Jest to pierwsza skrzynka z serii Bracia Briggs.
!!!UWAGA!!! W logbooku znajduje się cyfra/liczba potrzebna do skrzynki finałowej.
Rok 1883 miał ogromne, wręcz przełomowe znaczenie dla rozwoju gospodarczego i społecznego Marek. Bowiem w tymże roku przemysłowcy pochodzący z Anglii i zajmujący się branżą przędzalniczą rozpoczęli tu budowę fabryki. Byli to bracia Edward i John Briggsowie oraz ich wspólnik Ernest Posselt. Firma nosiła nazwę „Briggs & Posselt”.
Nowo wznoszona fabryka miała stanowić najprawdopodobniej filię ich rodzimego zakładu znajdującego się w Bradford w Anglii (na północ od Manchesteru), który założony był w połowie XIX w. i nosił nazwę „Brigella”, wywodzącą się od nazwisk założycieli. Za lokalizacją tej fabryki w Markach zadecydowały m.in. następujące argumenty:
Budowa fabryki ruszyła pełna parą już na początku 1883 r. Przy wznoszeniu fabryki zatrudnionych było około 300 ludzi rekrutujących przede wszystkim z Marek i okolicznych wiosek: Pustelnika, Strugi, Grodziska, Siwek. Autorem projektu zabudowań fabrycznych był Edward Lilpop, który jednocześnie kierował pracami budowlanymi.
Jeszcze w trakcie budowy fabryki wysłali jej założyciele do Anglii (najprawdopodobniej do rodzimego Bradford) kilkadziesiąt dziewcząt na roczne przeszkolenie w tamtejszych zakładach przędzalniczych. Ma się rozumieć, że na taki wyjazd przeważnie kilkunastoletnie dziewczęta musiały uzyskać zgodę rodziców. Koszty wyjazdu, utrzymania na miejscu całkowicie pokrywała spółka „Briggs & Posselt”. Tak o tym niebywałym wydarzeniu pisała wówczas warszawska prasa: godnym jest zaznaczenia fakt, że do robót przędzalniczych założyciele fabryki zebrali do stu dzieci w wieku od 12 do 15 lat i za zgodą rodziców zamieszkałych w Markach i na Szmulowiźnie wysłali je w styczniu roku bieżącego [tj. 1883 - ZP] do Londynu celem nauczenia się robót przędzalniczych. Przed wysłaniem fabrykanci swoim kosztem przyzwoicie i jednostajnie je ubrali. Dzieci po roku nauki, w styczniu 1884 r. wracają na rodzinną ziemię, poczem zatrudnione zostaną w fabryce za wynagrodzeniem stosownie do ich uzdolnienia, jednakże bez potrąceń za poniesione koszty podróży, nauki i utrzymania rocznego w Londynie, z tem tylko zastrzeżeniem, że młodzi pracownicy polscy obowiązani będą uczyć swoich rodaków i rodaczki tego, czego się sami za granicą nauczyli. Wysłane do Londynu dzieci uczęszczają tam dwa razy tygodniowo do szkoły, gdzie uczą się języka polskiego i angielskiego oraz rachunków i kaligrafii, niedziele zaś i święta przeznaczone są na nabożeństwa i rozrywkę po pracy. Opisywane przeszkolenie kosztowało firmę ogromną jak na owe czasy kwotę w wysokości kilku tysięcy rubli. Należy jeszcze podkreślić, że sponsorzy nie wymagali bezwzględnie, by wszystkie przeszkolone dziewczęta pracowały w ich fabryce, a ich główne zadanie polegało na przekazywaniu zdobytych umiejętności innym.
Po więcej informacji zapraszam na :
http://www.patriota.pl/index.php/dzieje-narodowe/gospodarka/447-marki
!!!UWAGA!!! W logbooku znajduje się cyfra/liczba potrzebna do skrzynki finałowej.