzymywała rodzinę ciężko pracując. Aby jej pomóc, w wieku 17 lat przerwał naukę i zaczął pracować najpierw jako "chłopiec na posyłki" w sklepie dekoracyjnym, a później jako pomocnik w warsztacie samochodowym.
Miał duszę artysty. Jego zdolności muzyczne musiały być nieprzeciętne, jeśli bardzo pochlebnie wyraża się o nich sam Stefan Stuligrosz. Grał główne role w przedstawieniach oratoryjnych, komponował i śpiewał w chórze, grał na fortepianie i skrzypcach, pisał pamiętnik, grał w piłkę. Oratorium było dla niego drugim domem. Swoją otwartą osobowością przyciągał młodszych kolegów. Imponowało im też, że zna się na samochodach, a jego obecności towarzyszyły zawsze salwy śmiechu. Opisując w pamiętniku swoją pieszą pielgrzymkę do Częstochowy (odbył ją wraz Czesławem Jóźwiakiem), nie omieszkał wymienić imion wszystkich uroczych dziewcząt, jakie spotkał po drodze. W przeciwieństwie do swojego najbliższego przyjaciela Franciszka Kęsego nigdy nie chciał być księdzem.
Po wybuchu wojny wstąpił na ochotnika do wojska, ale nie zdążył założyć munduru. Aresztowany, przesłuchiwany i bity, przez całą więzienną gehennę starał się nie tracić ducha. Przeciwnie, gdzie był Eda i nie groziło to konsekwencjami, tam często było wesoło. W więzieniu na Młyńskiej w Poznaniu polubili go nawet pospolici przestępcy.
W maju 1942 r., coraz bardziej zdając sobie sprawę z tego, co go czeka, odesłał rodzinie większość swoich rzeczy.
Błogosławiony Edward Kaźmierski, zginął w wieku 23 lat.
Źródło: http://janbosko.esalezjanie.pl/strony-58.htm