Od dawna przejeżdzając rowerem w okolicy zastanawiałem się co to za budynek. Źródła w internecie nie mówią praktycznie nic. Pewnego dnia spotkałem na swej drodze starszą kobietę, którą zapytałem o to miejsce. Kobieta ta od razu posmutniała. Opowiedziała mi historie straszną i niewiarygodną. Ale zacznę od początku.
Babulinka ze łzami w oczach opowiadała mi o rodzinie, która wprowadziła się do tego miejsca w 1995 roku. Nic nie zapowiadało nieszczęścia, syn uczęszczał do jednej z lepszych Częstochowskich szkół, wszyscy w rodzinie mieli pracę.
Pewnego dnia jednak odkryli portal opencaching. Zabawa bardzo ich pochłonęła. Zrezygnowali z pracy, z nauki, życia rodzinnego. Ich mottem było "jeszcze jeden" ale to nigdy nie był ten jeden ostatni.
Po pewnym czasie rodzina zaczęła rozbierać swój dom ze względu na dobre maskowania w nim zawarte. Na początku zaczęli wynośić sprzęt domowy "na fanty", kolejnym krokiem w szaleństwie było wyrwanie parapetów by móc zakładać w okolicy wiecej "parapeciaków".Ogródek przerobili na maskowania leśne, meble stanowiły świetne maskowania w urbexach, elektronika, śrubki- miejskie. Na sam koniec ze względu na brak materiałów zaczęli rozbierać dom cegła po cegle, tworząc dzięki temu kesze "pod kamolem"
Kiedy rozebrali już prawie cały dom podjęli decyzje o życiu tułaczym, teraz błąkają sie od kesza do kesza, robiąc wszystkie geościeżki, projekty i zwykłe kesze na terenie Polski. Może i Ty kiedyś ich spotkałeś, ale o tym nie wiesz? Pozostawiają po sobie tylko wpisy w logbookach.
Ostatnie pieniądze przed wyjazdem przeznaczyli na pojemnik śniadaniowy typu klipsiak Pozostawili go w kominku, bo był to ostatni cały element budowli. Zamaskowali go kamieniami z salonu. Kobieta pokazała mi ten pojemnik dlatego podzielę się jego kordami z wami.
P.S Rodzina widziana była ostatnio na jednym z pomorskich projektów, są bardzo szczęśliwi
Proszę o dokładne maskowanie :)