Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy
Musisz być zalogowany, by wpisywać się do logu i dokonywać operacji na skrzynce.
stats
Zobacz statystykę skrzynki
Bezimienny XV - OP8GFW
Gospoda
Właściciel: Sir Black
Ta skrzynka należy do GeoŚcieżki!
Zaloguj się, by zobaczyć współrzędne.
Wysokość: 60 m n.p.m.
 Województwo: Polska > pomorskie
Typ skrzynki: Quiz
Wielkość: Mikro
Status: Gotowa do szukania
Data ukrycia: 26-07-2016
Data utworzenia: 29-05-2016
Data opublikowania: 26-07-2016
Ostatnio zmodyfikowano: 21-02-2023
33x znaleziona
0x nieznaleziona
0 komentarze
watchers 1 obserwatorów
34 odwiedzających
27 x oceniona
Oceniona jako: znakomita
4 x rekomendowana
Skrzynka rekomendowana przez: areckis, Klucken, mcflis, Orencz
Musisz się zalogować,
aby zobaczyć współrzędne oraz
mapę lokalizacji skrzynki
Atrybuty skrzynki

Weź coś do pisania  Umiejscowiona na łonie natury, lasy, góry itp 

Zapoznaj się z opisem atrybutów OC.
Opis PL

„Klara, Klara, Klara…”. To imię przewijało się przez jej myśli za każdym razem, gdy czesała włosy.

Klara była ciemnowłosa. Nie w ten nudny, pospolity sposób jak większość kobiet widzianych na ulicach. Włosy Klary mieniły się niczym krucze pióra muskane przez promienie letniego słońca, a każdy ich ruch przywoływał na myśl najpiękniejsze ziemskie radości, najczulsze uściski, najbardziej promienne uśmiechy.

Z niechęcią zerknęła w lustro. Bujne, ogniste kosmyki otaczały jej drobną twarz niczym płomienna aureola. Spływały po szczupłych plecach, ukrywając oparcie krzesła i kończąc się tuż nad linią bioder.

Pełne usta wydęła w podkówkę. Zwykle robiła tak, gdy zazdrość przejmowała jej zwykle jasny i pogodny umysł. Ciemna chmura kobiecej próżności, która czekoladową słodycz jej oczu przemieniała w brudny brąz zmokłego, jesiennego liścia.

Wiedziała, po co tu przyszła - dzięki temu głowę nosiła wysoko. Była świadoma tego, czego pożąda.

Pożąda tego, by być pożądaną.

Została stworzona w wyniku wybuchu, w miejscu, gdzie stykają się ze sobą najskrytsze emocje. Od dnia swoich narodzin mąciła spokój męskiej części tego świata. Dała się im poznać w chłodnym, odczuwalnym na karku oddechu, w lekkim jak morska bryza dotyku, w czułym głaskaniu po włosach. Bawiło ją przerażenie, jakie mieli w oczach, gdy raz na jakiś czas dawała im o sobie znać. Oglądali się wówczas z przerażeniem na wszystkie strony, ich tętno przyspieszało do granic możliwości, lecz mimo to w ich umyśle pojawiało się słodkie, drżące uczucie, że są pożądani.

Wiedziała, że nie może przesadzić. Nie może przejść na ich stronę świata, nie może się ujawnić, ukazać im w całej swej ognistej postaci. Mimo to wykorzystywała każdą nadarzającą się okazję, by stanąć za plecami jakiegoś nic niepodejrzewającego mężczyzny i w jak najdelikatniejszy sposób powiedzieć mu o jego pięknie.

Lubiła męskie piękno. Mogła godzinami siedzieć przy oknie i obserwować pracujących w polu młodych rolników. Taksowała bystrym spojrzeniem każdy ruch mięśni pod złocistą skórą.  Jej oczy błyszczały wówczas pożądaniem, a w ustach czuła smak estetycznego spełnienia.

Naga stanęła przed szafą. Lubiła się stroić. Tutaj, w tej opuszczonej gospodzie, gdzie była uwięziona już od wieku, nie miała innych rozrywek. Wyjęła prostą, zieloną sukienkę, z białym kołnierzykiem zapinanym pod samą szyję. Wiedziała, że w zielonym jej do twarzy.

Ubrana stanęła przed lustrem. Uśmiechnęła się szeroko, ukazując szereg białych ząbków. Kaskada rudych włosów przytłaczała nieco drobną sylwetkę, ale obiecała sobie, że nie skróci ich ani o milimetr. Stanowiły idealne odzwierciedlenie jej postaci - gdy ktoś chciał wiedzieć, co siedzi jej w głowie, musiał jedynie zanurzyć dłoń w jej włosach, a wówczas ich ciepło tworzyło w powietrzu jej obraz.

