W momencie wybuchu Powstania Warszawskiego 1944 do walki stanęło w Warszawie ok. 50 tys. żołnierzy w różnych konspiracyjnych zgrupowaniach rozlokowanych praktycznie we wszystkich dzielnicach Warszawy. W przeważającej ilości były to oddziały Armii Krajowej ale też niewielkie siły innych organizacji: NSZ, PAL, AL.
Obok dorosłych do walki stanęły warszawskie dzieci. Chłopcy w wieku 11-18 lat zgłaszali się do dowódców oddziałów powstańczych żądając wręcz, aby pozwolono im podjąć walkę ze znienawidzonym najeźdźcą. Część z nich była odpowiednio przeszkolona w harcerskich Szarych Szeregach lub konspiracyjnych podchorążówkach. Większość zdobywała doświadczenie w ulicznych walkach.
Dowódcy poszczególnych oddziałów ulegali presji ochotników przyjmując od nich przysięgę żołnierza AK i włączając ich do powstańczych szeregów. Kilkunastoletni chłopcy pełnili służbę jako łącznicy, przewodnicy w kanałach, niszczyli butelkami z benzyną niemieckie czołgi, z bronią w ręku pełnili służbę liniową na barykadach.
Zasłynęli z szalonej odwagi i determinacji przewyższającej wielokrotnie postawę dorosłych żołnierzy. Wielu z nich w uznaniu zasług bojowych zostało awansowanych na wyższe stopnie wojskowe: st. Strzelca, kaprala, plutonowego, sierżanta a nawet podporucznika. Trzech z nich zostało kawalerami Krzyża Virtuti Militari, a kilkudziesięciu było odznaczonych Krzyżami Walecznych i Krzyżami Zasługi z Mieczami. Wielu z nich zostało rannych lub zapłaciło najwyższą cenę - polegli na polu chwały.
Wiele z Dzieci Warszawy dostało się do niewoli.
Dla wielu nieletnich jeńców istotnym problemem był brak misek i łyżek do jedzenia. Zmuszeni byli spożywać posiłki w puszkach po konserwach, które szybko ulegały korozji. Wyżywienie było bardzo złe. Zgodnie z konwencją genewską niemieckie władze wojskowe winny zabezpieczyć jeńcom wyżywienie odpowiadające racjom w ich wojskach zapasowych, jednak żywiły jeńców polskich znacznie poniżej takiego standardu, utrzymując ich na granicy głodu lub w stanie chronicznego niedożywienia. Niskokaloryczne i monotonne pożywienie zabezpieczające ok. 700 kal. dziennie było powodem spadku wagi u nieletnich więźniów, a także zapadania przez nich na różne choroby. Wystarczy wspomnieć, że dzienna dawka dla młodych ludzi winna być zawarta w zależności od grupy wiekowej od 2.600 kal. dla 12-latków do 3.700 kal. dla 18-latków. Tak więc całodobowa norma wyżywienia nie wystarczała dla zaspokojenia podstawowych potrzeb ludzkiego organizmu. Wszyscy nieletni jeńcy obozu Lamsdorf w swych relacjach spoglądają na rzeczywistość obozową przez pryzmat głodu. Zasadniczym i ostatecznym celem głodzenia nieletnich jeńców było ich wyniszczenie.
Konsekwencją niedożywienia, tragicznych warunków bytowych oraz powszechnie panującego brudu był szybki rozwój chorób, zwłaszcza biegunki krwawej, duru brzusznego i plamistego, anemii, zapalenia płuc i szkorbutu. Mimo szerzących się chorób władze obozowe nie troszczyły się o zapewnienie jeńcom choćby elementarnej opieki i pomocy lekarskiej. W walce o częściową choćby poprawę fatalnego stanu zdrowia nieletnich jeńcy-lekarze AK urządzili prowizoryczną izbę chorych w jednej z izb baraku dla młodocianych. W opalanym brykietami pomieszczeniu prycze były tam wyposażone w sienniki.
18 października 1944 r. przeprowadzono w Stalagu 344 Lamsdorf niecodzienny i niespodziewany apel, podczas którego niemieckie władze obozowe chciały wyselekcjonować młodocianych żołnierzy przemieszanych z dorosłymi kolegami. Niemiecki komendant obozu ppłk Messner oszukał polskich oficerów funkcyjnych, opiekunów nieletnich twierdząc, że zamierza wydzielić dzieci i nieletnich Powstańców, aby zapewnić im lepsze warunki, a nawet rozważa wysłanie ich do Częstochowy pod opiekę RGO. Istnieje domniemanie, że kontrwywiad niemiecki przekazał ppłk Messnerowi poufną informację, aby zwrócił szczególną uwagę na nieletnich jeńców. Mieli być oni bardzo przebiegli i bezwzględni, a więc zasługujący na wyjątkowo surowe traktowanie
Przed długie szeregi stojących jeńców, na komendy polskich oficerów, zaczęli występować kolejno 11-letni, 12-letni, 13-letni, 14-letni, 15-letni, 16-letni, 17-letni żołnierze AK, bohaterowie powstańczych walk, kawalerowie Krzyża Virtuti Militari, Krzyża Walecznych. W miarę powiększania się grupy występujących przed szereg chłopców hitlerowców opanowała wściekłość i przerwali filmowanie. Zrozumieli, że nakręcony przez nich materiał ma zupełnie inny wydźwięk, rozsławia bohaterstwo i męstwo najmłodszych żołnierzy Powstania Warszawskiego. Przekonali się naocznie, że w Polsce wszyscy stawali do walki zbrojnej ze znienawidzonym okupantem oraz, że takich chłopców-żołnierzy nie miała żadna inna armia.
Losy uwolnionych z niewoli w 1945 r. młodocianych Powstańców Warszawskich potoczyły się różnie. Część wyzwolona przez wojska radzieckie wróciła od razu do Polski. Wyzwoleni przez armię amerykańską częściowo trafili do organizowanych przez armię USA w Niemczech Kompanii Wartowniczych. Inni zostali przyjęci do Junackiej Szkoły Kadeckiej w Palestynie. Potem część z nich w 1947 r. wróciła do Polski, inni rozproszyli się po całym świecie. Ci co wrócili do kraju przez długi czas nie doznali ze strony władz moralnej satysfakcji, byli często dyskryminowani i poniżani, a nawet więzieni.
Mimo to wielu z nich ukończyło w kraju lub za granicą studia, zostało wybitnymi naukowcami i inżynierami, objęło wysokie stanowiska w aparacie państwowym i służbie dyplomatycznej. Ich głęboki patriotyzm oraz wykazany w okropnych warunkach niemieckiej niewoli hart ducha zasługuje na najwyższe uznanie i trwałą pamięć pokoleń. Historia każdego z nich jest warta odrębnego opracowania. Byli wśród nich oprócz rodowitych Warszawiaków i mieszkańców okolic podwarszawskich, chłopcy z prawie wszystkich miejsc ówczesnej Polski, od Kresów po Poznań i Katowice.