Św.Wojciech
Korzystając z licznych źródeł dowiadujemy się, że starosłowiańskie imię Wojciech powstało z dwóch członów: „woj” (wojownik) i „-ciech” (cieszyć się). Z rozlicznych interpretacji najbardziej popularną jest ta mówiąca, że noszący imię jest wojownikiem cieszącym się walką. Ładnie to sobie umyślili Państwo Sławnikowicowie (Slavnikovec), rodzice z niezłymi koneksjami, gdy ok. 956 roku dali swemu szóstemu synowi tak zacne imię. Kto wie ? Może inaczej potoczyłyby się losy Wielkopolski, gdyby dzieciak dostał inne imię, albo opieka zdrowotna i świadomość społeczna w tamtych czasach była na trochę wyższym poziomie ? A tak imć Sławnik, pan na Libicach, miast szukać lekarzy położył chorego syna na ołtarzu, obiecując go Kościołowi w zamian za uzdrowienie. Choroba nie była śmiertelną, a słowo dane … W efekcie koło roku 981 narodził się Wojciech – Adalbert (bo imię swego mentora przybrał na bierzmowaniu), co to go potem Prusowie usiekli.
Cytat z netu: „… Wojciecha wyróżnia energiczność, pracowitość i zaradność. Jest dociekliwy i inteligentny, ma twórczy i analityczny umysł. Dzięki tym cechom ma duże szanse na sukcesy w nauce. …”
Przyznać trzeba, że chłopak mocno zabrał się do roboty. Pobierał nauki w najlepszych szkołach, uczył się języków, awansował, udzielał się na różnych polach, poznawał możnych ówczesnego świata.
Cytat z netu: „..To ambitny, pewny siebie mężczyzna o silnej i nieugiętej woli, wytrwale zmierzający do obranego celu. Jest uparty i bezkompromisowy, uważa, że tylko on ma rację. Bywa, że kieruje się intuicją, która raczej go nie zawodzi…”
Nie da się ukryć, intuicja jednak go zawiodła i to nie raz. W miarę rośnięcia w siłę zaczął dokazywać, co nie spodobało się przełożonym. Chcieli go osadzić w swojej małej diecezji, ale tenże smyknął dzięki koneksjom „na misje”. Gdyby nie to, pewnie by żył długo i służył bliźnim radą i pomocą, jak to czynił w Pradze. A tak uparciuch jeden wybrał się na wojenkę z niewiernymi. Dziwnym trafem upodobał sobie nasze obecne polskie ziemie. Bolesław Chrobry proponował mu nawet niezłą robotę, ale ten twierdził że jest sprawa do załatwienia w okolicach Gdańska. Jak tam było, wiemy … Tu rzucił klątwę, tam ochrzcił siłą kilka wiosek, w innym miejscu wyciął święte drzewa, przy okazji posyłając nieposłusznych do lochów lub do piekła. Ale imię zobowiązuje – miał rację. Tak się tym przejął, że wyskoczył na ziemie Prusów, takich dzisiejszych chuliganów z Chwaliszewa. Zmierzał do celu, którym było sprowadzenie łobuzów na dobrą drogę. Ci wybrali jednak manowce, czego efektem było najpierw słuszne spuszczenie Wojciechowi bęcków, a gdy to nie poskutkowało - wyprawili go w zaświaty.
Cytat z netu: „…Jego stosunek do ludzi jest raczej nieufny, nie ulega wpływom, ma naturę introwertyka. Rodzinę zakłada wcześnie, jest kochającym mężem i ojcem. Umie wyciągać wnioski z cudzych błędów. Zazwyczaj jest sympatyczny i pogodny. Lubi jasne sytuacje i chadza prostymi drogami, unikając skrótów. Jest pamiętliwy i nigdy nie zapomina doznanych krzywd. Jest prawym człowiekiem cieszącym się szacunkiem otoczenia…”
Gdyby wówczas pismo i czytanie były ważniejszą rzeczą od mówienia „co jest słuszne”, może by sobie Wojciech przemyślał powyższe słowa i wybrał inną ścieżkę kariery ? Tego już się nie dowiemy. Efektem końcowym jego „cieszenia się wojną” było sprowadzenie ciała i pochowanie w Gnieźnie. Co ciekawe, głowa przybyła wcześniej niż reszta, dzięki nieznanemu Pomorzaninowi. Potem Otton III przyklepał decyzje administracyjne i tak Gniezno, a za tym Wielkopolska, nierozerwalnie sprzęgły swe losy ze świętym już Wojciechem.
Ilekroć będziecie w Gnieźnie (a macie blisko z Projektu) wejdźcie do Katedry i podumajcie chwilę przy relikwiach Św.Wojciecha. Przed Wami robiły to tysiące ludzi, królowie, papierze, politycy, wierni i niewierni. Podziwiając kunszt relikwiarza i urodę świątyni (pamiętajcie o Drzwiach Gnieźnieńskich !) pomyślcie, jak łatwo „cieszenie się wojną” rozumiemy dosłownie, a jak rzadko jako przenośnię, jako radość zmagania się o wspólne dobro. Jadąc kiedyś przez Wielkopolskę pamiętajcie o Trzemesznie – tamtejsza Bazylika jest miejscem kultu Św.Wojciecha od wieków.
Podobno aż 137 miejscowości w Polsce wywodzi swą nazwę od Wojciecha. Na OCPL jest 19 keszy. Ten będzie 20-y. Dołączy do 39 przysłów ludowych i setek facetów w PL, w tym i autora :) O dziwo, nie znam żadnego burka o tym imieniu, ale za to jednego miśka – bardzo zacnego żołnierza (w przeciwieństwie do innego żołnierza …). Jak macie ochotę, to w logach wpisujcie znane Wam „liczby Wojciechowe”.
Kesz
Współrzędne zaprowadzą Was w miejsce jako żywo przypominające (przy niewymuszonej odrobinie wyobraźni) polanę w Świętym Gaju, gdzie złamane zostało życie Wojciecha. Tam szukajcie pamiętając, że gospodarze nie lubią nieproszonych gości i mogą poczęstować strzałą w plecy (czyli po nocy, w sezonie polowań uważamy na stanowiska łowieckie, gęsto rozmieszczone na dojściach do punktu). Kesza szukajcie w świętym … Miało być w gaju, jednak gaj dawno już przestał istnieć. Kierujcie się logiem i spojlerem Antosiu z 31.10.2020.
Pamiętajcie o spisaniu kodu, niezbędnego do znalezienia RONJI . Bez tego kesza wyprawa po Polonię Maior staje się niebezpieczną drogą przez nieznane tereny !
Zmiany w keszu:
26.02.2021 - aktualizacja opisu, spojler w logu Antosiu
30.09.2018 - dodanie logo Projektu, bo gdzieś je wcięło.