„Klara…”

Skarciła się w myślach, że to imię znów wtargnęło w jej myśli. Tak, to przez nią się tu znalazła. To jej miękka, płynna uroda wepchnęła ją do tej przeklętej gospody. To próżna zazdrość, która mąciła jej czysty umysł za każdym razem, gdy spoglądała na piękną Klarę, skazała ją na takie życie.

Choć ostatecznie sama była sobie winna.

Niegdyś uważała się za najpiękniejszą istotę, zarówno wśród ludzi, jak i wśród aniołów. Z dumą nosiła swoje ogniste włosy, które były dla niej oznaką jej atrakcyjności. Krągłość bioder i niewinne spojrzenie były według niej symbolem błogosławieństwa. Była próżna, ale nie głupia. Wiedziała, jak ważna jest uroda. Czuła, że tylko tak może się opiekować męską częścią świata. Tylko tak mogli jej zaufać.

Tak było, dopóki nie zobaczyła jej - pięknej Klary, postaci jakby stworzonej z najdroższej porcelany, równie kruchej i delikatnej. Jej ognista dusza zapłonęła wówczas obrzydliwą zazdrością, a paznokcie wryły się w wewnętrzną część dłoni - tak przemożna była jej chęć, by mieć to piękno dla siebie.

Dlatego zgodziła się, by wraz z innymi porwać Klarę.

Zadrżała, przerażona własną nienawiścią. Musiała wyjść na zewnątrz, schłodzić umysł, opanować emocje. Nie mogła pozwolić swej mrocznej stronie przejąć kontroli. Dobrze, że przynajmniej teren wokół gospody był do jej użytku. Zapuszczony podjazd stanowił jedyne miejsce, gdzie mogła ochłonąć.

Nocne powietrze było rześkie. W powietrzu unosił się zapach mokrego lasu. Cały dzień padał deszcz, dopiero pod wieczór niebo się rozpogodziło, przynosząc nadzieję na spokojną, przyjemną noc. Uniosła wysoko głowę, by móc w pełni chłonąć jasny blask księżyca. Dawał jej on poczucie przynależności do nocy, a noc oznaczała bezpieczeństwo.

Usłyszała za sobą ciche kroki, coś jakby człapanie wielkich, włochatych stóp. Nie była zaskoczona, gdy poczuła na ramionach dotyk łap. Uśmiechnęła się lekko, mrużąc oczy.

-Śmiejesz się ze mnie? - mruknął jej wprost do ucha. Udawał powagę, lecz ona wiedziała, jak bardzo cieszył się na to spotkanie.

- Nie śmieję. Uśmiecham. To znacząca różnica. - szepnęła rozbawiona.

Verno, pół-człowiek, pół-wilk, który miał prawo ją tu odwiedzać, usiadł na ziemi, pociągając ją za sobą. Nie sprzeciwiała się - wiedziała, że on nie ma wobec niej złych zamiarów.

- Znów myślałaś, aniele? - zapytał, wpatrzony w las. Jego spojrzenie często uciekało w kierunku ukochanego domu.

- Myślałam. Ciągle myślę. Myślę o tym, jak bardzo chcę już wrócić do domu. - odparła, usilnie starając się, by nie zadrżał jej głos. Nie lubiła ujawniać swoich uczuć, jeśli były to uczucia negatywne. Dla swoich przyjaciół wolała zachować śmiech.

- Ile byś dała, by móc tam wrócić? - spytał szczerze zaciekawiony.

Obdarzyła go zdziwionym spojrzeniem. W jego głosie dało się słyszeć dziwną nutę, coś jakby podekscytowanie. Zdradzał go uśmiech.

- O czym ty mówisz?

Verno objął ją swym ciepłym, włochatym ramieniem, a na jego pokrytym szczeciną pysku rozkwitł promienny uśmiech.

- Już niedługo, kochana. Gdzieś na świecie jest ktoś, dzięki komu znów zyskasz imię.

Spojrzała w niebo z rezygnacją.

- A skąd ty to możesz wiedzieć? Siedzisz w tym lesie całymi dniami i ukrywasz się przed ludźmi. Nie masz pojęcia o tym, co mnie czeka, tak samo jak i ja.

