Poznajcie Huberta Żagiewskiego - mieszkańca obiszowskich lasów. Trzeba od razu uczciwie powiedzieć, że Hubert to pieczeniarz jakich (nie)mało na tym świecie. Jak wieść gminna niesie, miał gdzieś z kimś kiedyś na pieńku, toteż pewnego dnia postanowił przenieść się w tereny leśne i wieść pogmatwkany żywot eremity. Ulokował się w górnych partiach zbocza jednego z najwyższych w okolicy wzniesień - bezimiennego szczytu o wysokości 175 m n.p.m. Mało kto wytrzymałby długo w takich warunkach, ale nasz Hubert to twardziel i szybko nie pęka. Co to dużo pisać, tłumy tędy nie walą. Czasem ścieżką poniżej przejedzie jakiś umęczony emtebowiec, z rzadka wpadnie ktoś z nadleśnictwa, by rzucić okiem na zapomnianą szkółkę na wschodnim stoku, jesienią przyplącze się jakiś grzybiarz, ot, tyle. Nie dziwota zatem, że do mocno przytulnego lokum Huberta najczęściej przybywają w odwiedziny keszerzy, co zresztą bardzo go cieszy i już wcale nie narzeka, że drzewiej to lepiej bywało. Powodzenia!