Kesz należy do projektu
Tak, to było kiedyś piękne miejsce, pełne radości i śmiechu. Żyliśmy tu od pokoleń my, Słowińcy, mieszkańcy bagien i rozlewisk, okolic Łebska i Gardna, a także doliny Łeby. Ziemie to były na styku krain nazywanych Pomorzem Polskim oraz Pomorza Zachodniego. Mówiliśmy po pomorsku, dialektem któremu bliżej było do języka polskiego niż do mowy napływowych Niemców.
Szanowaliśmy nowych osadników, gdyż wraz z nimi na nasze tereny przybyły nowe sprzęty w obejściu i sposoby gospodarzenia, których i my się uczyliśmy i dla wspólnego pożytku używaliśmy. Najpotężniejszym z nich był von Zitzewitz, który wielki pałac tu postawił i kościół ufundował. Nie wiem kiedy to było, ale mówią, że w pałacu ciągle nad drzwiami wmontowana jest belka z wyrytą datą 1687. Obecny pałac jak mówił nasz ekonom, sprawiedliwy dobrodziej, w swej starszej części powstawał w latach 1812-1814, natomiast młodszą, pałacową i okazałą część dobudowano w latach 1864-1889. W pobliżu dworu był młyn, gorzelnia i mleczarnia, w której wielu z nas pracowało. Pan nasz, von Zitzewitz założył okazały park dworski, pełen zamorskich drzew i krzewów, wśród których nawet dziś wyróżniają się tulipanowce oraz potężne daglezje. Spójrz za siebie, a zobaczysz te drzewa kilkadziesiąt metrów od pałacu, jednak nie jest tu już tak jak kiedyś. Gdzie temu naszemu parkowi do dawnej świetności?
Była to wieś do której nawet kolej wąskotorową doprowadzili przemyślni przybysze po niemiecku mówiący. Stało się tak w drugiej połowie XIX wieku i nasze piękne Cecenowo to była ostatnia stacja na trasie ze Słupska, którą towary i ludzie podróżowali. Najpierw do Słupska a następnie do Berlina i innych miast pruskich. Niestety już w latach 30-tych XX wieku ruch pasażerski wstrzymano, a tylko nasze bydło rzeźne, mleko i płody rolne transportowane były. A i to się skończyło po wejściu na te ziemie dziczy ze wschodu pod czerwonym sztandarem.
Była to wreszcie wieś bocianów i żurawi, których liczne stada tu właśnie na żer i lęgi odprawiały. Te pierwsze na chałupach chłopskich swe gniazda budowały, sobie i gospodarzom pomyślność zwiastując. Z tego też nasza wieś "bocianowem" przezywana stała się miejscem gdzie najwięcej tych ptaków co roku wracało. Jednak nawet i to w ostatnim czasie się od nas odwróciło i coraz mniej par tutaj gniazduje prym dając miejscom bliżej Słupska położonym.
Jedno co nam zostało to anioł który smutnym, martwym oczkiem na wszystko spogląda i aż za głowę się łapie, jak mogło dojść do takiego upadku pięknego niegdyś miejsca. Znajdź anioła a i skarb który skrywa podarowany ci będzie.