MIEJSCE:
Po wojnie i akcji Wisła Bieszczady były zupełnie wyludnione. Po zakończeniu walk z UPA powoli zaczęło wracać życie w Bieszczady, pierwsi osadnicy pojawili się w Bieszczadzie. Warunki bytowania były liche, przede wszystkim brakowało dróg. Te które istniały były jakości dzisiejszych duktów leśnych - po opadach lub roztopach zupełnie nieprzejezdne nawet ruską terenówką. Tylko ówczesne ciężarówki z napędem na wszystkie osie i zaopatrzone w łańcuchy na kołach jakoś dawały radę. Dla nielicznej ludności cywilnej pozostawało podróżować konno - innej opcji nie było.
Zaistniała pilna potrzeba budowy lepszej jakości bitych dróg. Nie chodziło nawet o dobro pojawiających się tu pierwszych osadników, lecz o możliwość sprawnej wywózki olbrzymiej ilości drewna pozyskiwanego z Bieszczadzkich lasów.
Drogi w Bieszczadach budowano intensywnie od lat 60. Mała obwodnica bieszczadzka przy której znajduje się pomnik i kesz wybudowano w latach 1962-1969. Budową dróg zajmowało się wojsko (ten pomnik właśnie o tym wspomina) ale większość dróg w Biesach budowali pracownicy ZBL (Zakładu Budownictwa Leśnego) - dużego przedsiębiorstwa zatrudniającego robotników z całej Polski. Praca i jak i warunki bytowe robotników były z perspektywy reszty Polski po prostu spartańskie. Teren plantowano głównie kilofami i łopatami. Ciężki sprzęt typu koparki i spychacze były dostępne w małej ilości a i tak nie mogły wykonać większości zadań z powodu trudnego terenu. Więc typowa katorżnicza praca ręczna. Tłuczeń na drogi pozyskiwano z wielu małych kamieniołomów które do dziś ozdabiają wiele miejsc w Biesach.
Warunki bytowe były równie słabe. Proste baraki dla robotników, prycze, sławojka gdzieś obok baraku i strumień jako łazienka. O ile w lecie jakoś można było żyć, o tyle w zimie małe piecyki niewiele dawały ciepła i ludzie spali w kufajkach, onucach i kalesonach.
Powstaje pytanie - kto normalny z własnej woli tutaj siedział i budował te drogi, mosty itp?
Po pierwsze - kierownictwo ZBL wysyłało ludzi po wioskach oddalonych nawet o 100km od Biesów w poszukiwaniu chętnych do pracy. Wabikiem przede wszystkim były wypłaty. O ile robotnik w innych regionach Polski zarabiał przeciętnie w 1960 jakieś 1100zł, tutaj mógł zarobić ok 3000zł. No to robiło różnicę.
Po drugie - werbowano z wiosek gdzie ludzie byli zahartowani i niestraszne były im trudy pracy jak i ciężkie warunki bytowe
Dodatkowo do pracy w ZBL zatrudniano wielu więźniów z licznych okolicznych więzień. Tym bardziej że w Biesach były więzienia tzw. półotwarte gdzie osadzano skazanych za drobne przestępstwa - typu kradzieże, oszustwa, drobne mordobicia. Totalnych degeneratów tutaj nie było.
Trud jaki włożono w budowę dróg którymi dziś możemy wygodnie podróżować jest godny docenienia. Stąd powstał ten pomnik i stąd kesz tutaj zamieściłem.
SKRZYNKA:
Kesz to klipsiak wielkości małej/normalnej. Ukryty obok pomnika - nie ma potrzeby ruszać kamieni na pomniku! Ukrycie dość tradycyjne. Proszę dobrze maskować.
Najlepiej zaparkować zaraz za pomnikiem po lewej stronie, jadąc od Polańczyka. Proszę nie stawać na poboczu przy keszu - jest tam zakręt ze słabą widocznością, lepiej nie kusić losu.