Kesz jest częścią serii Elegant z Mosiny.
Gdy wybrzmiały pierwsze akordy marsza Mendelssohna, Józef przymknął oczy z ulgą. Następnie spojrzał na swoją, tak, już mógł tak powiedzieć, żonę. Nie mógł uwierzyć w to, co przed chwilą się stało, w to, że najpiękniejsza, według niego, istota na ziemi patrzy mu prosto w oczy z miłością, z nadzieją, z radością … i jest jego żoną. Nie mógł przestać się uśmiechać.
Krocząc wraz z nią po śnieżnobiałym dywanie ciągnącym się od ołtarza do samych drzwi kościoła, spoglądał na zebranych gości. Babcia Stefcia, która specjalnie na ten dzień uszyła dla niego i Basi po parze jedwabnych rękawiczek, ocierała łzy wzruszenia. Niemniej poruszona była jego mama, która z nim i wujkiem Stefanem, rodzinnym krawcem, poświęciła długie godziny na skrojenie idealnego strollera – głęboki grafit marynarki komponował się zjawiskowo z wybranym, przez niego samego, odcieniem jasnoszarej kamizelki, a dopasowane sztuczkowe spodnie dopełniały cały strój. Smolisto-czarne buty ze skóry kupił już podczas wakacji we Włoszech, a na dzień przed ślubem polerował je przez kwadrans z takim zapałem, jak gdyby zależało od tego całe jego przyszłe małżeństwo. Dobór krawata był już tylko czystą formalnością.
To już, już stali na placu przed kościołem. Ryż, drobniaki, pierwsza wspólna praca nowożeńców. Zdjęcia, śmiech, śpiew. Kiedy goście zaczęli ustawiać się w pokaźną kolejkę by złożyć życzenia młodej parze, Józek uznał to za odpowiedni moment, by zrealizować swój plan.
- Najmilsi! Proszę o chwilę uwagi! – krzyknął do zebranych, oddalając się o kilka metrów. – Nie muszę, chyba, opisywać jak ważny jest to dzień. Oprawa ślubu czy przygotowana dla nas wszystkich sala weselna, to jednak nie wszystko, czym postanowiłem uświetnić tę chwilę… - wśród tłumu wyraźnie zarysowała się konsternacja z dużym dodatkiem zainteresowania. – Dla mojej Basieńki gotów jestem na największe poświęcenie. Chciałem także, by po kres mych dni wszyscy mogli widzieć me do niej przywiązanie. Przełamałem się więc i zdecydowałem się na to – ku zdziwieniu wszystkich wkoło pan młody zaczął rozpinać guziki marynarki, kamizelki i koszuli. Niezgrabnie podwijając podkoszulkę wypiął dumnie pierś , na której widniał tatuaż przedstawiający wręcz nadzwyczaj umięśnionego mężczyznę, z perfekcyjnie ułożoną fryzurą i zaciętą miną, trzymającego na rękach ponętną, półżywą blondynkę. W tłumie nastąpiło poruszenie – kilka staruszek musiało zostać złapanych, by mdlejąc nie upadły na ziemię. Basia z szeroko otwartymi oczami wyjąkała:
- Oj Józiu, Ty …
(Opowiadanie autorstwa M.)
KESZ:
Na kordach. Maskowanie raczej małe, sam pojemnik - większe mikro.
IN: 3x certyfikaty
Nie zapomnij zapisać literocyfry do finału!
Miejsce ruchliwe! Po podjęciu oddalcie się na pewną odległość, żeby nie spalić skrytki.