Jadąc rowerem zauważyłem miejsce podobne do opuszczonego Prypecia. Kiedyś koszono tu i bawiono się, lecz po wybuchu technologicznym, zbyt wczesnym dojrzewaniu i braku chęci robienia czegoś takiego, jak zwykła zabawa, dzieci nie ma, a boisko do nogi, oraz koszykówki zamieniło się w istny teren duchów. Może to też i efekt konkurencji, od kiedy boiska szkolne zamieniają się w profesjonalne, dofinansowywane Unijnie. Gdyby w grę wchodziło jeszcze promieniowanie, rzekłbym "trzymać się środka asfaltowej drogi", ale spokojnie. Prócz wielkich krzaków, nic wam nie grozi.
Ołówek i temperówka są.
Kesz najmniejszy z małych.
Raczej należący do najprostszych.
Pozdrawiam