Z głębi jego gardła wydobył się chropowaty śmiech. Pomyślała, że gdyby go nie znała, mogłaby się tego dźwięku przestraszyć. Ludzie się bali. Nie znali poczciwego, dobrego Verno tak jak ona. Oceniali go po przerażającym wyglądzie, który niewiele miał wspólnego z jego pięknym, czystym wnętrzem.

„To zupełnie odwrotnie niż u mnie”, pomyślała ze smutkiem.

- Miałem sen. - szepnął z podekscytowaniem wprost do jej ucha. Położył się na plecach, w miękkiej trawie, a ręce podłożył pod głowę. - Wiesz, że moje sny są całkiem wiarygodne. Na pewno bardziej niż obietnice ziemskich polityków.

- Wybacz, kochany Verno, ale nie wierzę ani w twoje sny, ani w słowa rządzących. I nie dawaj mi proszę złudnej nadziei. Odbywam karę, zasłużoną zresztą i wiem, że nie mam szans na prędkie ułaskawienie.

Gorycz przebijająca się przez jej słowa była nie do zniesienia dla łagodnego serca wilka. Z trudem opanował chęć objęcia jej, bo wiedział, że odebrałaby to jako próbę pocieszenia. Ona nie znosiła litości, była ona dla niej jak ugodzenie nożem prosto w dumę. Duma była jedynym, co pozostało jej tu, na tym pustkowiu. Tylko duma trzymała ją przy życiu.

Niespodziewanie zerwała się na równe nogi. Przez chwilę pomyślał, że rozpacz wzięła górę, że chce od niego uciec. Wówczas obróciła ku niemu roześmianą twarz, a drżące ze śmiechu ramiona poruszały jej kosmykami.

- Nie myśl, że całą noc będę tu tak siedzieć i się nad sobą użalać. Nie po to chyba przyszedłeś, żeby słuchać mojego narzekania, co? Choć, pójdziemy nad jezioro, popływamy.

Verno wstał i zrezygnowany poczłapał za nią. Przypominał teraz posłusznego psa, który podąży za ukochaną panią nawet w czeluści wulkanu. Wierzył, że chociaż tak uda mu się zatrzymać ją przy sobie.

Nie wspomniał, że ze swego snu obudził się przerażony i zlany potem.

Nigdy nie powie, że jej uwolnienie byłoby dla niego najgorszą karą.

Znów zostałby sam.

Zatrzymała się na skraju dzikiej plaży. Księżyc muskał swoim światłem gładką taflę jeziora,  nie poruszał nią najmniejszy nawet ruch powietrza. Las nadal pachniał deszczem. Dawno już nie było tu tak pięknej nocy.

Zwinnym ruchem zdjęła sukienkę i lekko pobiegła w stronę jeziora. Zatrzymała się dopiero wtedy, gdy woda obmyła jej kostki. Przyglądała się temu zjawisku w niemym zachwycie i - choć nie widział jej twarzy - wiedział, że się śmieje.

Starał się nie przyglądać jej zbyt natrętnie. Przyoblekł neutralny uśmiech i wolnym, spokojnym krokiem ruszył w kierunku wody. Nim zdążył dotrzeć do brzegu, jego przyjaciółka już stała zanurzona w wodzie po szyję, a mokrymi dłońmi przeczesywała włosy.

Verno ten widok wydał się nieziemski. Idealny w każdym calu.

Cóż takiego jest w tej Klarze, że przewyższa w czymkolwiek jego piękną przyjaciółkę?

Verno zamoczył się po pas. Delikatnie ochlapał wodą ramiona, przez co jego brunatna sierść przybrała czarny kolor. Umył twarz, przetarł oczy, ale widok, jaki miał przed sobą, nadal go zdumiewał.

Podszedł do niej po cichu. Delikatnie odgarnął jej włosy do tyłu. Pocierając palcem kark, wyczuł napięte mięśnie.

- Coś się stało?

Milczała. Stała z rękoma skrzyżowanymi na piersi, uparcie wpatrując się w drzewa po prawej stronie jeziora. Przestała nawet mrugać, a mimo jasnego blasku księżyca widać było wyraźnie, że pobladła.

-Dziewczyno, co się dzieje?

Powolnym ruchem podniosła palec wskazujący do ust.

- Verno… Ani drgnij. Ktoś nas obserwuje.

Verno błyskawicznie przeczesał wzrokiem zarośla. Miał doskonały wzrok, a w ciemności widział jeszcze lepiej. Za pierwszym razem nic nie dostrzegł. Delikatnie przesunął się tak, by ona znalazła się za jego plecami. I wówczas to zobaczył. Dwa duże, błyszczące, krwiste ślepia.

