Dzień dobry! Jakie dorodne poziomki ma Pani w koszyczku! Gdzie kupione?
Nie kupione, sama nazbierałam. O, tu, w lesie.
Tutaj? W tej gęstwinie?
Faktycznie, trochę zarosło… Ale kiedyś to las tu był elegancki, zadbany. Przyjemnie się do niego chodziło. Tylko o poziomki i jagody było trudno, bo dzieciarnia pierwsza wszystko wyzbierała. Teraz ludzie się boją i już tu nie zaglądają. To i zarosło…
A czegóż to można bać się w tym lesie?
Był czas, że chodziło się na jagody, na grzyby. Do czasu, aż w najdalszej gęstwinie ktoś nie znalazł paproci. I wtedy zaczęły się wyprawy. Bo ludzie pamiętają historię o kwiecie paproci, co marzenia spełnia. Znaleźli się tacy, co tu u nas tego kwiatu szukać zaczęli. I to nie tylko w noc świętojańską, kiedy ponoć paproć kwitnie. Wielu poszło szukać, wracali później odmienieni. Są też tacy, co nie wrócili… Ludzie powiadają, że bogactwo znaleźli i w świat poszli, inni mówią, że w lesie zostali…Tak, czy siak, ludziska przestali tu do lasu zaglądać. Za dnia czasami jakiś przyjezdny grzybiarz się zabłąka, ale po nocy to odważnych nie ma. Po zmroku ponoć oczy zewsząd patrzą świecące i przerażenie sieją…Drogi do kwiatu paproci pilnują…
Kiedyś tu ścieżka przez las biegła, skrót ludzie wydeptali. Teraz każdy głównej drogi się trzyma…a ścieżka, jak i las cały, dziczeje.
A pani nie boi się tego lasu, skoro straszy?
A czego ja, stara babinka mam się bać, jak ja starsza niż ten las? I poziomek wielkich jak truskawki mogę w spokoju nazbierać!