Skrzynka finałowa ukryta jest poza terenem cmentarza na kordach. Do zalogowania potrzebne będzie hasło, które znajdziesz pod kordami Etapu I - jest to data śmierci z tablicy nagrobnej ze spoilera (pisownia oryginalna).
W skrzynce poza pamiątkowymi certyfikatami i gadżetami na wymianę umieszczono garść pamiątkowych coinów. Takie same coiny znajdują się w pozostałych skrzynkach tego cyklu. Dlatego prosimy znalazców aby zabierali tylko jeden coin niezależnie od ilości znalezionych skrzynek co pozwoli większej ilości koleżanek i kolegów pozyskanie tej pamiątki.
Kordy zaprowadzą Was do mogiły zbiorowej żołnierzy WP i osób cywilnych poległych i zmarłych we wrześniu i październiku 1939 r. Wśród pogrzebanych tu osób spoczywają m.in. ppor. obs. Kazimierz Stangret i strzelec samolotowy kpr. Janusz Sawicki z 65 Eskadry Bombowej. Zginęli podczas lotu operacyjnego, na samolocie PZL P-23 Karaś, zestrzeleni przez polską artylerię przeciwlotniczą.
Oto opis tej przykrej historii:
"Chwilę po północy 6 września 1939 r. samolot PZL-23B "Karaś" z ppor. Kazimierzem Stangretem, strzelcem Januszem Sawickim i kpr. Walerianem Nowakowskim poderwał się do lotu. Nad Modlinem załoga widziała płonące, zniszczone przez Niemców zabudowania. "Karaś" przelatywał nad Wyszogrodem i kierował się nad Płock. Tak opisze to później sam Walerian Nowakowski w swojej wspomnieniowej książce: "Płonął drewniany most w Wyszogrodzie. W Płocku cisza i spokój, na ulicach nie widać żywej duszy. Ppor. Stangret ustalił, że most na Wiśle nie był uszkodzony, jego cień odbijał się wyraźnie w wodzie. Samolot leciał dalej (...) Nagle załoga usłyszała uderzenia pocisków o blachę skrzydeł i kadłuba. To strzały polskich artylerzystów. Byli przekonani, że celują do samolotu Luftwaffe. Walerian Nowakowski napisze później: „Pilot, spoglądając w prawo, zauważył płomienie pod skrzydłami. Znajdowały się tam trzy zbiorniki z paliwem! Leżący w gondoli obserwator [ppor. Stangret - przyp. red.] powinien dojrzeć ogień w skrzydle, dlaczego więc nie zbliżył się do kabiny pilota, by ustalić dalsze postępowanie. Czyżby ppor. Stangret był ranny? (...) "Karaś" tracił wysokość i na 1000 metrów pilot donośnym głosem krzyknął - opuścić maszynę! Ponowił za chwilę komendę, ale w powietrzu nie pojawiły się czasze spadochronów”.
Artyleria nadal słała pociski w stronę polskiego samolotu. Wskazówka wysokościomierza w "Karasiu" opadała pokazując regularnie o 100 metrów mniej. Pilot rozglądał się, szukając spadochronów kolegów. Na wysokości 450 metrów otworzył kabinę i sam zdecydował się na skok.
Nowakowski wylądował na dziedzińcu jakiegoś gospodarstwa. Po chwili w bramie stanął polski żołnierz z bronią gotową do strzału. Widocznie poszukiwał skoczka. Nowakowski w pełnym rynsztunku ale już bez spadochronu wyszedł z ukrycia.
Ręce do goryl - krzyknął piechur.
Protest i wyjaśnienia na nic się nie zdały, nad głową pilota huknął strzał. Ponowny rozkaz żołnierza dotyczył odrzucenia pistoletu. Nadbiegł drugi żołnierz i zwrócił się do kolegi z wyrzutami: Co, jeszcze bawisz się z tym szkopem?
