Pamiętam, jak nie było jeszcze ZTM-u, tylko MZK i jeździły jeszcze "ogórki", albo cygara (czyli Jelcze), to był taki autobus, który miał linię nr 100. Na tabliczce (pamiętam dobrze) był napis "OKÓLNIK". O ulicy słyszałem, bo tam mieści się znana powszechnie wyższa szkoła myzyczna. Dość długo myśłałem, że autobus wspomnianej wyżej linii "kończył bieg" właśnie gdzieś tu. Z czasem jednak zacząłem się zastanawiać, dlaczego ten sam napis widnieje na autobusach jadących zarówno TAM, jak i STAMTĄD. Okazało się, że linia 100 nie miała ani początku, ani końca, a autobus krążył sobie po prostu ulicami Warszawy w pętli, czyli na okólnik . Ciekawe, gdzie kierowcy jedli drugie śniadanko, które im żonulka codziennie przygotowywała.
Uwaga. To jest bardzo ruchliwe miejsce i wróg czai się zewsząd. Może znienacka zaatakować zza winkla, może Cię podglądać z zaparkowanego bliziutko auta, mogą Cię również dostrzec studenci, którzy wyskoczyli między solfeżem, a ćwiczeniem pasaży, a więc PEŁNY KAMUFLAŻ - plizz. I tak nie wiem, jak długo skrytka przetrwa, ale ryzyk-fizyk.
W pobliżu zniszczony gmach Biblioteki Krasińskich.
Warto też przejść się dookoła akademii, co 20 kroków zmienia się muza. - pełny odlot.
Z miejscem tym wiąże się jednak jeszcze inna ciekawostka. Otóż przed wojną dokładnie w miejscu, w którym dzisiaj stoi Akademia Muzyczna był... cyrk, taki murowany, nie pod jakimś tam namiotem. A w nim największą atrakcją były... zmagania zapaśników. Pytlasiński - nazwisko nierozerwalnie związane z polskimi zapasami, związane jest również z tym właśnie miejscem.