PREZENTUJE
"DUPA BISKUPA"
Skrzynka założona z inicjatywy cyklicznego eventu jakim są Poławiacze Pereł. Seria wzorowana na poznańskim KzK, a jej inicjatorami w Łodzi są Olo74_Lilalu. Logo autorstwa Niflhela.
Słowem wstępu - Olo74_lilalu, przepraszam że tyle to trwało. Przepraszam Was wszystkich! Naprawdę starałem się i robiłem co się da żeby jak najszybciej wszystko ogarnąć. Działanie pod presją czasu jak widać, najwidoczniej nie jest moją najmocniejszą stroną:). Tak czy inaczej słowa dotrzymałem (mimo, że ze znaaaaaaacznym opóźnieniem) i prezentuję w końcu swoją skrzynkę z serii. Skrzynka jest w troszkę innym klimacie niż dotychczasowe przygotowywane przeze mnie od pewnego czasu. Nie podpasowło mi jedno słowo, żebym mógł wymyślić coś w 100% po swojemu i jakbym mógł zamienić "deskę" na "siekierę" czy chociażby "harpun" to skrzynka miałaby podobną formę jak wiele mojego autorstwa;). A tym sposobem Braci Keszerska, dostajecie ode mnie skrzynkę humorystyczną do której trzeba podejść z dystansem i nie brać wszystkiego na poważnie;).
Zdzisio zawsze był jakiś dziwny. Niby wszystko było z nim w porządku, niby nie gadał bez sensu, niby jako tako się uczył i potrafił wysłowić (choć nie ma co ukrywać - orłem nie był), niby te kilka książek przeczytał (choć asekuracyjnie wybierał tylko te cieńsze pozycje) i kilka razy nawet atlas w ręku miał. Ale jak się nam ten Zdziś zapędził to rozpoczynały się wywody. Kiedyś to on będzie miał Maybacha (sam nie pamiętał gdzie i kiedy usłyszał ten wyraz ale tak mu się spodobał, że nawet psa tak nazwał), że własną rozgłośnię radiową otworzy, że nawet telewizję sobie założy na kształt tych zagranicznych, a wszystkie staruszki i staruszkowie uwielbiać go będą i wnukom swoim za wzór pokazywać. Patrzcie wnusie, jak to chłopiec młody z niewielkiego miasteczka osiągnął w życiu tak wiele. Wtedy wszyscy zaczynali się pukać w czoło i mówić:
- Zdzisio, Zdzisio... Czyś ty zdurniał do reszty? Gdzie ty do telewizji i radia się nadajesz? Jakie Majabachy? Jakie staruszki? Dzieciaku ty za dziewczynami się w swoim wieku opatrzaj a nie jakieś zboczenieństwa ze staruszkami już ci w głowie za młodych lat. Chwytaj grabie i łopatę i pomagaj tacie w oborze albo ziemnioki z matką łobieraj!
Czy coś w tym stylu. Tak czy inaczej Zdziś delikatnie rzecz ujmując - wsparcia w otaczających go osobach nie miał. Nie poddawał się jednak, a kiedy cel się obierze i człowiek jest wytrwały w swych czynach to podobno udać się może wszystko. Tą dewizę Zdzisio obrał sobie za swoje motto życiowe.
Tym sposobem, kilkadziesiąt lat później, Zdzisio już jako ceniony duchowny, leżąc w łóżku ze złotymi poręczami, przykryty kołderką z wizerunkiem Myszki Miki (ale starannie obszytej srebrnymi nićmi), oglądając sobie jakąś latynoską telenowelę na swoim 94 calowym telewizorze w swoim 285 metrowym letniskowym domku, merdał sobie radośnie nóżkami wspominając tamte wydarzenia sprzed lat. Ale jak to? Ano tak to, że Zdzisio (a właściwie już Zdzisław bo to teraz chłop na schwał z brzuchem wielkim tak, że jego dobrobyt widać było od razu) dopiął swego celu. Maybach był (choć prawa jazdy nie), radio i telewizja były, staruszki i staruszkowie po rękach całowali. Choć Zdzisław tego nie lubił i uciekać z rękoma zazwyczaj musiał. Ale czegoś Zdzisiowi brakowało. Pracowity rok to był. Ręce od pocałunków aż bolały.
- Nie golą się staruchy - pomyślał - mordy takie mają kostropate i mi tym, tfu, zarostem moje delikatne dłonie szorują. Łapy mam później mokre jakieś, się kurcze blade kleją i czerwone od tych, tfu, szminek.