Zdeterminowany pilot poprosił o wezwanie oficera. Jeden z żołnierzy odrzekł:
Po co ci oficer, sami potrafimy się z tobą rozprawić...
Na szczęście zjawił się porucznik z Nowogródzkiej Brygady Kawalerii, stacjonującej w Płocku. Oficer zażądał od pilota legitymacji służbowej, nie wiedział, że wykonujący zadania bojowe lotnicy mieli zakaz posiadania dokumentów.
Stalowy mundur, guziki z orłami, "gapa", polski vis i maska przeciwgazowa przekonały oficera. Pod eskortą porucznika i dwóch żołnierzy z bronią gotową do strzału konwój opuścił zagrodę. Na szosie zbliżył się do nich przodownik policji i kobieta z dużym kamieniem w ręku. Policjant zżymając się ze złości wydukał:
Ty świnio szwabska. Kobieta zamierzyła się na lotnika kamieniem.
Wrogi stosunek tej pary uległ raptownej zmianie po oświadczeniu porucznika - to polski lotnik.
Kamień wypadł kobiecie z rąk, wybuchnęła szlochem, a przodownik otworzył za zdziwienia usta. Nowakowski zwrócił się do oficera z prośbą o zaprowadzenie go na miejsce upadku samolotu. Przeszli 400 m i znaleźli się na terenie seminarium duchownego.
Przed budynkiem jeden z księży zwrócił się po niemiecku do pilota:
Bistdu deutsche Fliger? (Jesteś niemieckim lotnikiem)
Nowakowski zaprzeczył i w tym samym czasie dostrzegł kontem swego oka wrak "Karasia", który tkwił w budynku biblioteki seminarium duchownego. Co jakiś czas wybuchała rozgrzana ogniem amunicja pokładowa. Na ziemi pozostała kupa żelastwa i zmasakrowane zwłoki ppor. K. Stangreta i kpr. J. Sawickiego.
Księża z seminarium przyrzekli Nowakowskiemu zająć się pogrzebem pilotów.
Po 55 latach od zestrzelenia "Karasia", "Kurier Mazowiecki" (nr 36, 11 września 1994 r.) napisze:
Płock nadal nosi brzemię winy za bratobójczą śmierć pilotów. Z grobu pilotów ktoś usunął tabliczkę z napisem ZESTRZELENI OMYŁKOWO NAD SEMINARIUM DUCHOWNYM. Płock ofiarował im miejsce w zbiorowej mogile ofiar nalotów wrześniowych, betono-podobny krzyż z niewiele mówiącą inskrybcją - wykaz nazwisk. Mieszkańcy Płocka nie poznają w ten sposób swojej historii. Nadszedł czas spłaty naszego długu wobec pilotów 65 Eskadry Bombowej Lekkiej - 6 Pułku Lotniczego we Lwowie.
A oto prawidłowy zapis danych:
ŚP LOTNICY
Ppor. obs. Kazimierz Stanisław Stangret - ur. 4.03.1917 r.
Kpr. strz. samol. Janusz Sawicki - ur. 9.05.1919 r.
Odznaczony pośmiertnie Krzyżem Walecznych.
Zginęli zestrzeleni omyłkowo przez własną obronę przeciwlotniczą nad płockim mostem - 6.09.1939 r.
CZEŚĆ ICH PAMIĘCI."
źródło - Fragmenty z książki BRYGADA BOMBOWA -kurs Bojowy - J. Pawlaka, W. Nowakowskiego. "Kurier Mazowiecki" (nr 36, 11 września 1994 r Przewodniczący MKOPWiM Zenon Dylewski.
29.04.2018 r. wykonano serwis adoptowanej skrzynki. Nowa skrzynka wraz z zawartością w terenie. Zmiana formuły z multicache na nietypowa.
Etap | Symbol | Typ | Współrzędne | Opis |
---|---|---|---|---|
1 | Punkt fizyczny | --- | Etap 1 - hasło do logu internetowego |