- Drax, to ty?

Ogromne, czarne cielsko wstało z kucek. Drax nie przypominał Verno - był wyższy, szerszy w barkach, z pyskiem przypominającym bardziej lisi niż wilczy. Pomyślała z przerażeniem, że jeśli chodzi o uczucia, także mają ze sobą niewiele wspólnego.

- A więc po raz kolejny postanowiłeś złamać zakaz, przyjacielu? - zacharczał. - Wiesz, jak bardzo tego nie lubimy, prawda?

- O czym on mówi? - syknęła, szarpiąc Verno za sierść na ramieniu.  Ten w odpowiedzi przesunął ją jeszcze bardziej za siebie. Łagodność w jego spojrzeniu zastąpiło nieme przerażenie.

Zlękła się. Verno nigdy się nie bał.

Zarośla zatrząsły się od śmiechu Draxa. Potwór wyszedł z krzaków i przeszedł na plażę. W dłoni trzymał ogromny nóż.

- Bez obaw, przyjacielu. Nie musisz jej chronić. Doskonale wiesz, że nie możemy jej nic zrobić. Za to Ty… No cóż. Nie możemy cię już dłużej ostrzegać. Wiedziałeś, jak skończą się dla ciebie spotkania z tym przeklętym anielskim stworzeniem. Wiedziałeś, prawda Verno?

Zadrżała, usłyszawszy spokojny oddech przyjaciela. Szeroko otwartymi oczami wpatrywała się w błyszczące ostrze.

- A więc to tak… - szepnęła tylko.

Drax wyprostował się gwałtownie.

- Wyjdź z wody! - krzyknął krótko.

Verno posłusznie ruszył ku brzegowi. Dopiero, gdy puścił jej dłoń, zdała sobie sprawę, że cały czas ją trzymał. Nie sprzeciwiała się, choć jej niemy krzyk niósł się głośnym echem po lesie.

Wiedziała, jak to się skończy.

Wiedziała, że nic nie może zrobić.

Wiedziała, że to jej wina.

Przeklęta, przeklęta, po stokroć przeklęta!

Drax przywitał Verno pocałunkiem w policzek. Ujął jego dłoń, a nóż przystawił mu do piersi.

- Verno! W imieniu watahy skazuję cię na śmierć za zdradę swoich braci i łamanie ich zasad. Pamiętaj, że uśmiercając cię, okazujemy ci naszą bezgraniczną miłość.

Pchnięcie.

Powietrze rozdarły dwa krzyki.

Pełen bólu ryk uśmiercanego zwierzęcia o sercu czystszym niż górskie źródła.

Po brzegi wypełniony cierpieniem płacz więzionego anioła, który po raz kolejny coś stracił.

Autor tekstu: Dorota Podlewska

 

ZANIM WYRUSZYSZ NA TRASĘ KONIECZNIE PRZECZYTAJ OPIS GEOŚCIEŻKI !!!

 

Skrzynka

Aby otrzymać informacje o miejscu ukrycia wszystkich skrzynek z projektu, musisz mi odpowiedzieć na pytanie: Ilu aniołów mieści się na ostrzu szpilki?

Współrzędne wskazują na budynek dawnej gospody. W miejscu, które przedstawia zdjęcie nr. 1 odszukaj dwie cyfry,
wstaw je w miejsce X'ów, a otrzymasz pełne współrzędne miejsca ukrycia skrzynki. Nie wchodź za płot, za nim jest teren prywatny.

 N 54° 29.X78' E 17° 16.X48'

Nie grzebiemy w skrzynkach gdzie może być prąd i w skrzynkach z kablami telefonicznymi.
Cyfry, których szukasz, są tam ukryte przeze mnie, nie jest to np. numer budynku itp.

Zdobyte współrzędne zaprowadzą Cię do charakterystycznego obiektu przedstawionego na zdjęciu nr. 2, tam szukaj skrzynki.

Zasady reaktywacji Reaktywacja jest zabroniona i nie ma od tego wyjątków.
Przeczytaj więcej o reaktywacji skrzynek TUTAJ
Dodatkowe informacje
Musisz być zalogowany, aby zobaczyć dodatkowe informacje.
Obrazki/zdjęcia
Zdjęcie Nr 1
Zdjęcie Nr 2
Wpisy do logu: znaleziona 33x nieznaleziona 0x komentarz 0x Wszystkie wpisy