I Maybachem ile można jeździć. Przecież kursy Kraków, Wieliczka, Częstochowa, Toruń, Warszawa to nie byle mały dystans. A pracować trzeba. Śmigłowcem latać nie lubił bo jak to mówił - bliżej nieba to on jeszcze zdąży być. - A i w brzuchu mnie jakoś tak mydli - dopowiadał sobie. A właśnie! Maybach! Auto trzeba zmienić... Brudne takie jakieś. Przecież na myjnie nie będzie jechał bo te szczerbate krwiopijce znów będą go po dłoniach całować... Kupi sobie drugi taki sam. Tylko kolor inny wybierze. Ale na Panią Alinkę zarejestruje. Co tam, że Pani Alinka ma 625 zł emerytury. Zdzisia kocha to sobie auto Zdzisia przypisze. I tak sobie nasz bohater kontemplując doszedł do wniosku, że rok ten pracowity sobie uczci wyjazdem na wakacje. Chwycił gazetę, przejrzał oferty, pocmokał, pokręcił nosem, podumał i zdecydował.
- Egipt. Tam jeszcze nie byłem. Zobaczymy jak w kraju pogańskich bydląt wypocząć idzie.
Trzy dni później spakowany i gotowy do drogi stawił się na lotnisku (przełknął gorzką pigułkę czterogodzinnego lotu). Luźna koszula w stylu Wojciecha Cejrowskiego i czapka z daszkiem z logiem jakiegoś heavy metalowego zespołu, skutecznie odwracała uwagę gapiów. Znieczulony kilkoma tabletkami aviomarinu zapitego solidnie kilkunastoletnią whiskey zasiadł w fotelu i przypiął się pasami. Lot minął mu tak bezstresowo, że kiedy lądowali sam nie wiedział czy tak zbawiennie na niego zadziałały tabletki czy napitek. Wypoczynek w egipskim kurorcie „La Piramida” minął jak z bicza trzasnął. Ale co to były za wakacje! Nie ma co pisać, trzeba było tam być! A jak te faraony (tak przez cały pobyt Zdzisio nazywał mieszkańców Egiptu) się bawią! Kobiety, wino, śpiew! Fantastyczny naród. Normalnie w przyszłym tygodniu robi chyba powtórkę. Do domu trzeba było jednak wracać. Do pracy, do wystawiania dłoni na kolejne oślizgłe i mokre pocałunki. Ech, ciężkie życie miał ten nasz bohater. Wprost z lotniska udał się do swojego domu. Zostawił walizkę przy drzwiach i ruszył do sypialni odespać trudy samolotowej podróży. Znieczulać się przed wylotem nie musiał bo podczas wakacji Zdzisio trzeźwy ani razu nie był. Pijany spać się kładł i jeszcze bardziej pijany wstawał. Minął ogród, salę z basenem, skorzystał z toalety ze złotą deską klozetową, następnie minął jedenaście pokoi i dotarł do sypialni. Rozebrał się z podróżnych ciuchów, zdjął zakupione na egipskiej ziemi okulary B&G i Rulet (skąd miał wiedzieć, że to podróbki?) i wsunął pod swoją ulubioną kołdrę z Myszką Miki. Kątem oka zobaczył jednak migającą lampkę automatycznej sekretarki. Teoretycznie mogło to poczekać ale może ktoś się niecierpliwił i chciał wiedzieć czy bezpiecznie dotarł do domu. Wstał więc i nacisnął mrugający czerwony przycisk. To co usłyszał zmroziło mu krew w żyłach...
- Cieść Zdzisiu młordo ty moja! Jak sie masz? Tutaj Abdul mówić. Pamiętać mnie musisz bo wcoraj to my jescze naszą egipcjańską czarodziejską wodę pili. Ten Abdul coś na mnie mówił, żem śliczny jak koziołek. To słuchaj Zdzisio bo ja sprawkę mam. Ja to wim ktoś ty jest. Tyś pan ojciec dyrektor jest. Co w kraju twoim jako kryształek pokazywany. To ja ci powiem jaki ty kryształek jest. Tyś alkoholik i rozpustnik. Ali Baba i jego czterdziestu pomagierów to przy tobie źrebaki. Ty to myślis sobie, że co ja, nie pamiętam już? Jak tyś się za baby przebierał? I malował się jak kobita i kazał się za rękę na plażę prowadzać? Tyś mi nawet swoje babskie kłosmetyki pukazywał. Tyś zwyrol jakiś zwykły Zdziśku. Zdjęcia ci z wakacji przesyłam i o kopiach zdjęć zapomnę jak mi ty prześlesz 20.000 drachm czy jakie tam w kraju twoim piniążki są. Albo pindziesiąt osiołków może być. Jak pieniążków albo osiołków nie zobaczę to prześlę fotki gdzie trzeba i wtedy będzie twoja dupa zbita. Buziak Zdzisiu.
