Celina była najładniejsza w klasie. Idealna kobieca figura gruszki, płaski brzuch, długie nogi odziane w kabaretki i króciutką spódniczkę, za którymi oglądała się cała szkoła. Chłopaki zasypiali z jej obrazem pod powiekami, dziewczyny z życzeniem śmierci (w najlepszym razie) na ustach. Nauczyciele zawsze wybaczali jej nieprzygotowanie do zajęć, nauczycielki nie znały litości. Celina nie była wzorową uczennicą, za bardzo lubiła długo spać. Po maturze, na którą z resztą nie przyszła słuch po niej zaginął. Dopiero kilka tygodni temu zamieściła swoje zdjęcia na Naszej Klasie. Czas, jak dobrotliwy nauczyciel, oszczędził ją, wyglądała pięknie: opalona, gładka skóra, ufryzowane włosy i te namiętne, jak zawsze usta, lekko rozchylone w słodkim uśmiechu. Jedynie facet obok niej jakiś dziwny, szyja w zaniku, głowa na sztywno połączona z ramionami, ręce mięsiste, jak u ośmiornicy w dodatku ozdobione tatuażem początkującego spawacza o zacięciu artystycznym. Dziwne. Ale ona lubiła takich chłopców,z forsą w kieszeni, z markami upchanymi w szafkach, trochę niebezpiecznych o niewysokim IQ, właśnie tacy, jak twierdziła, zapewniali najciekawsze rozrywki. Fascynowało ją ich nieobecne spojrzenie i wyraz twarzy nieskażony myślą. Lubiła taki spokój.Taką ją pamiętam. No i zawsze nuciła piosenkę...zaraz, zaraz jak to leciało? Nie szukaj drogi...
Nie szukaj drogi, znajdziesz ja w sercu
Smutna jest knajpa exsutenerców
Niech Cię nie trwożą, gdy do niej wkroczysz
Płonące w mroku lubieżców oczy
Nieważny groźny grymas na gębie
Wszyscy tu mają serca gołębie
Band armii, gangów i różowych sotni
Wczoraj rycerze dziś - bezrobotni
Pustką i chłodem wieje po kątach
Stary sutener z baru szkło sprząta
Szafa wygrywa rzewne kawałki
Siedzą chłopaki, łamią zapałki
Czasem twarz obca mignie i znika
Chyba ktoś szuka kesz-pojemnika
Jeśli nie znajdzie- wróci nazajutrz
By w blasku słońca pozycję zająć
Każdy do niego zaraz się tłoczy
W krąg nad pudełkiem błyskają oczy
Zatem nareszcie któregoś ranka
Znowu się zacznie wielka ściganka
I wrócą chwile pełne zazdrości
Popłynie z certów moc przyjemności
W knajpie lubieżców gryziemy palce
Żądze nas dręczą i sny o walce.
Pojemnik osiadł całkiem wysoko
wejdź na wyżyny i zapuść oko.
Zmazując barwy lasom i polom
Mknie balon nocy z Cindy gondolą
Kiedyś tak jasno a dziś tak ciemno
CBŚ, widzę, było przede mną.
[oryg. Knajpa morderców, posłuchaj]