Nazywam się John Rambo. Jestem byłym komandosem Zielonych Beretów. Wiele już widziałem i niejedno przeszedłem: Wietnam, Afganistan, Tajlandia… Miałem już nie wracać w takie miejsca, żadnych więcej misji… Jestem byłym komandosem. Byłym! Czy oni wiedzą, co to do cholery znaczy? No więc czemu znowu się w to wpakowałem?
Pułkownik Trautman... To on mnie do tego przekonał. Gdyby nie on, nie wziąłbym tej misji. Nie słucham gryzipiórków w krawatach, którzy nawet nie wiedzą czym jest pole walki. Prawdziwe pole walki. Pułkownik to co innego. Zawdzięczam mu życie. To jedyna osoba zdolna mnie przekonać. Powiedział, że to będzie łatwe zadanie. Uwolnić jeńców. Przecież robiłem to już tak wiele razy. I to w dużo gorszym terenie...
Plan jest prosty: wyrzucą mnie w okolicy wylotu kanału, gdzie mam znaleźć wskazówki dalszej marszruty (chyba muszę wejść głębiej w ten kanał, bo co by było, gdyby cele misji wpadły w niepowołane ręce? Mam szukać nisko, między 18, a 19 betonowym elementem). Po uwolnieniu jeńców odstawiam ich do punktu zbiorczego, skąd zgarną ich Marines. Moja misja składa się z kilku etapów, w każdym z nich mam otrzymywać współrzędne kolejnego etapu i wskazówki dalszego działania. Na koniec udaję się do punktu ewakuacji. I... już, to wszystko. Prawie... Zapomniałbym. Pułkownik mówił coś o tajnych dokumentach. Te zabieram ze sobą.
W razie wpadki nie mam co liczyć na ratunek. Jestem zostawiony sam sobie. Normalka. Z każdej sytuacji jest przecież jakieś wyjście.
Pułkownik wspominał o saperce. Przecież zawsze mam ją przy sobie. Zabiorę też dobre buty, woda pod podeszwą to nic przyjemnego… Kalosze? Prawdziwy Rambo nie używa kaloszy. Ale może okażą się przydatne. Tak samo rękawiczki. W Wietnamie to oczywistość. Pełno tu robactwa, które tylko czeka, żeby wbić swoje kły jadowe w nic niespodziewającego się komandosa. Narzędzia? Mam nóż. Pęseta? Ok, niech będzie. No i GPS. Bez niego nigdzie się nie ruszam.
Drogi Keszerze! W powstanie skrzynki włożyłem dużo pracy i czasu oraz nieco (ale tylko nieco) mniej pieniędzy. Postaraj się proszę, aby po Twojej wizycie skrzynka wyglądała przynajmniej w takim stanie, w jakim ją zastałeś. W miarę możliwości informuj mnie szybko o zaistniałym problemie - postaram się równie szybko go naprawić. Misja wymaga dość dobrego przygotowania fizycznego, bo teren jest trudny. Dostęp do wszystkich lokacji powinien być bezproblemowy, nie zauważyłem też żadnych ostrzeżeń o terenie prywatnym, czy zakazów wejścia. Czasem można trafić na młodzież obalającą co nieco, czasem dzieciaki łażące po zbyrach, czasem przejdzie ktoś z psem. Nie ma się czym niepokoić, tylko spokojnie przeczekać. Przyda się dodatkowy sprzęt (o nim wspomina John w opisie), a ja dodam tylko, że wiosną/latem warto zabrać preparat na komary/kleszcze, a czasem oprócz kaloszy warto by było mieć wodery (chociaż sprytny sobie poradzi). Skrzynka nie jest dostępna zimą (będę ją tymczasowo zawieszał). Mimo zarośli nie zalecam jednak używania maczety. Po co zdradzać Vietkongowi ścieżkę, którą się kroczy? Nie ułatwiajmy też zadania innym. Wietnam, to Wietnam, takim niech zostanie. We wskazówkach wszystko jest jasno opisane i powinno być w miarę zrozumiałe. Proszę dokładnie się nimi kierować i odkładać poprawnie, a skrzynka długo posłuży. Finał jest zakopany na ok. 20-30cm. Proszę go dobrze zamaskować. Po znalezieniu najlepiej wyjąć całość. Dla pełnoletnich Znalazców chmielowy bonus (w miarę możliwości proszę o wymianę), dla niepełnoletnich coś bez %. Proszę, aby grupy większe, niż 1 osoba brały 1 certyfikat FTF, STF, TTF (nie dotyczy certyfikatów poza podium).
W logbooku znajdziesz hasło do logu internetowego. Pamiętaj o nim!
Dodatkowe atrybuty skrzynki |
Skrzynkę polecam podejmować w jedną osobę, będzie największa frajda. Dwie też będą ok. Trzy to absolutne maksimum! Nie idźcie większą grupą (będziecie łatwym celem), nie o to w tym chodzi.
Życzę udanej (bądź, co bądź) zabawy!