Automatyczna sekretarka wyłączyła się, a faks który był z nią zintegrowany zaczął wypluwać zdjęcia jedno za drugim. Pół godziny później pieniądze płynęły już z banku europejskiego do banku afrykańskiego. Dodatkowo wysłano też wyczarterowanym samolotem transport osiołków. Oby tylko tajemnica nigdy nie wypłynęła w świat. Zdzisio już wiedział, że więcej już w tym zakłamanym faraońskim kraju stopy nie postawi. Piramidziarze cholerni. Tutenhamony w zadek kopane. Zapakował wstydliwe materiały i wszystkie swoje sekrety do pudełeczka, chwycił pod pachę deskę i wybiegł ze swojej willi.
- Czas pozbyć się tej arabskiej klątwy. Trzeba sprawić by nikt nigdy nie poznał mojej tajemnicy. Aby nigdy nie ujżała światła dziennego. Ani nocnego... Tylko gdzie ją wywieźć, gdzie ją wywieźć…? Wiem! Zawiozę do Łodzi. To taka wioska, że jej prawie na żadnym drogowskazie nie ma. Nawet jak się jedzie z Warszawy do Poznania to ni cholery informacji, że do Łodzi się zbliżasz nie dojrzysz. O tak, to jest dobre miejsce.
Wszelka zbieżność do osób i wydarzeń zupełnie przypadkowa.
Skrzynka to dwuetapowe multi. Etap pośredni i finał.
Etap pierwszy będzie dla Was oczywisty. Na koordach.
Przy finale proszę o ostrożność i delikatność względem opakowania! Mimo wszystko łatwo je uszkodzić. Proszę też aby w opakowaniu "zewnętrznym" nie znalazły się żadne syfy (patyki, liście czy przede wszystkim ziemia - jeżeli przez przypade coś Wam wleci to wyciągnijcie i ogarnijcie). Niech on będzie utrzymany w czystości i porządku tak aby poszukiwania potrzebnych "składników" nie odrażały i nie odtrącały. Finałowy pojemnik ma pozostać tam gdzie jest!!! Wyciągnijcie z niego tylko ten "właściwy" - ten który Was interesuje. Kiedy znajdziecie pojemnik finałowy, po kilkusekundowym "szoku" będziecie wiedzieli co robić i dalsze działanie będzie dla Was oczywistą oczywistością:).
Oczy dookoła głowy bo wydaje mi się, że miejsce jest odludne ale cholera wie czy ktoś się tam gdzieś nie czai. Działajcie zgodnie z tezą, że "to iż Ty nie widzisz to nie znaczy, że nie widać Ciebie.
Z rozmiarem certyfikatów troszkę przegiąłem i nie zmieściły mi się do kesza. Dlatego kiedy znajdziecie skrzynkę, certyfikat możecie sobie zabrać jeszcze zanim dokonacie wpisu do logbooka. Początkowo w skrzynce umieściłem 30 certyfikatów, a każdy z nich to rodzynek ponieważ każdy z nich jest inny.
Aby zalogować skrzynkę musicie odnaleźć HASŁO, które jest gdzieś w logbooku. No, no, no, tak się zastanawiam to tą część zadania można nawet podciągnąć pod quiz;). Ale jego poziom trudności to będzie gdzieś tak z pół kreski;). Po skończonej zabawie zostaw wszystko identycznie jak znalazłeś! Niczego nie zmieniaj, nie przestawiaj, poświęć chwilkę i zamaskuj najlepiej jak potrafisz. Upewnij się, że wszystko jest dobrze zabezpieczone przede wszystkim tak aby do środka nie dostała się woda. Z tego miejsca serdecznie Was proszę abyście nie podbierali kesza podczas opadów czegokolwiek - deszcz, śnieg, grad, meteoryty.
W logbooku jest mnóóóóóóóóóóóóóóóstwo miejsca, wpisujcie się gdzie chcecie - pełna dowolność:).
Pamiętaj, że robię skrzynki dla Was. Poświęcam swój czas i pieniądze abyście mogli sie dobrze bawić. Proszę Was bardzo - uszanujcie to. To chyba tyle.
Powodzenia i udanej zabawy:)!
Notka po adopcyjna: Nic nie zmieniamy w samej skrzynce. Opis, kesz, wystrój i w ogóle wszystko jest takie samo jak w oryginale. Naszym zadaniem jest tylko dbanie o to żeby wszystko grało tak jak powinno.
Morisson - dziękujemy